 |
Już powoli przyzwyczajałam się do tego, że nie ma Cię w moim życiu. Już wszystko sobie idealnie poukładałam, uśmiechałam się codziennie. Już potrafiłam doskonale udawać, że jesteś mi obojętny, udawać, że nic do Ciebie nie czuję. A Ty miałeś czelność odezwać się do mnie, powiedzieć, że żałujesz, że już nie jestem z Tobą i wyznać mi miłość. No świetnie. Narobiłeś mi tej pieprzonej nadziei i wszystkie moje starania szlag trafił. A teraz? Teraz to się znowu nie znamy...
|
|
 |
Wczoraj było tak pięknie, miałam już tą cholerną nadzieje, a dzisiaj? Dzisiaj mówisz mi takie słowa, co wbijają mi sztylet prosto w serce...
|
|
 |
To już koniec? Na zawsze? Nie! Tak nie może być. Nie poradzę sobie, przecież sam dobrze o tym wiesz. Już mnie nie kochasz? Dlaczego? Ja Ciebie nadal i to bardzo mocno. A Ty swoją obojętnością mnie zabijasz...
|
|
 |
Siedziałam z koleżankami na schodkach. Nagle zauważyłam, że kręcisz się z kumplami w pobliżu. Olałam to. Wzięłam bucha i wspominałam jak kiedyś było nam razem dobrze. Stałeś koło mnie. Chwila ciszy. W końcu się odezwałeś i powiedziałeś tylko suche słowa : Gówniara mała i już pali. Dmuchnęłam Ci dymem w twarz i powiedziałam : Nie jesteśmy już razem, mogę robić co tylko mi się podoba. Już mi nie zabronisz niczego. Nie możesz.
|
|
 |
I ten Twój obojętny wzrok, który wbijaj mi się mocno w serce, które już i tak nie miało siły bić...
|
|
 |
I dopiero po usłyszeniu słów koleżanki '' Przystojny jest, chciałabym z nim chodzić.'' Uświadomiłam sobie, że naprawdę jesteś dla mnie wszystkim i nigdy nie pogodziłabym się z myślą, że będziesz kochał inną dziewczynę.
|
|
 |
Gdy zobaczyłam jak Twoje usta stykają się z jej ustami, serce pękło mi na milion malutkich kawałeczków... Straciłam w tamtej chwili dosłownie wszystko. Nawet nadzieja mnie opuściła.
|
|
 |
Jestem zmęczona tym niesprawiedliwym światem, otoczonym samymi fałszywymi ludźmi...
|
|
 |
A moim marzeniem jest to, abyś kiedyś mnie przytulił tak jak kiedyś, powiedział, że tęskniłeś i jak mnie bardzo kochasz. Ale wiem, że to jest nierealne marzenie i nigdy do tego nie dojdzie.
|
|
 |
- Żyj! - krzyknęła nadzieja.
- Bez Ciebie nie potrafię... - odparło cicho życie.
|
|
 |
- Wróćmy do siebie, proszę. Kocham Cię.
- Nie możemy.
- Dlaczego?
- Tak będzie dla Ciebie lepiej.
- Nie. Ja wiem co będzie dla mnie lepsze. Nie wiesz co ja czuję, nigdy nie byłeś mną. Nie wiesz, co dla mnie znaczy szczęście, więc nigdy nie mówi mi co będzie dla mnie lepsze, bo tego nie wiesz.
|
|
 |
'' Jest tak samo, może tylko trochę smutno. I nie mówisz '' dobranoc '' i nie mogę przez to usnąć. ''
|
|
|
|