 |
pamiętam jak aksamitnym głosem karmił mój umysł zapewnieniami o miłości. delikatnie całował moje usta, które tak idealnie synchronizowały się z jego wargami. pragnęłam go każdym nerwem, każdą komórką mojego ciała. czułam bijącą od niego wzajemność.
|
|
 |
między nami jest tyle pustych słów. nic nie znaczących, a jednak w zakamarkach ich treści nadal doszukujemy się ukrytego gdzieś głęboko sensu.
|
|
 |
wiesz.. nadajesz sens biciu mojego serca.
|
|
 |
wiedziałam, że do zaoferowania miał tylko siebie, ale dla mnie to i tak było więcej niż wystarczająco.
|
|
 |
nie chciałam romantyka, ale polubiłam poranki, kiedy budził mnie wierszykiem w smsie. zawsze wtedy pierwsze, co przychodziło mi na myśl to 'nie chcę wierszyka, chcę Ciebie' chociaż wiedziałam, że on jest daleko. uzależniłam się od tego i całej tej tandetnej obróbki jego obecności.
|
|
 |
nie pisaliśmy od tygodnia. te siedem dni wydaje się być wiecznością bez rozmowy z nim.
|
|
 |
-lubię jak tak na mnie patrzysz. - powiedziała uśmiechając się. -jak? - zapytał zdziwiony. -z taką miłością i pożądaniem w oczach. - odpowiedziała mu.
|
|
 |
-skąd mam wiedzieć, co do mnie czujesz? - pyta odwracając głowę tak, aby nie mógł dostrzec łez na jej policzkach. -przecież jestem tu. - odpowiada ścierając pocałunkiem słone krople. -ale to nie ma sensu. -miłość generalnie nie ma sensu. - odpowiada jej z nieśmiałym uśmiechem.
|
|
 |
jest coś między zauroczeniem, a zakochaniem. i jeśli kiedykolwiek poczuję do Ciebie coś więcej, to może być najgorsza decyzja w moim życiu.
|
|
 |
pierwszy raz pomyślał, że jego życie bez niej nie miałoby sensu. czy to, co było między nimi można nazwać miłością? czy którekolwiek z nich było zdolne do tego uczucia?
|
|
 |
może jestem naiwna, ale wierzę, że to przetrwa. bo pragnienie wtulenia się w Twoje ramiona jest dużo większe niż dystans między nami.
|
|
 |
zatrzymał mnie w drzwiach klasy tarasując przejście. -hej, mała - powiedział z szelmowskim uśmiechem. wtedy spostrzegłam, że nic się we mnie nie dzieje. stoję tam, a moje serce nie przyspiesza, policzki nie oblewają się czerwienią, choć jeszcze niedawno odwdzięczałam się uśmiechem za każde 'cześć' rzucone mimochodem. -tak się zastanawiam czy nie spotkalibyśmy się po szkole? - przysięgam, że gdybym właśnie coś piła, znalazłoby to ujście na jego świeżo wyprasowanej koszuli w kratkę. to kpina czy naiwność myśleć, że będę czekać wiecznie? zbliżyłam się do niego z rozanielonym uśmiechem i patrzyłam w te tęczówki powoli zalewające się nieskrywaną satysfakcją. wtedy najsłodszym głosem na jaki było mnie stać, szepnęłam mu na ucho -teraz? teraz to się pieprz, kochanie. - i odeszłam spoglądając na jego zdumioną twarz.
|
|
|
|