 |
życie z dnia nadzień potrafi się kolokfialnie zmienić. nawyki odchodzą w zapomnienie. zawsze po przebudzeniu pierwsze co robiłam, to przeczytanie tych prymitywnych, a jak niezwykłe wiele dających, smsów od Ciebie. teraz telefon służy mi do podświetlenia, kiedy w nocy, w ciemności szukam zapalniczki tylko po to, żeby móc usiąść na rogu łóżka i odpalić papierosa w nadzieji, że uspokoi on moje serce, które wszelkimi siłami stara się wyjść na zewnątrz niczym dziecko tuż przed porodem. nie rozumiem celu tego, że byłeś. przecież wspomnienia bolą, jak żadna inna krzywda, szczególnie fizyczna. skurwysyńsko bolą. w szczególności te najpiękniejsze. wszyscy marzą o wehikule czasu. każdy oddał by wszystko, żeby go mieć. a ja oddałabym wszystko, żeby się go pozbyć. każdej z nocy.
|
|
 |
przeolbrzymi głaz, w moim gardle, uniemożliwiający mówienie. i niemoc, bezsilność na taką skalę, że nawet łzy nie chciały ze mnie wyjść siłą, sprzeciwiając się moim nakazom. 10 piętro. butelka, za oblanie naszej miłości. i upadek. Ciebie i złożonych mi obietnic. mój uprzedni krzyk, że miłość dodaje skrzydeł. zaprzysiężenie, że miłość uskrzydla. Twoja chęć pokazania mi, że się ze mną zgadzasz. a jedyną myślą jaka mną targa, jest chęć ponownego zabicia Cię miłością.
|
|
 |
wpatrując się w smugi papierosowego dymu, widzę Twoje spojrzenie. przecież jest dosłownie wszędzie, a ja mimo wszystko powoli zapominam jak nerwowo skurczały się Twoje tęczówki, kiedy wypowiadałeś dwa,niezwykle prymitywne słowa względem mnie. palę. podoba mi się połączenie Ciebie i powolnej śmierci. z każdą kolejną sekundą, nikotywnowego tańca w moich płucach, jestem corazj bliżej końca. papieros za papierosem. sekunda za sekundą. umieram. raz, dwa, trzy - jestem coraz bliżej Ciebie kochanie.
|
|
 |
nigdy nie posiadałam nic cudowniejszego niż świadomość, zniknięcia z tego brudnego świata. ucieczka i przeniesienie się w najcudowniejsze miejsce na ziemi. w Twoje ramiona, które są moim małym wehikułem, pomagających mi przez chwilę nie istnieć.
|
|
 |
i mogła leżeć na zimnej, marmurowej ziemi, cała potargana, umorusana w tuszu do rzęs. zaziębnięta, w sukience, która swoim wyglądem wcale jej nie przypominała. przechodni patrząc z góry, nie zwracali na nią uwagi. przecież w dłoni trzymała woreczek z białym proszkiem, co równoznaczne było z jej furiactwem, roztargnieniem i głupotą. nie zasługująca na krztę współczucia, przeniosła się na inny marmur. równie zimny. perfekcyjnie odsuwając znicze, ułożyła się płycie, układając głowę tuż przed nagrobkiem. wiedziała, że tylko na jego pomoc może liczyć. tylko on jest w stanie, dać jej ciepło, którego nie zaznała nigdy więcej, zaraz po tym, jak wyrwano go z jej objęć, zakopując 5 metrów pod ziemią.
|
|
 |
szept jest najbardziej podniecającą formą rozmowy. lubię kiedy szepczesz w moje usta. rozchylone, gotowe i zwarte do konwersacji. mimo sprzeciwów, zapełniające się Twoim oddechem zamiast słowami odpowiedzi.
|
|
 |
umierała. umierała chcąc pożegnać ten irracjonalny świat, który wywoływał w niej jedynie skrajne emocje, nazywane płaczem i strachem. na tyle przerażającym, że potrafił skruptulatnie przeszyć ją od środka, pozostawiając abstrakcyjne uczucie. silniejsze od fizycznego bólu. obrzydliwie niszczące jej wnętrze. wyżerające jej wnętrzności w sposób chory, straszny, sprawiający cierpienie równe bólowi całego świata. łączące każdą z łez wylanych na ziemi, każdy krzyk rozpaczy, rozdzierający usta, tłumiący błagania o pomoc, której nikt nie był w stanie, nawet sobie wyimaginować, o jej udzieleniu, chęci udzielenia - nie wspominając. pozostawiona sama sobie, pragnęła śmierci, której nie potrafiła zaznać. która była jedynym racjonalnym rozwiązaniem. ukracającym jej cierpienia. umrzeć jest łatwo, żyć znacznie trudniej.
|
|
 |
spojrzała smutno w jego stronę. uśmiechnęła się. to w końcu ona pozwoliła mu odejść. kochała go tak mocno, że była nawet skłonna pozbawić cię sensu życia. wiedziała, że z tamtą drugą będzie szczęśliwszy. wiedziała też, że bez niego będzie jej ciężko. nikt nie rozumiał jej decyzji. ale ona i tak wiedziała, że postąpiła właściwie. wiedziała też, że pewnie nieraz spotka go z nią. lecz gdy zobaczy jego uśmiech znów będzie szczęśliwa.
|
|
 |
tak kurwa , będę cholernie niezależna . najpierw rozkocham ciebie we mnie , później się tobą pobawię , w końcu powiem że nie ma dla nas nadziei i zakończę te przedstawienie . później upije się do cna , a może przy okazji wyciągnę rękę po jakiś rozweselacz . przy okazji pójdę na jakąś zajebistą imprezę gdzie odpicuje się lepiej niż Xzibit w swoim programie samochody . tam zrobię ten sam trik z facetami co z tobą , ale może jakiegoś wyciągnę do pobliskiego hotelu , wszystko przecież kochanie może się zdażyć . a może będę na tyle parszywa , ze zrobię zdjęcie podczas igraszek z .. ee nawet nie wiem jak on ma na imię , mniejsza z tym .. i wyślę Ci w wiadomości z pozdrowieniami . czy nie uważasz , że twoje pierwsze słowa naciągnięte ci na język na mój temat będą brzmiały : zimna suka ? lub coś w podobie ? nie zaprzeczaj i tak wiem , że cię to zaboli .
|
|
 |
mam już dość udawania, ze wszystko jest w porządku. tak otaczają mnie cudowni ludzie, którzy są dla mnie ważni czuje się przy nich szczęśliwa jestem uśmiechnięta nie to nie jest udawany uśmiech jest jak najbardziej szczery bo bardzo dobrze jest mi w ich towarzystwie. niby wszystko jest ok, ale brakuje mi tej jednej osoby, która pocałuje, przytuli. nie jestem sama, lecz samotność mi dokucza. potrzebna mi jest osoba która doceni, zaakceptuje taką jaką jestem. tak wiem. oni też mnie doceniają, ufają tak jak ja im. ale jednak to nie to samo.
|
|
 |
Będziecie mijać się na każdym szkolnym korytarzu , pisać na GG i wysyłać SMS-y , ale nigdy nie podejdziecie do siebie i nie porozmawiacie..
|
|
 |
Jak jest w życiu to Ty sam już dobrze wiesz jak. Jak narkotyk, miłość uzależnia. Wiele przejść trzeba, nie ma łatwo, wierz mi. Co dzień żegnam, kolejny piękny dzień. Jak jest w życiu to Ty sam dobrze wiesz raczej. Ktoś nosi uśmiech na ustach mimo że serce płacze. Czasem ja też przed światem chowam się gdzieś i.. .. i wtedy zawsze znajdzie mnie ktoś komu zależy.
|
|
|
|