|
rok mija i mi chyba trochę przykro mimo,
ze kurwa nic w tym roku mi nie wyszło, czaisz?
|
|
|
Poniszczona twarz i psychika dziecka,
mówili ze jedyny będzie stał tam, gdzie nikt jeszcze nie stał
Nie pierdolił się, jak nie gra to nie gra,
i chuj, bo gówno to nie piękna poezja
Wstawał późno i późno się kładł spać,
albo nie spał, bo znowu się naćpał
Po kreskach nie pisał, raczej rano gdy zjazd miał
I najszczersze wersy zostawiał na kartkach
Poszło w miasto, co robią bez przerwy,
Narkotyki niszczą ludzi, ale tworzą legendy, mówił,
Nie był sam i miał kogoś kto też pił,
bał się, bo samotność była drogą do śmierci
Znałem go, spotkałem go jeszcze,
zanim tamtej nocy powiedział, ze już nie chcę żyć, zamilkł,
Miał błękitne oczy i nikt go nie kochał oprócz niego
Miał cel ale nigdy nie dotarł
|
|
|
Jak spotkasz ich pozdrów i spytaj jak żyją,
Bo łączyło nas więcej niż przyjaźń i piwo
To smutne, zabiła ich ulica i miłość
I przez to nic już nie będzie jak było
Mieliśmy błękitne oczy i nikt nas nie kochał
Oprócz nas samych, kurwa nikt nas nie kochał, to smutne
I jeśli jeszcze kiedyś ich spotkasz
pozdrów ich proszę i powiedz, ze szkoda mi ich.
|
|
|
Miał plany i szczęście i ego tak wielkie,
że przyznać się do porażki byłoby przekleństwem,
Mówił „co będzie to będzie”,
i robił sobie wrogów gdy walczył o miejsce,
Mówił że by za nią umarł,
kurwa nigdy nie widziałem, żeby ktoś się tak rozumiał,
Wpadał z nią, pił, znał umiar,
ona miała czuć się dobrze, on miał czuwać
Coś pękło, kiedy przyszła codzienność,
i wiesz co, zaczęli żyć na odpierdol
Brak szkoły i pracy i kłótnie, bezsenność
I poszło się jebać im całe ich piękno
Z twarzy zniknął uśmiech, spotkałem go,
powiedział ”nie chcę żyć, idź po wódkę”
Miał błękitne oczy i nikt go nie kochał
oprócz niego i zniknął wraz z iskrą w oczach.
|
|
|
czuł, że ma skrzydła, może latać i nikt nie zdoła mu ich podciąć
i pierdolił ból, który jednak szczęście tłumił non stop
razem mury burzył, on z nią i wkurwił mocno jej stopy,
wie gdzie weszła, świat w oparach wódki głos z nią,
zobaczył, że dla niego świat ten nie ma granic ale ona
nie da rady wciąż tak walczyć z wiatrakami i coś pękło
między nami coś jak mięśni zanik, nie pozwala dojść do siebie,
kwiaty zeschły a my wśród łez sami, on idzie pustą ulicą zegar wybił północ,
gdy coś kazało wybiec w przyszłość,
wybiec myślą na przeciw jak dziwką na szczecin
stał na moście myślał ''czas pierdolić wszystko jak leci'' ,
widział ciało, nagle ją w czerni, jego nie ma obok, dziś już jego nie ma z tobą,
mówił , któryś z kumpli, zrozumiał musi wrócić walczyć teraz o nią obiecał,
że nie będzie łez już nigdy , szczęście wróci znów im
|
|
|
położyła spać się, gdy łza obmyła twarz jej,
kolejny raz zwątpiła w nas i w cały świat i w prawdę,
gdy cały świat im kradł marzenia, świat zabił uczucia,
on już nie był tym kim wcześniej usłyszał, zamilkł, usiadł,
zranić musiał jakoś prawdy szukać, światło zanim miasto poszło spać,
on płacił łzami na głos i oczy, oddech dawał mu natchnienie,
zamiast snu miał drżenie rąk, wrażenie upadł we mgle, ta
serce nie sługa przecież i nie chce słuchać przekleństw i
nie chce widzieć łez i nie bądź smutna więcej
ich setki słów na wietrze ich gesty, ból to piękne,
ból przeciwko światu i całej reszcie
poznał jej wnętrze już u boku stanął razem przygód
nie ... nawet jeżeli ich pozbawią marzeń,
za swoją prawdę mógłbym zabić mówił,
za swoją damę mógłbym walczyć do ostatniej krwi kropli
wziął klucz, trzasnął drzwiami, wyszedł zabić swój krzyk,
zabić ból, wstyd a ty spij, odpocznij.
|
|
|
Miałem odezwać się wczoraj, zrobię to jutro,
Pewnie znów się spotkamy na schodach gdzieś przed szóstą,
I tylko szkoda westchniesz, trudno,
bo dziś twój syn nie jest sobą, chociaż wczoraj jeszcze czuł coś,
i chyba radzę sobie nieźle, kilka płyt mam w dłoniach,
na nich znajdziesz co jest we mnie,
serce zimne, dłonie częściej się trzęsą,
wiesz przez co, ale nic się nie odezwiesz,
mama,
trafie w hajs i kupie Ci kwiaty, kiedyś
spijemy toast za te śmieszne plany
i za to co jeszcze przed nami
ale dziś już nie dzwoń,
dziś zapijam pamięć
ta..i tak dalej, już nie ma mnie jak dawniej i tak dalej,
mam drzwi otwarte i wiem, że dam radę,
przeproszę Ciebie obiecuje, jak tylko wpadnę.
|
|
|
ie odzywałem się przez tydzień i w Twoim głosie słyszę niemoc,
Nie pytasz dokąd idę, ale wiem, że idziesz ze mną,
Tam jutro spotkamy się na chwilę, na pewno
Nie lubię kiedy pytasz czy przyjdę na trzeźwo.
O mnie się nie martw, mama , o mnie się nie martw,
Możesz modlić się za mnie, bo o resztę nie dbam znów,
Ciężko wiesz jakoś przestać pluć na to coś życie i wyciągnąć z serca nóż
Nie tak miało być wiesz, mama, znowu z rana padam na kolanach,
Zamiast mieć plan, mam kaca
i zamiar dziś znów się schlać jak szmata
i nawiać stąd,
Wczoraj znów szukałem śmierci na ulicach,
ale nie martw się, nie pytaj, chyba śmierć nas unika
Przyjdzie czas, wiary nie trać oddychaj,
przeproszę Ciebie pierwszą gdy przegram, oddychaj.
|
|
|
Są takie dni, które zaczynają się dobrze, a potem bez powodu jedno słowo doprowadza Cię do płaczu.
|
|
|
Nigdy nie zapomnę dobrych wspomnień z udziałem osób z którymi już nie rozmawiam.
|
|
|
Oczywiście, że wszystko musiało się zepsuć. Kiedy nagle życie pomalutku zaczyna się układać, kiedy jest odrobinkę lepiej, cały świat niespodziewanie się sypie. I krwawi serce, każde uderzenie potęguje silny, przenikający ból. Cierpi dusza, ślepo szukająca ukojenia w rzeczach, które sprawiają, że tonie coraz głębiej. Cierpi i ciało, pragnące tego szczególnego uścisku, tych jedynych ramion – niedostępnych. Życie daje nadzieje, które potrafi odebrać w jedną sekundę. Maskując nimi agonię, sprawia wrażenie, że wszystko kiedyś może być piękniejsze.
|
|
|
Nic już nie będzie takie samo - ta myśl przestaje cieszyć, kiedy uświadamiam sobie, że za niektórymi rzeczami nie można przestać tęsknić. Nawet jeśli te rzeczy są po prostu złe.
|
|
|
|