Miała ochotę zacząć głośno krzyczeć. Usiąść i głośno płakać. Nie chować twarzy w dłoniach, nie ranić ust zaciskając zęby. Pozwolić by te żarzące węgielki spływały po jej twarzy. Ale nie. Ona nie okaże swej słabości. Nie pokaże jak bardzo została zraniona. Odejdzie z lekkim uśmiechem, patrząc Ci w oczy. A w sercu rozrywa żal i ta cholerna świadomość, że została sama.
|