Dotknęła jego policzka, porośniętego już lekkim zarostem. Włosy zaczęły mu się kręcić i opadać niedbale na zroszone kroplami potu czoło. Był brudny od popiołu i błota, niezadbany, dało się wyczuć woń potu, ale wiedziała, że sama nie wygląda teraz przepięknie, a mimo to, on patrzył na nią, jakby nic na świecie nie mogło odciągnąć jego uwagi. To chyba można było nazwać miłością. /mxd
|