wróciła do domu po kolejnym spotkaniu z rzekomą miłością jej życia.
cała roztrzęsiona po kolejnej dawce wyzwisk z jego strony, po cichu ściągnęła szpilki,
targając niechcący swoje ulubione rajstopy. zamykając drzwi swojego pokoju,
wybuchła spazmatycznym płaczem.
zrobiła niesfornego koka na czubku głowy,
założyła za duży, rozciągnięty sweter i biorąc paczkę chusteczek wraz z butelką wina, wyszła na zewnątrz.
biegła przed siebie. boso, w deszczu w środku nocy.
nie wiedziała dokąd zmierza, łzy przysłaniały jej pole widzenia. potknęła się.
upuściła butelkę z winem, kalecząc sobie dłonie. delikatnie się podniosła.
ocierając łzy rozmazała swój ulubiony tusz. usiadła na krawędzi krawężnika,
a jej źrenice rozszerzyły się do granic możliwości. myślała o nim. właśnie wtedy,
usłyszała ciche 'wszystko w porządku?'. słowa których tak bardzo potrzebowała.
musiała doprowadzić się do skrajnej rozpaczy, aby uzyskać krztę wsparcia.
nieśmiało stąpać po tym niepewnym gruncie.
|