 |
nie wytłumaczysz mi, że mam ułożyć zmęczone od płaczu powieki do snu bo on już nie wróci. one są nieposłuszne. rozum każe im wierzyć, serce nakazuje czekać. i nie pocieszaj mnie, że nadejdzie dzień kiedy zapytana czy wierzę w cuda, odpowiem że nie dzisiaj.
|
|
 |
a kiedy objął mnie jak co dzień, od paru miesięcy i spytał czy coś dla niego zrobię, cynicznie się roześmiałam. - wszystko. - powiedziałam z drwiącym uśmiechem mając to za oczywiste. nachylił się, moje nozdrza wypełniły się jego zapachem, który wydawał mi się słodszy od wszystkich możliwych owoców razem wziętych w środku samego lata. - wszystko - powtórzyłam, dla pewności. - w takim razie zapomnij o mnie. - wyszeptał. odsunąwszy się, dotarło do mnie, że od dziś lato będzie najbardziej znienawidzoną przeze mnie porą roku.
|
|
 |
zapewniałeś, że liczy się dla ciebie tylko wygląd, ale zadając się z tym kurwiskiem, zastanawiam się gdzie zgubiłeś swoją ideę. ;)
|
|
 |
czytając napis "angel" na moim łańcuszku, szeptał, że jestem jego aniołem.
|
|
 |
dwukrotnie zostawiłeś mnie dla innej, pokazując, że zawsze znajdzie się lepsza ode mnie, pomimo tego nadal chcę ci pokazać, że mogę być dla ciebie tą na zawsze.
|
|
 |
przyjaciółki bez problemu z nim rozmawiają, ja nie mogę zmusić się do spojrzenia, gdy idzie z naprzeciwka.
|
|
 |
przy nim nawet płacz smakował jak najbardziej przesłodzone ciastko, w największej cukierni w mieście. w końcu przestałam lubić słodycze, aż nadto.
|
|
 |
wróć do mnie, chwiejnym krokiem i ze szlugą w dłoni, wciąż będąc na haju. tylko proszę cię, wróć...
|
|
 |
radość uleciała ze mnie jak powietrze. uśmierciłeś moją osobę.
|
|
 |
resztki upadającej nadziei, którą poddałeś ostatecznej próbie.
|
|
 |
moje postępowanie już dawno przestało być synonimem dobra. nie alkohol i nie papierosy odzwierciedlają moje uczucia. nałóg ciągnie mnie na dno.
|
|
|
|