 |
Chciałabym, abyś był czymś więcej, aniżeli ulotną myślą w głowie, mglistym wspomnieniem.
|
|
 |
Czasami człowiek stoi się na krawędzi przepaści, na samym końcu świata. Gdy zastanawia się nad skokiem w dół, uzmysławia sobie, że życie przebiegł szybko, goniony przez wrogów, którzy szczuli go ogniem swoich płonących pochodni. Człowiek taki nie zatrzymał się ani razu, nie wie czym jest miłość, bądź piękno. Nie wie, czym jest życie, przez które przebiegł zbyt prędko i z zamkniętymi oczami, aby dobiec na metę jako pierwszy... Metę, która okazała się niczym. Tutaj wygrany to człowiek, który dystans życia pokonuje wolno, czując każde uderzenia serca. A.V.
|
|
 |
Nie muszę patrzeć na świat, nie muszę go czuć. Do życia potrzebuję widoku Twoich oczu, smaku Twoich ust, brzmienia Twojego głosu i dotyku Twoich rąk. Właśnie to zapewnia mi życie, jakbyś to Ty je tworzył swoimi rękoma... Jakby poza granicami Twoich ramion nie było nic więcej.
|
|
 |
Moim grobem jest Twoje serce... Moje miejsce wiecznego spoczynku. Pochowałaś mnie w nim głęboko, pozwalając przeniknąć do Twojej duszy, stać się z Tobą jednością... Dałaś mi nowe, lepsze życie po śmierci codzienności, którą pożegnaliśmy słowami miłości. A.V.
|
|
 |
Wplotłam palce w jej włosy, tuląc do siebie i trzymając przy sobie, jakby w ten sposób chcąc chronić ją przed każdym czyhającym niebezpieczeństwem.
|
|
 |
Co za ironia losu... To, co boli rani nas najbardziej, daje ukojenie naszym zbłąkanym duszom. A.V.
|
|
 |
I choć odszedłeś, dziękuję Ci za to, że obudziłeś we mnie uczucia. Wcześniej była tylko obojętność... Teraz jest tęsknota, ból, cierpienie i nienawiść. Coś, co przypomina mi, że żyję i jeszcze kiedyś będę zdolna pokochać.
|
|
 |
Szukam leku na smutek, ból i cierpienie. Tylko proszę, nie mów mi, że to miłość. Miłość rani najbardziej. A.V.
|
|
 |
Chodź ze mną tam i zostaw codzienność, gdzie kończy się świat, zaczyna się wieczność.
|
|
 |
Noc z soboty na niedzielę. W tle film, na który żadne z nas nie zwraca uwagi. Ona wtulona we mnie, szepcze monolog o szczęściu z mojej obecności przy niej. Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, gładzę ją po włosach i całuję delikatnie w czoło. Pierwsza wspólna noc. Ani na sekundę nie odstępuje ode mnie choćby na centymetr, boi się, przecież za kilka godzin zniknę. Wtula się mocniej, a po jej policzkach płyną łzy, słyszę jak pociąga nosem. Zaciskam mocno powieki, łzy napływają do oczu. Oddalam się od niej, unoszę palcem jej twarz za podbródek i ocieram jej łzy. Otwiera oczy. Uśmiecham się lekko zatapiając wzrok w jej ślepiach. Muskam delikatnie wargami jej usta i mocno przytulam do siebie, prosząc o nie wylewanie większej ilości łez. Nie pomaga. Staram się być jak najbliżej, nie chcę rozłąki. W końcu usypia, a ja oślepiona blaskiem księżyca rozmyślam o zbliżającym się pożegnaniu. Spoglądam na nią, by upoić się jeszcze jej widokiem tak słodko śpiącej i spojona z jej ciałem, zasypiam.
|
|
 |
Pierwsze spotkanie. Pierwsza wymiana spojrzeń, zdań, uśmiechów. Pierwszy dotyk, styk ciał. Pierwsza nieśmiałość i zawstydzenie. Pierwsze łzy tęsknoty, pierwszy pocałunek. Pierwsze wyszeptane 'Kocham Cię'. Wszystko pierwsze, ale jakże prawdziwe i szczere, radosne.
|
|
|
|