 |
Wzlatując i upadając uczymy się na naszych błędach wyłowionych spośród bzdur.
|
|
 |
Kochanie, uśmiechnij się.
|
|
 |
- Krótki rękaw jest bardziej cool!!!
- Ta... Nie ma to jak kryzys...
|
|
 |
Jestem zwykłym, słabym człowiekiem, żołnierze. Więc potrzebuję waszej pomocy, by móc ochronić wszystkich tych, których powinienem. Ja będę chronił was, a wy - swoich podwładnych. .. Tylu, ilu zdołacie, choćby tylko kilku... Oni zaś również będą chronić tych, którzy są niżej w hierarchii. I pamiętajcie - cokolwiek by się nie stało, nie wolno wam zginąć. Do dnia, w którym razem, wspólnymi siłami, zmienimy ten kraj na lepsze.
|
|
 |
- W jakiej dziedzinie czujesz się najpewniej?
- W posługiwaniu się bronią palną.
- Bronią, tak?
- Dobry wybór... W odróżnieniu od noża czy sztyletu, broń palna nie zostawia na rękach strzelającego śladu śmierci.
- Długo jeszcze chcesz się tak oszukiwać i plamić sobie ręce krwią?
- Tak długo jak to konieczne. By nikt poza nami, żołnierzami, nie musiał sobie ich plamić. Wystarczy, że my czujemy to, co czujemy po Ishvarze. Jeśli przyrównać to do zasady równowartej wymiany to można powiedzieć, że po to, by ludzie mogli żyć szczęśliwie w nadchodzących czasach. Dziś w zamian za to ktoś musi iść pod rękę ze śmiercią, brocząc po pachy w morzu krwi.
- Chciałbym, żebyś została moim adiutantem. Chcę mieć za plecami właśnie kogoś takiego, jak ty. Rozumiesz, prawda? Oznacza to, że w każdej chwili będziesz mogła strzelić mi w plecy. I jeśli kiedykolwiek zboczę z drogi, zrób to. Bo masz do tego pełne prawo. Pójdziecie za mną, żołnierzu?
- Tak jest. Aż do piekła, jeśli pan rozkaże.
|
|
 |
- Wracajmy. Już po wszystkim.
- Nie... Wojna ishvarska wciąż trwa... Tu, w moim sercu. I nie sądzę, żeby kiedykolwiek się skończyła.
|
|
 |
Patrzysz na mnie...? A może twój wzrok sięga jeszcze dalej...?
|
|
 |
- Ty... Powiedz no... Wierzysz w jakiegoś boga?
- Ja? Szczerze mówiąc, nie bardzo. Ale gdybym miał wybrać sobie jakąś wiarę... to nie byłby to kościół Ishvary.
- Heh. U mnie to samo. Kto by chciał wierzyć w boga, który olewa swoich wyznawców... Tak... To ludzie tworzą bogów. Są tylko wytworem ich słabej wyobraźni... Niczym więcej. A skoro tak... Jeśli przyjdzie nam zapłacić za to, co uczynimy, nie będzie to "kara boska", lecz wymierzona orzez człowieka "kara ludzka".
|
|
 |
- Przyjdzie na ciebie kara boska!!!
- Kara boska? Spójrzcie... Czy to nie dziwne? Jeśli istnieje coś takiego jak kara zsyłana przez boga, dlaczego jeszcze tu siedzę? Dlaczego nawet teraz, gdy naród Ishvaru stoi na krawędzi zagłady, nigdzie jakoś nie widać tego waszego boga? Co musi się stać, by przybył wam na pomoc? Hm? Macie w ogóle pewność, że istnieje? Może to tylko głupi wymysł waszej słabej wyobraźni? Chcecie mi wmówić, że wymyślony bóg pokona mnie, Kinga Bradleya? Zabawne!
|
|
 |
Nawet głupota ma swoje granice, człowieku! Twoje życie warte jest dokładni tyle, co życie każdej innej osoby! Nie więcej i nie mniej!
|
|
 |
- Powiedz... Dlaczego walczysz?
- Dlaczego? To proste. Żeby nie zginąć. Powody zawsze są proste, Roy.
|
|
 |
Nie odwracają wzroku od śmierci. Patrz jej prostu w oczy. I nie zapominaj. Nie zapominaj. Nigdy nie zapominiaj. Bo oni... Oni też cię nigdy nie zapomną.
|
|
|
|