 |
absurdem jest rozpaczanie nad brakiem miłości. najpierw kurczowo jej szukamy w każdym dostępnym miejscu a później jak ostatnie desperatki lamentujemy nad jej odejściem. generalizując zamieć w sercu, spowodowany pustką jest najrozsądniejszym rozwiązaniem.
|
|
 |
kiedy z Tobą rozmawiam jestem spięta jak prostytutka w kościele.
|
|
 |
paradoksem życia jest to, że otaczają nas ludzie dopóty, dopóki nie zaczniemy ich doceniać.
|
|
 |
i nie żeby mnie interesowało to, że właśnie z nią piszesz. ale nie zdziw się jak dostanie ode mnie na przerwie lecącym zeszytem prosto w tył głowy. ostrzegam bo nie chciałabym Cię niechcący uderzyć kiedy będziesz z nią konwersował. także - chodź od dzisiaj ze spuszczoną głową, misiu! nie chciałabym zrobić krzywdy mojej miłości.
|
|
 |
może i faktycznie mój wzrok zatrzyma się na poziome Twojego rozporka - ale tylko dlatego , że jest tam napis 'stoprocent'. nie myśl sobie kocie, ja nie z tych lalek. / veriolla
|
|
 |
dotykaj mnie. całuj. przytulaj. pieprz. stwierdzisz, że się nie szanuję, bo rozpinam Ci spodnie na trzecim spotkaniu. uznasz mnie za szmatę, ale będę w tym tak dobra, że się uzależnisz. stanę się nieodłączną częścią Twojego młodego życia, będziesz mnie pragnął każdym skrawkiem Twojego ciała. a wtedy, Cię rzucę, pełna satysfakcji. musisz cierpieć, ponosić odpowiedzialność za podłość, która drzemie w każdym facecie.//definicjamiloscii
|
|
 |
byłam jego małą dziewczynką. z nosem, upapranym w czekoladzie. w za dużych butach. tą, którą uwielbiał nosić na barana i troskliwie przytulał, kiedy potknęła się o sznurówki swoich trampek.
jednak każda dziewczynka dorasta. staje się kobietą. tą pewną siebie. radzącą sobie z najmniejszymi problemami. tą, która potrafi samodzielnie wytrzeć sobie wąsy z kakao. jednak w życiu każdej z nas przychodzi moment, kiedy mamy ochotę znów poczuć się beztrosko. mamy ochotę, aby naszym największym problemem było to, że nasz ulubiony miś jest w praniu. niestety chwile dzieciństwa, uciekają bezpowrotnie.
|
|
 |
są takie elementy naszego serca, które umierają bezpowrotnie. którym nawet respiracja nie pomoże, a zmartwychwstanie jest niemożliwością.
|
|
 |
czas nie goi ran tylko pozwala nam zapomnieć o bólu. z dnia nadzień rany mniej krwawią, wspomnienia blakną. jednak odtworzenie tych najmniej przyjemnych jest znacznie łatwiejsze od tych najpiękniejszych. bowiem ludzka psychika zakodowuje bardziej zło względem samych siebie, niż ulotne szczęście.
|
|
 |
do dziś pamiętam kiedy siedziałam na tylnym siedzeniu Twojego samochodu. bose stopy trzymałam za oknem, a wiatr rozwiewał moje kruczoczarne loki. siedziałeś za kierownicą, spoglądając co chwila w lusterko, aby sprawdzić czy nic mi nie jest. w radiu szła nasza ulubiona piosenka, którą wspólnie nuciliśmy. czułam, że mogę wszystko. ale dopiero, kiedy zatrzymałeś wóz, poczułam, że żyję. otwarłeś szarmancko drzwi i biorąc mnie na ręce posadziłeś mnie na dachu samochodu. nie wiedząc co ze mną robisz, niechybnie protestowałam. po chwili, sam się wdrapałeś na dach wraz z gigantycznym koszykiem i subtelnie usiadłeś obok mnie. na moje ramiona zarzuciłeś swoją skórzaną kurtkę, uznając, że jest mi zimno. z koszyka wyjąłeś nasze ulubione białe wino i nalałeś nam po lampce. - po co to wszystko? - spytałam, nie rozumiejąc czemu nie siedzimy na trawie jak normalni, cywilizowani ludzie. - chciałem, żebyś była nieco bliżej nieba, maleńka. nieco bliżej domu, aniele. - wyszeptał, całując mnie po karku.
|
|
|
|