 |
Pamiętaj, nigdy nie możesz poddawać się w połowie drogi. Jeśli już zaczęłaś coś robić, skończ to. Niezależnie z jakim skutkiem, czy efektem. Podjęłaś się jakiegoś zadania to doprowadź je do końca. Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto. Nie odpuszczaj, gdy wiesz, że możesz wygrać. Nie wmawiaj sobie, że nie dasz rady. Nabierz powietrza w płuca i brnij do przodu. Stań oko w oko z własnymi słabościami. Później uderz i tym samym rozpocznij walkę. A następnie ją wygraj, bo stać Cię na to.
|
|
 |
|
Wydaje mi się,że jest już za późno na to,żeby mnie uratować, że już nawet nie warto próbować, bo to i tak skończy się jak zawsze,nic z tego nie wyjdzie, bo mnie już chyba nie warto ratować, ani nawet próbować przywrócić mnie do normalności. Mam w sobie za dużo myśli,które prowadzą mnie do kolejnych myśli, do kolejnych nieprzespanych nocy i kolejnych kłótni z samą sobą. Jest we mnie za dużo wszystkiego, za dużo treści,za dużo ciszy i za dużo krzyku. Nie potrafię tego opisać, ani nazwać, nie umiem się tego pozbyć. Jestem zamknięta w sobie, a we mnie są takie straszne rzeczy. I muszę z nimi przebywać, w dzień i w nocy, i muszę słuchać tego, co gra w moich uszach, a moje uszy grają jakąś upiorną melodię, muszę żyć w sobie, bo już nie mam gdzie, nie ma mojego świata, zniknął. Nie ma go,po prostu mnie zostawił, samą ze sobą. A to najgorsze,co mogło mi się przytrafić. Ciągła samotność,lęk i utęsknienie za dawną rzeczywistością,za dawną mną i za dawną melodią, którą grało moje ucho./black-lips
|
|
 |
|
Gdzie byłeś, gdy moje oczy zalewały się łzami?
Gdzie byłeś, gdy po moich rękach spływała krew?
Gdzie byłeś, gdy sięgałam po kolejny łyk wódki?
Gdzie byłeś, gdy tak bardzo Cię potrzebowałam? Twojego uśmiechu. Blasku Twoich oczu. Twojego głosu i ciepła Twoich ust?
Gdzie jesteś teraz, gdy tak bardzo tęsknię?
Proszę Cię przyjdź. Przytul mnie i ukryj przed samotnością.
Szepnij mi do ucha. Cokolwiek. Tak bardzo chcę znów usłyszeć Twój głos.
Pozwól mi usłyszeć bicie Twojego serca. To właśnie jego rytm jest kojącą melodią dla moich uszu.
|
|
 |
|
nie potrafię opanować mojego serca, ono nadal cholernie cię kocha, nie potrafię tego powstrzymać. nie daję rady, wróć. / notte.
|
|
 |
Płuca odbijały się o łopatki od ostro przyspieszonego oddechu. Serce się poddawało - wcale nie z tego wysiłku. Dobiegłam. Zatrzymałam się, łapiąc pośpiesznie równowagę na krawędzi tego życiowego urwiska i próbując się otrząsnąć, by nie zrobić sobie jakiejkolwiek krzywdy. Przy zasypianiu łzy podświadomie już wydostawały się spod powiek, ale to poranki były największą katorgą, gdy zmęczenie ciała opadało, a dusza była wycieńczona jak po najgorszym scenariuszu snu i z każdą sekundą dotkliwiej uświadamiała sobie, że to nie to, lecz rzeczywistość.
|
|
 |
2) wystarczająco... tak, On. Teraz. Na dzisiaj. Na jutro. Na kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata. Nie rozdrabniając się - na zawsze. Dobrze?
|
|
 |
1) Marzenia? Mieć Go w dalszym ciągu. Być z Nim, tworzyć razem ten perfekcyjnie nieidealny świat. Walczyć z Jego zazdrością, kiedy nie dociera do Niego nic, a potem gdy ochłonie, zaczyna rozumieć pozę jakiego idioty przyjął. Walczyć ze sobą i nie ograniczać Go. Wspierać w Jego pasji, jaką jest piłka nożna, bo jest genialny, a Jego zapał, jeśli zgaśnie, to tylko przez polskie realia w tym sporcie. Być przy Jego boku przy dążeniu do każdego z obranych celów. Zamieszkać razem. Wspólnie gotować, za każdym razem wychodzi nam to epicko. Spać z Nim, bo kocham, kiedy odsuwam się o kilka centymetrów, a On przysuwa się automatycznie i przytula mnie do siebie. Patrzeć ciągle na Jego uśmiech i w te cudowne niebieskie oczy, które mówią mi wszystko. Całować się z Nim. Kochać się z Nim. Przytulać najmocniej, bo uwielbiam te ramiona. Jego pragnę, Jego chcę - jest moim z każdą minutą coraz bardziej zdobywanym marzeniem, które nigdy nie dobrnie do końca, bo nigdy nie będzie mi Go dosyć...
|
|
 |
Irytuje mnie ta dziewczyna w lustrze, którą widzę codziennie rano...
|
|
 |
Zaczęło mi brakować poczucia, że jestem najlepsza. Zaczęło mi brakować poczucia, że potrafię. Zaczęło mi brakować poczucia, że jest jak chcę...
|
|
 |
Jestem znów na etapie chcenia wszystkiego, czego mieć nie mogę, cóż za udręka!
|
|
 |
Wiesz, nie było Cię tyle czasu, a tak wiele spraw się wydarzyło. Ktoś przyszedł, ktoś odszedł, serce pękało mi tysiąc razy i tysiąc razy próbowałam je składać. Tak wiele razy wybuchałam śmiechem, a potem tłumiłam płacz. Nie wiesz ile razy szłam na samotne spacery, bo rzeczywistość była zbyt ciężka do udźwignięcia. Nie zdajesz sobie sprawy jak często się poddawałam, by potem wstać z jeszcze większą determinacją. Tyle się działo, a Ciebie nie było. Nie mogłam Ci tego opowiedzieć, nie mogłam tego z Tobą przeżyć, więc nawet jeśli teraz wracasz to nie zmienia niczego, bo wtedy byłam sama. Mogę Ci o tym opowiadać, ale moje serce już nigdy nie pęknie w ten sam sposób jak wtedy. Przykro mi. Szłam samotnie tak długo, że Twoje towarzystwo jest teraz niepotrzebne. Odzwyczaiłam się od Twojego dotyku tak bardzo, że każde muśnięcie powoduję odciski na moim ciele. Nie było Cię, kiedy upadałam, więc pozwól, że sama też się podniosę./esperer
|
|
 |
|
Nie skoczysz wysoko, jeśli nie weźmiesz rozbiegu. Nie docenisz, jeśli nie oddalisz się na tyle, aby móc widzieć wszystko z bezpiecznego dystansu i zobaczyć znaczenie straconych chwil./esperer
|
|
|
|