|
Daj mi chociaż oddychać, bo od dziś tylko to pozwala mi egzystować. /mxd
|
|
|
Ludzie mówią "żegnaj". Każdy inaczej, każdy na swój sposób. Odchodzą, by zostawić po sobie niedokończone sprawy i mnóstwo wspomnień. Potem już nigdy nie jest tak samo, nic nie zdarzy się podobnie. Świat obraca się o 180 stopni, a w sercu pozostają rany. /mxd
|
|
|
Po rozstaniu są 2 typy kobiet: takie które pogrążają się w smutku i wpadają w depresję oraz takie, które zaczynają flirtować ze wszystkimi, żeby udowodnić sobie, że są czegoś warte. /
mxd
|
|
|
Krople deszczu spływały jej po twarzy wraz z resztkami makijażu. To już nie było istotne. Obezwładniające pragnienie jego fizycznej obecności sprawiało, że zapadała się w sobie, coraz głębiej i głębiej, by całkiem zniknąć. /mxd
|
|
|
|
Pojawił się ktoś inny i spotkałam się z bólem odrzucenia. Właśnie wtedy poczułam się niechciana i niepotrzebna, za mało dobra i wystarczająca, by móc tak po prostu być. To zabolało i boli nadal. Dopiero po jakimś czasie znalazłam odpowiednie określenie tego: miłość nieodwzajemniona, taka, która rani jak cholera, taka, która zabiera wszystko. [ yezoo ]
|
|
|
Dotknęła jego policzka, porośniętego już lekkim zarostem. Włosy zaczęły mu się kręcić i opadać niedbale na zroszone kroplami potu czoło. Był brudny od popiołu i błota, niezadbany, dało się wyczuć woń potu, ale wiedziała, że sama nie wygląda teraz przepięknie, a mimo to, on patrzył na nią, jakby nic na świecie nie mogło odciągnąć jego uwagi. To chyba można było nazwać miłością. /mxd
|
|
|
Złapałam go za rękę i ścisnęłam mocno, jakbym się bała, że może zaraz zniknąć. Ale on był, materialny, namacalny. Pierwszy raz w życiu poczułam, że czuję się prawdziwie szczęśliwa. /mxd
|
|
|
Jak to jest, że przez całe życie bałam się zakochać, nikt nie wydawał mi się odpowiedni i kiedy w końcu poznałam jego, moje serce roztrzaskało się, by nigdy nie wrócić do poprzedniego stanu /mxd
|
|
|
Papieros już nie dawał ulgi, muzyka nie odprężała, alkohol niczego nie łagodził... zakochała się bez pamięci. /mxd
|
|
|
I, o mój Boże, on tam był... stał, niedbale opierając się o framugę drzwi. Wszystko, co w sobie ukrywała, cały ból i tęsknotę, wszystko wybuchło. Zalana łzami osunęła się na podłogę. /mxd
|
|
|
I w sumie lepiej było, że już go nie widywała. Nie zrozumcie mnie źle, nadal czuła przeszywający ból w sercu i pustkę, której nie mogła niczym zapełnić. Ona umarła tam w środku. Ale przynajmniej nie oglądała go codziennie, nie wodziła za nim tęsknym wzrokiem, nie skupiała na nim całej swojej uwagi, nie czuła go... nie zatracała się w nim, nie marzyła o dotknięciu jego twarzy, o połączeniu się ich ciał. Nic jej nie przyciągało, nie odwracało jej uwagi. Nie musiała tak cierpieć. /mxd
|
|
|
Pozwoliła mu wsiąść do autobusu i odjechać w poszukiwaniu szczęścia. Patrzyła, jak siada w przedostatnim rzędzie pod oknem, gdzie przez rok codziennie siadali razem i jechali do szkoły. Tam, gdzie się poznawali. Codziennie coraz bardziej. Coraz bliżej. Tam, gdzie ona zaczęła coś czuć. A teraz odjeżdżał, zostawiał ją. Jechał po nowe życie, w którym miejsce obok niego nie było przeznaczone dla niej./mxd
|
|
|
|