 |
Lubie w sobie swój kościsty tyłek, podobno delikatny głos. Lubie czasami swój tok myślenia, a nawet to, że czasem napisze jakieś słowo z błędem. Lubie czuć do kogoś tego, czego nie czuję do znacznej większości ludzi. Lubie kiedy jest mi zimno. Lubie kiedy sprawiam, że ktoś dzięki mnie się uśmiecha. Naprawdę, wiele rzeczy lubię. Jedną jedyną kocham - swoją śmierć. Swój upadek, koniec cierpień i zasranych dialogów z zasranymi ludźmi.
|
|
 |
cholera, tęsknię za tym jak mi ustępował. tęsknię za tym jak w końcu wyciągał ramiona z uśmiechem na twarzy, szepcząc cicho 'no chodź już tu do mnie, maleńka'.
|
|
 |
Jej oczy gasły, uśmiech zbladł, słowa nabrały pustego brzmienia. A serce, biło cichym , nierytmicznym dźwiękiem.
|
|
 |
za każdym razem, kiedy witając się z Twoimi kumplami, któryś powiedział, że zajebiście wyglądam Ty bardziej ściskałeś moją rękę, albo całkowicie obejmowałeś ramionami tak, że nie mogłam prawie oddychać. miażdżyłeś go wzrokiem pt. " stul mordę, ona jest moja. " choć dobrze wiedziałeś, że to dla Ciebie się stroję. chociaż twierdziłeś, że to słabe całować się przy ludziach, zwłaszcza znajomych, kiedy po kilku kieliszkach wspólnie wypitych mrowiały mi usta chętne do połączenia ich z Twoimi, zachłannie podgryzałeś moją dolną wargę nie zważając na gwizdy innych. na cosobotnich imprezach, kiedy podchodził do mnie jakiś chłopak prosząc o wspólny taniec, żegnałeś kolesia słowami: - może najpierw ze mną zatańczysz ? i porywałeś mnie na środek parkietu nie wypuszczając ze stalowych objęć. wiesz.. ja lubię być tylko Twoja.
|
|
 |
wstała do kuchni. no tak, jej grecki bóg szykował śniadanie. objęła go w talii i pocałowała w plecy. podniósł zabrudzone ręce do góry i odwrócił się przodem. 'kochanie, nie rób tak, gdy mam ostre narzędzie w dłoni, bo jeszcze coś sobie zrobię.' zrobiła minę naburmuszonego dziecka. 'no to nie.' poszła do pokoju, by znów zakopać się w pościeli. usłyszała, jak uchylają się drzwi. przytulił się i zaczął ją całować. 'zostaw.' powiedziała. mruknął coś pod nosem i dalej robił swoje. spojrzała na niego. wyglądał bosko. nie gniewała się dłużej. 'ale herbatę mógłbyś mi zrobić.'powiedziała z proszącym spojrzeniem. 'no tak, masz wyczucie czasu.' już miał wstać, gdy pociągnęła go z powrotem na łóżko. 'albo zostań.' zagryzła wargę.
|
|
 |
pamiętasz pierwsze melanże? wychodzenie w nocy oknem albo tłumaczenie rodzicom że idzie się na noc do przyjaciół tylko dlatego żeby się nie dowiedzieli o imprezach, pierwsze zaciąganie się szlugiem i kaszlenie przez trzy minuty. pierwszy zgon i powrót do domu, zdenerwowani rodzice i potworny kac morderca na drugi dzień. pierwsza wciągnięta kreska , pierwsza ustawka , kiedy chodziło się ze śliwkami pod okiem i tłumaczenie się w domu , pierwsze wagary , malowanie ścian na mieście po nocach , pierwsza wizyta na komisariacie , chodzenie po parku z piwem w ręce i śpiewanie wulgarnych piosenek , tłumaczenie się przed psami , wracanie do domu nad ranem . a co najważniejsze w każdej akcji towarzyszą Ci oni - przyjaciele których traktujesz jak rodzinę .
|
|
 |
A jak nie Ty, to kto mi został? To całe życie, jest jak słona kropla.
|
|
 |
Spróbuj mnie. Skosztuj lepkich jak wata cukrowa myśli, co kleją mi się do ust.
|
|
 |
Bezbolesne poznanie czegokolwiek nie istnieje.
Dotyk prędzej czy później sprowadzi ból.
Cierpiąc odnajdujemy kontury,
kształty,
linie.
Po omacku oddychamy.
Miętolonym w palcach powietrzem.
Czujesz fakturę nocy.
Pomięta,
zmarszczona,
szorstka,
sfałdowana.
Suniesz palcem po nadgarstku.
Dłoń.
To twoje oczy.
Ta dłoń.
To twoje otoczenie.
Ta sama dłoń.
To twoje życie.
Jesteś namacalna.
Te zniszczone dłonie
To ty.
|
|
 |
Mam zawsze zimne dłonie.
Zawsze zimne oczy.
Ja mam zawsze zimną krew.
Mam zawsze zimne serce.
Zimny obiad.
Zimną pościel.
Zawsze zimny oddech.
Zawsze zimną myśl.
Zawsze zimne stopy.
Zawsze zimno w domu.
Zawsze zimną kawę.
|
|
 |
Chyba coś się we mnie zmienia, dojrzewam. Kiedyś liczyło się dla mnie tylko to, co ja czuję i co ja chcę, byłam tak zaślepiona spełnianiem własnych potrzeb, że nie zwracałam uwagi na to, że ktoś mi bliski może się czuć nie w porządku. Teraz jestem w stanie zrezygnować z własnej satysfakcji i spełnienia w imię szczęścia innych. Czasem wystarczy rozejrzeć się dookoła, zapytać, zatroszczyć się, zrobić coś, co sprawi przyjemność osobie, którą przecież kochamy. Chyba nareszcie zrozumiałam, że jeśli chcę być szczęśliwa muszę dać szczęście również tym, którzy są przy mnie. Dzięki temu czuję się lepszym człowiekiem.
|
|
 |
Codziennie zjadam wiele porażek;
na śniadanie- rozczarowanie,
na obiad- ból,
a na kolację- wstręt do życia,
a potem z tego chudnę.
Chudnę poprzez nocną gonitwę myśli,
która także rozdeptuje mi mózg.
|
|
|
|