 |
Legenda głosi, że ktoś kiedyś przeżył prawdziwą miłość... Taką aż do śmierci. Właśnie- to tylko legenda. A.V.
|
|
 |
W ogóle nie rozumiem mojej matki. Widzi, że czyjeś dziecko ma problemy i nie pojmuje, że jego rodzice tego nie widzą. Jakby sama widziała... W ogóle nie widzi, nic nie widzi. Jestem obiektem do krytyk, niczym więcej. Reszta mnie to przecież tylko zwykła, normalna nastolatka. Wmawia to sobie, bo wie, że w rzeczywistości jest inaczej... Ale nie zrobi nic. Powinna już dawno zaprowadzić mnie do psychologia. Kilka razy mnie nim straszyła, a ja odpowiedziałam, że mogę iść. To powinno jej dać jeszcze więcej do myślenia. Ale nie... Tak często mówię o śmierci, ale gdybym popełniła dziś samobójstwo, powiedziałaby, że to niemożliwe, jej córka nigdy czegoś podobnego by nie zrobiła, przecież ją zna... Jasne.
|
|
 |
Tik tak, tik tak... Czas umyka. Młodość przelewa się przez palce, jak woda, która niebawem zmarszczy moją skórę. Ile tak naprawdę zostało mi czasu? Tik tak, tik tak. Nie powinnam o tym myśleć, wiem. Powinnam w ogóle nie tracić czasu na myślenie o przemijaniu życia, a jednak to robię... Po co? Tik tak, tik tak. Myślę o życiu, ale nie żyję... Tak jakby, nie żyję. Wegetuję, jestem gdzieś na granicy życia i śmierci... Tik tak, tik tak. Młode ciało, stara dusza. Ale te ponure myśli zaczynają pożerać moje ciało. Powoli, jakby nieśmiało atakują moje serce, spokojnie bijące w piersi. Tik tak, tik tak. Powinno walić teraz jak szalone, bo powinnam robić coś, aby żyć. Powinnam szaleć na imprezie, tańczyć z jakimś przystojnym chłopakiem, pływać w jeziorze, siedzieć przy ognisku, cokolwiek. Tik tak, tik tak. Wiem, czas przemija... Życie ucieka, a ja nie robię nic, aby z niego skorzystać. Tik tak, tik tak... Tak, znów patrzę na ścianę, owinięta kocem. Czuję się jak cień. Cień człowieka.
|
|
 |
Mam wrażenie, że zostałeś stworzony tylko po to, aby niszczyć mi życie... Ale nawet to nie wychodzi Ci zbyt dobrze, bo Twoje nieudolne próby czynią mnie silniejszą.
|
|
 |
Czuję się jak szmaciana lalka, którą podźgałeś nożem, wyprułeś duszę, wyrwałeś serce, wyciąłeś usta w podkówkę i na policzkach dorysowałeś łzy. Tak, tak właśnie się czuję. Tak mnie potraktowałeś. Jakbym była zwykłym przedmiotem, całkiem przydatnym i interesującym. Przedmiotem, który chciałeś mieć. Na pokaz. Aby inni zazdrościli, bo oni nie mają czegoś takiego... A później jednak się rozmyśliłeś, ale zamiast oddać mnie do komisu, wolałeś mnie po prostu skatować... Ot, tak sobie, dla zabawy.
|
|
 |
Jest mi smutno. Po prostu. Najzwyczajniej w świecie jest mi smutno... Pomyślałeś kiedyś, że może być mi smutno? Pomyślałeś, że może zwijam się teraz w kłębek, przytulając się mocno do poduszki i licząc na to, że chusteczki same do mnie podejdą i wyskoczą z kartonika? Pomyślałeś kiedyś, że kiedy piszemy, nie mam wcale dobrego humoru? Tyle razy piszesz, "co tam?", a ja odpowiadam "po staremu, to co zwykle". A wiesz, co to oznacza? Oznacza to, że nic się nie zmieniło, wciąż słyszę przykre słowa, więc wolę zamknąć się w pokoju i żyć wśród czterech ścian, odseparowana od świata. Nigdy nie zapytałeś... Jakbyś pisał do mnie, myśląc, że specjalnie dla Ciebie mam uszykowany wyśmienity humor... Z kolei kiedy widać po moich wiadomościach, że nie mam humoru, piszesz "widzę, że nie chcesz ze mną gadać, cześć". A może ja tylko czekam, aż mnie pocieszysz? Tyle razy liczyłam, że zatroszczysz się o mój stan emocjonalny i chociaż spróbujesz mi pomóc... Chciałabym się nie mylić.
|
|
 |
Wróciłeś jakiś czas temu, obiecując mi to, co kiedyś nas łączyło. Najpierw chciałam Cię skrzywdzić, zemścić się i potraktować tak, jak Ty mnie potraktowałeś... Sama nie wiem, w którym momencie uzmysłowiłam sobie, że za Tobą tęsknię. Chociaż tak właściwie, nie tęskniłam. Potrzebowałam, aby ktoś w te chłodne, zimowe dni obejmował mnie i ocieplał moje serce. Byłam zmęczona związkiem, który nie dawał mi nic... I Ty to wiedziałeś, wykorzystałeś, abym na chwilę była Twoja... Zburzyłam to, co miałam, a Ty wykorzystałeś mnie, wówczas słabą, aby podbudować swoje egoistyczne ego cwaniaczka. Tak, a później nie miałeś nawet odwagi powiedzieć mi wprost prawdy. Zabawne... Oh, to już nie jesteś taki męski? Pieprz się, tyle mam Ci do powiedzenia. Jestem dumna z siebie, że w końcu Cię tak otwarcie znienawidziłam. Potrafię śmiać się szyderczo na dźwięk Twojego imienia. Dziękuję Ci tylko za to, że z Twoją pomocą zniszczyłam swój poprzedni, bezowocny związek. Może to ja Ciebie wykorzystałam? Zabawne.
|
|
 |
I choć wydaje się, że nie żyję długo na tym świecie, przeszłam już wiele. Ale mimo to, wciąż nie wiem, jak mam żyć. Wszystkie błędy, które popełniłam, powinny mnie czegoś nauczyć... Nie zrobiły tego, ale ukształtowały mnie taką, jaką jestem. W sumie, gdybym miała przeżyć swoje życie jeszcze raz, popełniłabym każdy ten sam błąd... W zasadzie błędy, które popełniamy, nie bolą nas tak bardzo. Najbardziej bolą nas rzeczy, na które nie mamy wpływu. Najbardziej ranią nas najbliżsi. Minęło już sporo czasu... Niektóre wspomnienia są spowite gęstą mgłą i nie pamiętam zbyt wiele, oprócz kilku obrazów i słów, które nie składają się w logiczną całość. Ale mimo to, bolą. Mimo to, nie potrafię wybaczyć. Mimo, że nawet ten, który mnie zranił, przyczynił się do tego, jaka jestem teraz. W jakiś sposób tworzy moją osobę... Ale nie wybaczę, nigdy.
|
|
 |
Zaciskam mocno dłonie w pięści, zaciskam zęby i zaciskam powieki. Robię wszystko, aby nie zacząć płakać, ale łzy wydostają się pomimo zbudowanej ochrony. Coraz częściej owa ochrona mnie i nawet siła fizyczna zostaje powalona przez siłę uczuć, siłę moich łez, które zaczynają płynąć potokiem po moich policzkach. Ja już tak dalej nie potrafię... Od miesięcy oszukuję się i żyję nędzną nadzieją, w którą nie wierzę. Może jutro będzie lepiej? Może jutro los się do mnie uśmiechnie? Może jutro stanie się coś niesamowitego? Nie. Jedyną niesamowitą rzeczą, jaka może się stać to powstrzymanie moich łez przeze mnie samą. Nikt nie zrobi tego za mnie... Nie. Nikt też nie sprawi, że moje usta wygną się w ciepłym, szczerym uśmiechu... Do tego nie wystarczy siła jednej osoby, w dodatku tak słabej jak ja.
|
|
 |
Miłość znów mnie uderzyła. Tak, kolejny bolesny siniak na sercu.
|
|
 |
Wierzchem dłoni ocieram kolejną łzę z mojego policzka. Tutaj nie chodzi już nawet o Ciebie, czy o miłość... To już stało się potrzebą... Inni pragną nowego samochodu, nowych ciuchów, zdobyć jakąś nagrodę, wyjechać gdzieś... A ja mam potrzebuję bliskości. Jakiekolwiek. Nie proszę już nawet o miłość, ale o kogoś, kto będzie spędzał ze mną popołudnia. Kogoś, kto będzie tak cierpliwy, że będzie próbował utrzymać mnie w dobrym humorze. Jest mi wstyd, jak dziecku, które nie ma takich zabawek i ubrań jak inne dzieci. Jest mi wstyd, bo większość ludzi ma zapewnioną bliskość, a ja nie. Nie mam zagwarantowanego czegoś, bez czego trudno żyć.
|
|
|
|