 |
Co robisz z bólem, który jest większy, niż można znieść? /S.King
|
|
 |
Zielone oczy dziewczyny zrobiły się ogromne; na chwilę zanurzył się w nich i spojrzał przez nie- była to chwila idealnego współbrzmienia z drugiem człowiekiem, jaka nachodzi istoty ludzkie w wyjątkowo rzadkich odstępach czasu. /S.King
|
|
 |
Powierzchowne piękno? Nie. Piękno jest w oczach tego, kto patrzy. /S.King
|
|
 |
-Masz raka?
-Chyba tak.
-Musisz iść do szpitala, zacząć...
-Raka duszy... /S.King
|
|
 |
Wszystko to nosił w sobie, ale zupełnie nie miał pojęcia, że te myśli zmieniają go tak poważnie, tak nieodwracalnie. /S.King
|
|
 |
Jej zainteresowania jakby się rozpłynęły. Gdzieś w wewnętrznym świecie śpiewała własnego bluesa i własne lamentacje. /S.King
|
|
 |
Ona potrafiła pragnąć i wykorzystywała to, co zrobyła dzięki swoim pragnieniom; po jakimś czasie to właśnie ją uratowało. /S.King
|
|
 |
W jej życiu było Przed, było Piekło, było Po i było też Po-Po. /S.King
|
|
 |
A jeśli zbiór chorych komórek, nie większy od włoskiego orzecha, może zniszczyć to wszystko, to wszystko, co jest tak intymne, że nie można tego odpowiednio nazwać-co pozostaje? Jak można komuś powierzyć życie? Czy można je uważać za coś ważniejszego od sobotniej niszczycielskiej imprezy? /S.King
|
|
 |
Miłość kobiety jest dziwna, okrutna i niemal zawsze widzi wszystko wyraźnie, miłość, która nie jest ślepa, to miłość straszna. /S.King
|
|
 |
-Zadzwoń do mnie.
-Po co?
-Jesteś jak książka, której nie skończyłem. Chcę dowiedzieć się czegoś więcej./ S.King
|
|
 |
Wszystko już przesądzone i sprawy potoczą się tak, jak będą chciały. Martwi mnie tylko jedno, mianowicie poczucie, które mnie czasem nachodzi-że jestem postacią z książki jakiegoś grafomana, który już postanowił, jak i kiedy potoczą się sprawy. To był rozdział pierwszy. Samobójstwo czy nie, wydarzy się tuż przed epilogiem. To głupia książka. /S.King
|
|
|
|