 |
Chyba urodziłam się nie w tej dekadzie, co trzeba. Dość mam plastikowych pań, pijanych nastolatków walających się po chodnikach, dzieci słońca naćpanych rzeczywistością... Dość szkoły, która uczy tego- co w podręcznikach, chociaż przeczytać je możemy i po siedemdziesiątce... Dość pozerstwa, chamstwa, szowinizmu, nietolerancji i braku manier. !
|
|
 |
I gdzie ten mój upał, kiedy to asfalt płyną ulicą?
|
|
 |
I nienawidzę słów: " Nic nas nie rozłączy! " / ?
|
|
 |
Ciężko jest wybaczyć. Łatwiej prosić o przebaczenie.
|
|
 |
-Zaufaj sobie kochany... -Sobie? Któremu spośród mnie?
|
|
 |
Siedzieliśmy na dwóch przeciwległych końcach kanapy, tępo wpatrując się w ekran wielkiej plazmy, powieszonej na ścianie. Twoje milczenie było dla mnie najgorszą torturą. Każda kolejna minuta, bolała coraz mocniej... Uwierała, nie dawała żyć. Świadomość, że jutro wyjedziesz... Że przyjdzie mi czekać na twój powrót kolejny miesiąc, niemal wykańczała. Jak można obrażać się za takie bzdety? Chciałam powiedzieć, jak bardzo mi na tobie zależy... Chciałam usłyszeć kocham, wypowiadane na dobranoc. Chciałam wtulić się w twój nagi tors, mogąc wyczuć wszystkie żebra, dokładnie śledząc bicie serca. Chciałam... Ale nie mogłam! Postawiłeś mnie pod ścianą niepewności dziwiąc się, że nie mogę sobie z tym poradzić.
|
|
 |
Jak do ciebie dotrzeć? Mam przykleić sobie do czoła karteczkę z napisem : Dzisiaj daję za darmo?!
|
|
 |
To co wam wyda się bajką, od czasu do czasu dla mnie- staje się koszmarem. W chwilach takich jak ta, wolałabym zginąć, niż być przyczyną jego łez.
|
|
 |
-Jak to jest być tobą? -Uwierz... nie chcesz tego wiedzieć. -Owszem, chcę. Przecież twoje życie jest idealne! *zabolało* -W takim razie wcale mnie nie znasz.
|
|
 |
Pamiętam, jak reagowałam na każdy jego dotyk... Nie. Nie przeszło mi nawet, jeśli w kółko powtarzam że już mi nie zależy.
|
|
 |
Asiu... Asieńko... Ludzie lubią czytać o demonach, które chowamy głęboko na dnie swojego serca... Więc daj im to! Tylko... Żeby później nie żałowali, prawda? By psychoza, nie wciągnęła ich w to samo gówno, co ciebie.
|
|
 |
Każdej nocy śnię o obozie koncentracyjnym. Wyciągam z tego dwie przeciwstawne tezy... Pierwsza- wciąż tli się we mnie poczucie winy. Nie potrafię wybaczyć sobie łez matki i zaszklonych oczu ojca... Nienawidzę siebie za to, na co skazuję ich każdego dnia... Jestem zła za swoje słabe poczucie własnej wartości i zniekształcony obraz własnej osoby. Druga- jest to swego rodzaju sygnał od Boga, że czas się zatrzymać... Zawrócić... Powstrzymać ten totalny kataklizm. Bo tylko tak mogę nazwać swoją chorobę. Samounicestwieniem...
|
|
|
|