|
`Jak już po inną pojedziesz na dworzec i innej zrobisz śniadanie, napisz, że jesteś szczęśliwa i wbij mi nóż prosto w serce.
|
|
|
`A ja będę umierać z każdym Twoim smsem do innej, z każdą Twoją rozmową na skypie, z każdym Twoim uśmiechem skierowanym w stronę innej.
|
|
|
`Odejdź i bądź szczęśliwa, bo tylko na tym mi zależy, na tym żebyś w końcu była rozumiana przez kogoś lepszego niż ja, kogoś kto dorósł.
|
|
|
`Kiedyś zapomnisz o mnie. Tak jak zapomina się jak smakowała wczorajsza kawa, albo tak jak zapomina się o zeszłorocznym śniegu. Zapomnisz jaki ból był wymieszany z pierwiastkami szczęścia i jak przyśpieszał oddech. Zapomnisz pojedyncze słowa, gesty, myśli. Wszystko uleci z Ciebie jak życie z człowieka przejechanego przez ciężarówkę i okaże się, ze scenarzysta, który to wszystko poskładał w swej malej główce nie zrobił kariery, nie zarobił milionów, a zamarzł w parku z butelka taniego wina w ręku. Ty kiedyś zapomnisz jak smakowały moje usta, oddasz serce w depozyt komuś innemu, komuś lepszemu. Szczęście wypełni Cię po brzegi, od paznokci u stop do końcówek rzęs. I będziesz żyć w spokoju, łykać złudzenia w pigułkach każdego pojedynczego ranka, ale nic nie będzie takie samo jak te Nasze chwile. Jak Nasza samotność we dwójkę, jak Nasze bycie razem, ale osobno..
|
|
|
"Jutro będzie lepiej, niech tylko minie noc ta -
to filozofia dobra dla małego chłopca."
|
|
|
Zostań, potrzebuję Cię tu.
|
|
|
Oboje czujemy to ukłucie i oboje wiemy, co to oznacza. Razem mimo, ponieważ i na zawsze. Przez zło i dobro. Chwile przepełnione magią i te, których będziemy żałować. Z uśmiechem na twarzy oraz w smutku. W rozmowie i milczeniu zawrzemy porozumienie ciał i dusz. Troskliwie zajmiemy się własnymi sercami i już ich nie opuścimy. Będziemy walczyć - ja o Ciebie, a Ty o mnie. I nawet jeśli mamy przegrać nie widzimy końca i momentu w którym się poddamy. Nawet, gdy plany nie będą się spełniać, a marzenia ulotnią się w szary dym my będziemy. Stworzymy lodowatą pokrywę, której nikt nie pokona, przez którą nie przejdzie ani jeden człowiek. To będzie piękne, a nawet idealne. Zignorujemy ostrzeżenia i groźby. Zaśmiejemy się i krzykniemy jak bardzo jesteśmy dla siebie ważni.
|
|
|
36,6 stopni utrzymujących się dość długo. Jeden ruch błędny. Otaczający nastrój, dobre zrozumienie zaistniałej sytuacji, zwykłe skaleczenie. Chcę kroplę spadające w dół. Coraz szybciej i szybciej. Plama na białym, nieskazitelnym dywanie. Ciemny obraz, szary tłum pośród białego światła. Coraz zimniej, coraz mniej. 34,8 stopnia. Senne oczy, ciężkie powieki, walka o nic. Pustka przepełniająca osłabiony organizm. Ostanie słowa, prośby. Spadasz gdzieś w dół. Krzyczysz do mroku. 33 stopnie. Zabierają cię w głębię. Chcesz czy nie chcesz, ale musisz. Ból, krzepnięcie krwi, duża rana. Brak tętna, serce stanęło...
|
|
|
Czasami mam takie dni, gdy trudno powiedzieć, że jestem. Zagłuszam się i chowam w ciemnym, nieznanym przez nikogo koncie. Jestem tam kilka minut lub godzin. Bywa, że można to określić jako kilkanaście. Chyba coś przełamałam w sobie, chyba stałam się innym człowiekiem. Tak jakby wyczuwałam to w ciele i w duchu. W krwi i kościach. W pękających myślach i uczuciach. Tak jakby stałam się niedozwolona. Nie chciałam nikogo do siebie dopuścić. Zero rozmów, zero bliskości, zero ciepła. Może zdałam sobie sprawę, że to i tak już nic nie zmieni i dlatego stało się tak a nie inaczej. Ale wiem... Wiem, że gdzieś głęboko we mnie płonie dalej ta naiwność, chęć zaczerpnięcia się świeżym powietrzem i zatrucia go chemikaliami będącymi w moim organizmie.
|
|
|
2.To wszystko tak systematycznie by upadało, a ja rosłabym w energię zaczerpniętą z ludzi - już tych skażonych. Chyba muszę iść, uciekać. Żeby sama nie upaść przez nich. Chciałabym ze sobą kogoś zabrać. Mieć na chwilę. Ale kogoś wyjątkowego, dalekiego, wybranego przeze mnie. Kogoś komu nie ufam, lecz zaufam. Istotę z którą będę się dogadywać. Człowieka, który ulegnie mi pod każdym względem. Chociaż, nie pod każdym. Pragnęłabym, aby zatrzymał mnie, gdy będę chciała odejść. Kogoś, kto pomagałby mi w każdej kwestii i bronił nawet wtedy, gdy nie będę mieć racji. Chyba jestem potworem. Chyba za bardzo panuję. Chyba za mocno chcę. I to chyba przemienia się w napewno. Czuję, że to ostatnia nadzieja. Czy się podniosę? A może upadnę? Odpowiedz mi.
Odpowiedz Boże...
|
|
|
przestań pierdolić wyluzuj się i łap buszka innej naiwnej niech wysyła serduszka
|
|
|
|