 |
Stałam się przezroczysta. Wypełzał ze mnie fragment ciała, choroby, poświaty złych myśli. Czy może istnieć na Ziemi tak szalona, jedyna, wierna i niezaprzeczalna miłość jaką ma ćpun do narkotyku? Miłość, która niesie w sobie wszystkie formy zniszczenia. Śmierć. Ale ta śmierć byłaby najlepszą, jaką mogę sobie wyobrazić. Umarłabym z uśmiechem na ustach, trzymając cię za rękę.
|
|
 |
Yy no ... Dzień Dobry, panie Boże. Jak te "panie" miało być z dużej to przepraszam. Bo wiesz, ja mam taką ... no prośbe. No bo ty chyba mnie widzisz, nie? Widzisz co wyprawiam z tym moim życiem. Pewnie wiesz też, co chce poprosić. O Niego. Ale tu nie chodzi o to, że ja go kocham, panie Boże. O, nie! Nie chodzi o to. Ja tylko ... Ja tylko chcę mu przyjeb ... PRZYŁOŻYĆ mu z całej siły w twarz i pocałować go w to miejsce. Tak delikatnie. Panie Boże, ja tak bardzo tego pragnę. Proszę. Zrobię, co będę musiała. Proszę ... No, to chyba już tyle. Amen? No, Amen. Pa, panie Boże. Pa.
|
|
 |
Niby wiesz o mnie wszystko, a tak naprawdę nie wiesz nic. Mogę zaskoczyć cię każdym moim słowem, gestem. Mogę spowodować, że zapłaczesz. Mogę spowodować że mnie znienawidzisz. mogę ... ale nie chcę.
|
|
 |
- Nie jestem gotowa. - Kłamiesz. - szepnął cicho. Pokręciłam głową, przygryzając wargi. - Fakt. Kłamię.
|
|
 |
Uniosłam niepewnie wzrok. Patrzył na mnie błagalnie swoimi cudownymi, brązowymi oczami. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie przekazując zupełnie jasne komunikaty. Mogłam sobie wmawiać tysiące wersji. Mogłam gdybać. Mogłam mieć nadzieję. Prawda była jedna - raniłam Go.
|
|
 |
I ten wredny uśmiech na mojej twarzy, kiedy zapewniałam ją, że za każdym razem kiedy On dotyka wargami jej ust, myśli o mnie.
|
|
 |
Powiedz tak. Powiedz może. Powiedz nie wiem. Tylko proszę, proszę, nie mów mi że już nigdy więcej. Nie odbieraj mi tego ostatniego skrawka nadziei, że jeszcze kiedyś będę szczęśliwa. Potrzebuje tego do życia.
|
|
 |
|
A jak będziesz chciał zobaczyć jak wygląda moje szczęście, spójrz w lustro.
|
|
 |
|
za wczorajszy zapach tytoniu, za dzisiejszą niestałość, za jutrzejszą niepewność.
|
|
 |
My nie jesteśmy pojebani, my pracujemy na zajebiste wspomnienia
|
|
 |
Niby wszystko między nami skończone, ale kiedy przechodzę koło ciebie na korytarzu zawsze ocieramy się ramionami, a przeciągłym spojrzeniem rozbierasz mnie wzrokiem.
|
|
|
|