 |
|
wychodzę na dwór, wkładam słuchawki w uszy i włączam najsmutniejszą piosenkę, związaną z nami. do oczu cisną się łzy, jedna spływa po moim policzku. wycieram ją, obiecując sobie, że kiedy następnym razem usłyszę ten utwór nie dam zaszklić się oczom.
|
|
 |
|
Pamiętam jak po raz pierwszy po mnie przyszedł.Jak w pospiechu o mało co bym nie spadłam ze schodów potykając sie o własne nogi.Pamiętam jak próbował ukryć swój śmiech mówiąc,żebym się nie śpieszyła,że poczeka tyle ile będzie trzeba.Tak słodko się wtedy uśmiechał.Ale wtedy nie zauważałam tego uśmiechu.Pamiętam jak na każdym spotkaniu robiłam z siebie kompletną kretynkę.Jak potykałam się na prostej drodze,jak wpadałam na przechodnów i w kałużę,czy jak ganiałam za swoim psem,który urwał mi sie ze smyczy.Pamiętam wszystko,tak jakby to wydarzyło się wczoraj,a nie rok temu.Tęsknie za tamtymi czasami,za wspólnymi chwilami.Za jego uśmiechem,którym zarażał wszystkich,za spojrzeniem,które za każdym razem mnie onieśmielało,za dotykiem,który koił mój ból lepiej aniżeli najlepsze lekarstwo.Tęsknie za nim całym wylewając łzy,że dałam mu tak po prostu odejść..Że piwerw go tylko lubiłam,a w chwili,gdy odszedł...Pokochałam.. || pozorna
|
|
 |
|
tak ciężko przyznać mi się nawet przed samą sobą jak bardzo mi Ciebie brakuje.
|
|
 |
|
już nie boli. wystarczająco bolało do tej pory. mam w sercu pustkę. nic już nie czuje.
|
|
 |
|
Miłość to fizjologiczna psychoza. Całkowite zawężenie procesów poznawczych i intelektualnych. Zaburzenie świadomości. Rozszczepienie emocji i działania. Bywa nieuleczalna.
|
|
 |
|
Dlaczego wszystko obraca się przeciwko mnie? Bo sama jestem przeciwko sobie. Niszczę się systematycznie, nie daję sobie żadnej szansy. Dokonuję okrutnego mordu na sobie.
|
|
 |
|
i móc obudzić się pewnego dnia, i pomyśleć, że ma się dla kogo wstać z tego cholernego łóżka, że ma się dla kogo zrobić na bóstwo, że ma się dla kogo żyć...
|
|
 |
|
Gdy tylko wstawała patrzył na nią tak jakby miała zaraz odejść i już nie wrócić. Gdy on wstawał było zupełnie tak samo. A mimo to nie rozmawiali ze sobą.
|
|
 |
|
Jej się nigdy donikąd nie spieszyło.
Przez życie szła wolno, spokojnie,
raz po raz zdarzało się, że niedbale,
ale nie czuła presji czasu. Poruszała się
spokojnie, nie znała czasowych oganiczeń..
Godzina nie miała sześćdziesięciu minut,
doba nie składała się z dwudziestu czyterech
godzin. W jej życiu wszystko było
wyraźnie nagięte..
|
|
 |
|
Ona stała tam, na wzgórzu - czuła się
trochę samotnie..
W dłoni trzymała niepewnie szary
balonik. Czekała na niego.
Czekała od momentu,
w którym przpadkiem minęli
się na ulicy..
|
|
 |
|
Otwarła przeszłość,
zamknęła teraźniejszość..
Tonęła w niepoukładanych
skrawkach wspomnień.
|
|
|
|