 |
Ty pewnie nie przejmujesz się tym co było , nie wspominasz , a ja ? Ja żyję tymi wspomnieniami . Nie potrafię inaczej . Nie potrafię o Tobie nie myśleć . | dzyndzel
|
|
 |
Chwytam Cię za rękę i trzymam jak szczęście , jesteś moim życiem i wszystkim tym , co piękne .
|
|
 |
najgorsze jest to , że nie panujesz nad tym , gdy się od kogoś uzależniasz .
|
|
 |
Chciałabym mu opowiedzieć wszystkie te pieprzone rzeczy , które nie dają mi spać po nocach , te wszystkie uczucia , tę całą miłość . | dzyndzel
|
|
 |
co mam ci powiedzieć? mam po raz kolejny skłamać, że u mnie wszystko w porządku, że jakoś sobie radzę z życie, a tak naprawdę wszystko wokół mnie staje się wyzwaniem do walki, aby walczyć o to wszystko co chcę zdobyć? chcesz znać prawdę, wiedzieć, jaki u mnie jest rozpierdol psychiczny, czy fizyczny? przecież i tak to cię nie obchodzi. nie zrobisz nic w tym kierunku, aby cokolwiek naprawić. masz to wszystko, gdzieś. nie czujesz się już odpowiedzialny za mnie, ba. za moje życie i za to czy coś się złego ze mną stanie, czy wręcz przeciwnie... masz swoje życie, wyrobione o mnie zdanie. skreśliłeś mnie jednym gestem, wyrzuciłeś ze swojego życia. dla ciebie przestałam istnieć. a ja muszę się męczyć z tym co pozostawiłeś mi po sobie. czyli masą wspomnień, którymi co chwilę się duszę, bo nie jestem w stanie uwolnić się od tego wszystkiego co złe, co sprawiło, że uziemiłeś się w moim sercu na dobre.
|
|
 |
wszystko co było między nami za daleko zaszło. nie powinniśmy nigdy się spotkać. żadne z nas nie powinno mówić, że czuje coś więcej niż tylko przyjaźń. znów się zagubiliśmy, a teraz? rozstaliśmy... nie mamy już w sobie żadnego wsparcia. nie jesteśmy przyjaciółmi, lecz największymi wrogami. oboje karmimy siebie kłamstwami, uciekamy od szczerych rozmów, ale co to daje? przecież i tak dobrze wiemy, że kiedyś nadejdzie chwila, gdy będziemy musieli sobie wszystko wyjaśnić. lecz co wtedy zostanie między nami? kolejna pustka, chwila obojętności, czy długotrwały stan, w którym każde z nas będzie miało wyjebane na drugą osobę? nie oszukujmy się. oboje jesteśmy zagubieni w tym świecie. oboje skomplikowaliśmy sobie życie, które nas łączyło... a teraz nie potrafimy zrezygnować z najprostszych rzeczy. nie potrafimy od siebie odejść, a jednak... potrafimy tylko milczeć do siebie. i co z tego mamy? więcej bólu, kolejne upokorzenia? po cholerę nam to? nie lepiej od razu się rozstać i rzucić to?
|
|
 |
byłeś moim przeznaczeniem. wciąż nim jesteś. los nie złączył naszych dróg przypadkiem. on chciał nam w ten sposób coś pokazać, abyśmy wzajemnie o siebie walczyli. lecz co my zrobiliśmy z tym przeznaczeniem? oszukaliśmy je. odsunęliśmy się od siebie, uciekliśmy przed sobą. nie poznaliśmy się nawet dobrze. strach przed łączeniem uczuć stał się dla nas bardziej silniejszy niż, któreś z nas mogło o tym myśleć. oboje potrzebowaliśmy siebie, ale zbliżenia, do których między nami dochodziły sprawiły, że zaczęliśmy odczuwać wewnętrzny niepokój. żadne z nas nie chciało stać się uzależnione od drugiej osoby. wiedzieliśmy czym może zakończyć się jeden pocałunek, a co dopiero dalsze posunięcie... oderwaliśmy się od siebie w jednej chwili. zniszczyliśmy przy tym nie tylko to co na nas czekało, lecz uczucia, które głęboko w nas istniały.
|
|
 |
siedzę w pokoju, przede mną zaledwie światło od monitora. milczę, czasami przerywam ciszę i puszczę jakiś kawałek na poprawę humoru. lecz to już mi nawet nie pomaga. zastanawiam się, o której dzisiaj znów pójdę spać. czy mam brać tabletki na sen i uspokojenie nerwów? ale po chwili przychodzą mi różne myśli do głowy. i tak wiem, że to nic tak naprawdę nie da. nie uspokoję się. przynajmniej nie w ten sposób w jaki chciałabym. zdaję sobie sprawę, że czeka mnie kolejna ciężka noc. ponownie wracają złe sny, koszmary. budzę się w nocy i ciebie wołam. szukam, czy jesteś koło mnie. naglę, kiedy się unoszę dochodzę do siebie i zaczyna wszystko mi się w głowie rozjaśniać. już wiem, że ciebie nie ma.. i nigdy więcej przy mnie nie będzie. pojawia się kolejny ból. próbuję walczyć ze łzami, które spływają coraz to częściej po moich policzkach. toczę walkę sama ze sobą. momentami wysiadając już przy tym wszystkim całkowicie.
|
|
 |
twoja obecność dodawała mi skrzydeł. czułam, że mogłam żyć. potrafiłam oddychać przy tobie. a teraz nie umiem już nic. brakuje mi mobilizacji, silnej motywacji, która sprawiłaby, że dostałabym porządnego kopa w tyłek, który pozwoliłby iść do przodu. nie musiałabym się oglądać za przeszłością. przy tobie nie bałabym się niczego... nigdy z resztą się nie bałam. bo byłeś dla mnie oparciem, takim pocieszeniem. w tobie miałam wszystko to czego pragnęłam. przy tobie czułam się potrzebna i kochana. wiedziałam, że uczucia istnieją. ale nigdy nie spodziewałam się, że to co było może się skończyć w tak drastyczny sposób. jedno, złe posunięcie naszych życiowych kart i wszystko zostało stracone. przegrałam walkę o ciebie.. przegrałam życie z tobą. a w zamian zyskałam wieczną pustkę, której nikt nie jest w stanie wypełnić.
|
|
 |
pusto, cicho, szaro. wokół mnie leżą porozrzucone książki i ubrania. leżę na brzuchu, męczę się z bólem i walczę sama ze sobą. czuję niechęć do życia. brakuje mi siły do tego, aby się pozbierać i zmobilizować w całość. wiem, że czeka mnie duże wyzwanie, ale co ja mogę zrobić, kiedy nie jestem w stanie się na niczym skupić? moja głowa przepełniona jest masą myśli, a serce w zamian przywołuje milion wspomnień. czuję, że utknęłam w jakimś dołku, z którego nie jestem w stanie sama się wydostać. z każdą minutą zagłębiam się w tym coraz bardziej, co sprawia, że niszczę siebie oraz cele, które ustawiłam sobie w życiu. nie ogarniam sama siebie. próbuję uciec od tego, ale to mnie dopada. mam dość.. chcę się wydostać z tego. potrzebuję kogoś, kto mi w tym pomoże...
|
|
 |
przeraża mnie to co się wokół mnie dzieje. przeraża mnie sam fakt tego co się ze mną dzieje.. zaczęłam się zmieniać, buntować. nie wychodzę już z domu bez mocniejszego makijażu, czy odważnego w kolorach i połączeniu stroju. nie boję się, jak kiedyś iść do sklepu i kupić alkohol oraz szlugi. teraz to zaczyna stawać się coraz częstszym przypadkiem u mnie. nie boję się, jak kiedyś pić, czy palić. kiedyś? uciekałam od tego wszystkiego, jak najdalej, bo wiedziałam, jak źle może wszystko się skończyć. jeszcze do niedawna uciekałam od szczerości, mówienia wprost tego co czuję, a teraz? dla mnie to już jest rutyna, że mówię wprost to co mi się nie podoba i nie boję się żadnych ku temu konsekwencji, jakie się za mną niosą. przecież doskonale wiem, że nikogo i tak to nie obchodzi, jak się zmieniam. to co się dzieje jest już...po prostu czasem zwykłą ucieczką. lecz kogo to obchodzi? na pewno nie ich... nie ludzi, których potrzebuję, i na których tak cholernie mi zależy.
|
|
|
|