 |
|
te oczy żarem płoną i mówią mam się dobrze, ci wszyscy hipokryci zapraszam na ich pogrzeb
|
|
 |
|
w oczach już robi się ciemno
mam dosyć, tęsknie za chwilą spokoju bezcenną
|
|
 |
|
muszę trochę zwolnić
w głowie już za duży pierdolnik
|
|
 |
|
i ten pierwszy raz, to szczęścia szczyt był
kiedy poszły nasze pierwsze wspólne dwa litry
|
|
 |
|
żądasz więcej wciąż nie dając w zamian nic
|
|
 |
|
i masz jasność, i masz pewność i masz spokój, i tego ostatniego nawet ci zazdroszczę
|
|
 |
|
i masz jasność, i masz pewność i masz spokój, i tego ostatniego nawet ci zazdroszczę
|
|
 |
|
patrzysz w lustro i nie masz problemów żeby usnąć skoro usypia cię słuszność
|
|
 |
|
bo rozróżnianie barw jest jedną z zalet licznych,
gdy świat, który widzisz jest monochromatyczny
|
|
 |
|
wierz mi, trudno o zaufanie,
gdy tak pięknie bezgrzeszni chwytają za kamień
|
|
 |
|
więc ty spijasz słowa z jego ust i chłoniesz
|
|
 |
|
a dziś zdrowszy ten, kto gotów dostrzec tych wszystkich,
którzy tak pięknie mówią, że to prostsze niż myślisz
|
|
|
|