 |
|
-On Cię kocha.
- On kocha każdą. /?
|
|
 |
|
7:03 dzwoni budzik, leżąc w wielkim łóżku oparta o Twoją klatkę piersiową leniwie otwieram oczy. Chwilę potem zwalam z Ciebie kołdrę i wygrywam wyścig o zajęcie łazienki. Po zaledwie dwudziestu minutach wpadam do kuchni kompletnie ogarnięta gdzie Ty zdążyłeś jedynie wstawić wodę na kawę. Odsyłając Cię do łazienki biorę się za śniadanie. Tosty, kawa, szybka rozmowa przy stole. Urządzamy czułe pożegnanie jeszcze przed opuszczeniem mieszkania. Dotarcie do auta i kłótnia kto prowadzi, siedzę naburmuszona na miejscu pasażera. Odwozisz mnie i mówiąc bym już przestała całujesz w czoło. Z uśmiechem na ustach i myślą, że mam cudownego męża wchodzę do wielkiej korporacji. /improwizacyjna
|
|
 |
|
Pociągam rzęsy tuszem, zapinam ostatni guzik sweterka i wychodzę. Snując się po mieszkaniu z narastającymi łzami w oczach wspominam każdą naszą wspólną chwilę w nim spędzoną. Ostatni raz przejeżdżam dłonią po satynowej pościeli na łóżku. Wciągam szpilki, dopijam herbatę patrząc przed kuchenne okno. Zakładam płaszcz prawie nie mogąc powstrzymać łez. Wykręcam Twój numer, zostawiam wiadomość na sekretarce. Spokojnym i zrównoważonym głosem mówię, że odchodzę na zawsze. Chwytam walizkę i wychodzę z mieszkania, przekręcam klucz w drzwiach i chowam go pod wycieraczkę. Zaczynam biec łamiąc obcasy i doszczętnie niszcząc makijaż. Uciekam od mojej miłości i serca tam zostawionego. Niebo płacze razem ze mną gdy zdruzgotana siedzę na walizce łkając. /improwizacyjna
|
|
 |
|
-Mała, kurwa, wytłumacz mi coś. -No mosiek, dajesz. -Dlaczego kryjesz w sobie tak wiele osób? Zobacz, grasz w szkole całkiem głupiutką laskę a potrafisz siedzieć tu ze mną i gadać lepiej niż psycholog. Potrafisz wyjść na osiedle bez żadnego makijażu ale masz dni, że nie wychodzisz z kibla trzy godziny. W Twojej szafie zjadę szereg męskich koszulek i drugie tyle eleganckich bluzek. Masz od chuja najek ale wciąż skomlisz o jeszcze jedne szpilki. Ryczysz nad psem porzuconym na ulicy i darzysz tym cholernym uśmiechem każdego bezdomnego ale potrafisz być zimną suką nawet dla przyjaciół. Czasami robisz z siebie słodką i niewinną dziewczynkę a gdy ktoś chce Cię skrzywdzić rozpierdalasz psychikę. Zapierdalasz w dresach ale wciąż kupujesz nowe spódniczki. Robisz boruty w szkole jednocześnie mając b.dobre zachowanie. Trzymasz się z chłopakami a masz dziewczynę. Nie przyznajesz się do miłości mimo, że po szczeniacku zarysowujesz zeszyt serduszkami. cz.1
|
|
 |
|
Uciekasz z domu nei dając znaku życia, a potem masz pretensje o zamartwianie się. Zgrywasz tak cholernie silną a rozklejasz się przy pierwszej lepszej okazji. To jest tylko kilka przykładów, mała. Kim ty jesteś? Bo raz jesteś moją małą dziewczynką a raz laską, której w ogóle nie poznaję. Młoda londyński braciszek Cię kocha, ale musisz wiedzieć kim jesteś, bo zbyt długo dryfujesz szukając siebie. -też Cię kocham. cz.2 /improwizacyjna
|
|
 |
|
Some say, I'll be better without you, but they don't know you like I do or at least the sides I thought I knew. I can't bear this time It drags on as I lose my mind Reminded by things I find. [..] I won't rise until this battle's won, my dignity's become undone.[..] There will be times, we'll try and give it up bursting at the seams, no doubt. We'll almost fall apart, then burn to pieces so watch them turn to dust, but nothing will ever taint us.[..] Will he, will he still remember me? Will he still love me even when he's free? Or will he go back to the place where he will choose the poison over me? [..] I won't go. /Adele.
|
|
 |
|
Zjebaliście psychikę mi, od niej spierdalać. /improwizacyjna
|
|
 |
|
Rozkurwianie na łyżwach, darcie się, przeganianie dzieciaków włażących pod nogi, chowanie się za namiotem, jaranie blanta, śledzenie, nabijanie się za oknami pizzerii. Czwóreczka sprzed kilku lat. /improwizacyjna
|
|
 |
|
z perspektywy Jego ramion wszystko wydawało się lepsze. powiedzmy te płatki śniegu nie były puchem lepiącym się do ubrań, a wyimaginowanymi gwiazdkami, które opadały Mu na włosy. stawanie na palcach kończyło się całusem, a nie pudłem spadającym z regału na głowę. niemiecki przestał być nie do przejścia, gdy między licznymi regułkami, rzucał różniące się pytanie - z propozycją pójścia do kina, czy gdziekolwiek. Jego bluzy w mojej szafie, perfumy na półce pasowały równie perfekcyjnie jak On sam w moim sercu. teraz, kiedy noce utożsamiają się z ciepłym kakao i romansidłem w którym szukam naszych imion, zastanawiam się, jakim prawem zabrano mi to lepsze życie.
|
|
 |
|
- Gehen wir in den Tennisclub? - Tut mir leid, ich kann nicht. Ich muss Mutti helfen. Gehen wir schwimmen? - Tut mir leid, ich kann nicht. Ich muss joggen gehen. Gehen wir in den Park? - Tut mir leid, ich kann nicht. Ich muss zu Tante Olga fahren. - Gehen wir in den Park?! - Bartek, pytałeś już. - Będę namolny. Będę pytał, aż się zgodzisz.
|
|
|
|