wstała do kuchni. no tak, jej grecki bóg szykował śniadanie. objęła go w talii i pocałowała w plecy. podniósł zabrudzone ręce do góry i odwrócił się przodem. 'kochanie, nie rób tak, gdy mam ostre narzędzie w dłoni, bo jeszcze coś sobie zrobię.' zrobiła minę naburmuszonego dziecka. 'no to nie.' poszła do pokoju, by znów zakopać się w pościeli. usłyszała, jak uchylają się drzwi. przytulił się i zaczął ją całować. 'zostaw.' powiedziała. mruknął coś pod nosem i dalej robił swoje. spojrzała na niego. wyglądał bosko. nie gniewała się dłużej. 'ale herbatę mógłbyś mi zrobić.'powiedziała z proszącym spojrzeniem. 'no tak, masz wyczucie czasu.' już miał wstać, gdy pociągnęła go z powrotem na łóżko. 'albo zostań.' zagryzła wargę.
|