|
[4] To przykre widzieć ścieżki, po których podążaliście razem... To przykre, gdy wchodzisz pod tę górkę sam... Była strasznie stroma, a Ty chciałeś ją tylko chronić, żeby nic jej się nie stało i znów poczułeś jej cudowny dotyk. Już wtedy bałeś się, że ją stracisz... Już wtedy to piekielnie bolało. Kochałeś ją pomimo, że codziennie sprawiała Ci ból... Każdego następnego dnia, coraz większy. Każdego dnia starałeś się ją zmienić... Wkładałeś w to całe serce. Teraz widzisz ciemnobrązowe liście, które lśnią i odbijają światło tych, jeszcze starych lamp. Kochaliście patrzeć jak opadają... Tak samo jak opadło jej uczucie do Ciebie. Nadchodzi lato,,, Wyrastają nowe liście, ale nie chcesz ich i nie chcesz tego cholernego lata. Chcesz tylko znów ujrzeć promyk starych lamp, lśniący w jej oczach. ~brejk
|
|
|
[3] I siedząc na tej ławce też wiedziałeś, że coś jest nie tak jak powinno. Zacząłeś się rozglądać, bo wiedziałeś, że ona gdzieś tu jest... Jest w tym mieście, ale nie wiesz gdzie. I tak bardzo pragnąłeś, choć przez chwilę ją ujrzeć. Szanse były nikłe, ale mimo wszystko bałeś się... Bałeś się jak zareaguje Twoje serce, które ją kocha i nienawidzi jednocześnie. To był ten moment... Pojawiła się i nagle zamarłeś... Twoje serce zaczęło znów mocniej bić... Mocniej niż wtedy, gdy się poznaliście. Mózg się wyłączył, usta zamarły, a Ty patrzyłeś na nią, jak wryty z kluską w gardle. Dzieliło was tylko kilkanaście metrów... Spojrzała tym swoim dziwnym już wzrokiem, a Ty nadal byłeś jak sparaliżowany. Czułeś się jak skopany pies, kiedy ujrzałeś jak z premedytacją, dała zwykłego buziaka chłopakowi, który szedł z nią za rękę. Był wyższy od niej... Ale nie dostrzegł, że w tamtym momencie spojrzała na ciebie. Ona też już nie była taka sama. Teraz ma na głowie kanarkowy blond. ~ brejk
|
|
|
[2] Budząc się, wiedziałeś już, że coś jest nie tak... Znów Ci się śniła... Jeszcze piękniejsza niż wtedy, gdy się poznaliście... Może to tylko tęsknota sprawiła, że stała się piękniejsza... Może to przez to, że bardzo długo jej nie widziałeś... Nie widziałeś jej pięknej twarzy... Jej dużych oczu... Jej pięknych kresek, i cudownych włosów. Wyciągasz tę starą kurtkę, w którą kochała chować swoje małe, przemarznięte dłonie. Myślisz, że chociaż jedno się nie zmieniło. Nie zmienił się zapach kurtki... Zapach jej perfum... Perfum, które twój nos kochał czuć, gdy byliście blisko. I nagle dochodzi do Ciebie świadomość, że perfumy też mogła już zmienić. ~brejk
|
|
|
[1] Chciałeś się oderwać od tego i dlatego wyjechałeś... Ale zawsze trzeba wrócić... Wrócić na te nowe śmieci, od których uciekasz. Usiadłeś na tej ławce sam. Ławce, na której chwilę temu siedzieliście razem... Teraz jest strasznie niewygodna, ale wtedy nie przeszkadzało wam to... Siedzieliście naprzeciw, wpatrzeni w siebie... Ty prawiłeś jej komplementy, a ona siedziała zawstydzona i wszystkiemu zaprzeczała. Niska, wtedy jeszcze miała kasztanowe włosy, które kochałeś dotykać twarzą, gdy przytulała się małymi rączkami... Nie przeszkadzało Ci to, że nie zawsze miała zadbane paznokcie. Dokładnie pamiętasz jak pierwszy raz złapałeś ją za rękę, a ona zaśmiała się pod tym małym noskiem, i wyszeptała, że robisz to źle... że nasze dłonie powinny się splatać. Nie przeszkadzało Ci to, że wypominała błędy, które popełniałeś... Popełniałeś, bo wcześniej nikogo tak bardzo nie kochałeś... Nikogo nie obdarowałeś tyloma uczuciami... Nie potrafiłeś. Ona nauczyła Cię kochać. ~ brejk
|
|
|
Tak, to jest to miejsce. Wszystko jakby mniejsze. Zbliża się wieczór, a Ty wpatrujesz się w niebo, i widzisz horyzont, ale nie jest to zwykły horyzont... Otacza go magia, a potrafisz ją dostrzec dopiero teraz... Dopiero teraz zauważasz, że nie ma już słońca, a pojawiło się niebo... Jest ciemnobeżowe, przez jasną zieleń, aż do granatu. Widzisz, że nie ma już wierzby, która wtedy zasłaniała to piękno. Nagle dostrzegasz pierwszą gwiazdę na tym niebie... A obok niej leci samolot... Wprawdzie niewidoczny dla oka, ale możesz go rozpoznać po czerwonej, mrugającej lampce. Wtedy też kochałeś patrzeć na samoloty, ale wtedy... niebo było jakieś inne. ~ brejk
|
|
|
Wracasz i dostrzegasz, że wszystko się zmieniło. Nic już nie jest takie samo... Nie ma już starej zadbanej altany, w której rogu, na bujanym fotelu siedziała starsza pani paląca z lufki mocnego papierosa i po chwili wypuszczająca szary dym ze swych delikatnie pomarszczonych od pocałunków ust, które niegdyś całował jej drugi mąż, siedzący w pokoju obok, który już też nie jest taki sam... Nie ma już kasztanowej kukułki, która co jakiś czas wysuwała się ze starego zegara i wydawała denerwujące wtedy dźwięki, a on mimo to, siedział w swoim ogromnym fotelu i wsłuchiwał się w nią, jakby wygrywała cudowne melodie. Została tylko ich córka, która umiera każdego dnia, siedząc w swoim pokoiku i całymi dniami oglądająca stary telewizor. ~ brejk
|
|
|
|