|
nienawidzę swojego życia i moich bezsensownych decyzji. CHCĘ CIĘ KOCHAĆ!!!
|
|
|
potrzebuję terapii. moblo był moim psychoterapeutą. może pomoże mi też z miłością. pomożesz?
|
|
|
zakochałem się. i to tak mocno. z pierdolnięciem. tak jak chciałem. o tym pierdolnięciu mówiłem non stop. nie żałuję. tylko ta miłość boli. przez niepewność. bo co, jeśli nie jest odwzajemniona? przez błędy. które popełniłem. przez słowa. napisane i wypowiedziane. przez kłamstwa. albo raczej nie mówienie prawdy. ze strachu. przez złość. wyniesioną z domu. przez problemy. ciągnące się jak smród po gaciach. przez wydarzenia. nie do opowiedzenia. chcę nadal Cię kochać? chcę czuć to pierdolnięcie przez wieczność. nie chcę się przy Tobie bać. ani siebie, ani Ciebie, ani swoich uczuć.
|
|
|
najgorsza jest chwila, gdy człowiek się zakochuje. właśnie ten moment jest najgorszy. ten krótszy lub dłuższy okres czasu, kiedy to następuje. wtedy najbardziej rozdziera serce. wyrywa kawałek po kawałku. to jest największy ból. tylko jest problem. jeden, ale dość istotny. nie zdajemy sobie o nim sprawy. oddając te kawałki serca drugiej osobie, krwawimy. nie da się tego krwawienia zatrzymać. ale go nie czujemy. jesteśmy naćpani. odurzeni, uczuciem. przywiązaniem. zaangażowaniem. zauroczeniem. pożądaniem. uśmiechami. poświęceniem. wreszcie miłością. narkotyk przestaje działać, gdy coś się jebie. gdy są wątpliwości. gdy jest odrzucenie. gdy popełni się głupi błąd. ten ból zaczyna rozrywać serce. i to tak cholernie boli. MNIE to tak cholernie boli.
|
|
|
"Ja jako pierwsza pod sercem Cię noszę. Ja o Twe zdrowie najgoręcej proszę. Jestem przy Tobie od pierwszego grama. Tyś mój świat cały, a ja... Twoja mama." *.*
|
|
|
Szłam do Ciebie, padał deszcz, a wiatr połamał mi parasolkę. Wtedy on rozłożył nade mną swoją. Zapytał jak minął mi dzień i czemu nie ubrałam szalika. Zapiął mi ostatni guzik w kurtce i powiedział, że jestem piękna nawet w strugach deszczu rozmywającego mój makijaż. Wtedy stanęliśmy pod Twoimi drzwiami, a on zapytał mnie czy to tutaj. A ja uświadomiłam sobie, że już nie. Że to już nie tutaj.
|
|
|
Przychodzi tu. I pisze. Zbłąkana dusza. Pragnąca, by ktoś ją wysłuchał. Zbyt nieśmiała, by poprosić o to głośno. Przepełniona obawami, że w bezpośredniej konfrontacji spotka się z odrzutem. Szyderczym śmiechem, który wykpi jej nadzieje na zrozumienie.
|
|
|
Irracjonalne jest to, że pojawiam się tu znienacka, po półtora roku, żeby napisać jedynie te kilkadziesiąt słów i na nowo zniknąć. Jestem osiem lat starsza, niż w momencie, kiedy pojawiły się tu moje pierwsze teksty - i pewnym faktem jest to, że ta strona i ten profil wciąż we mnie żyje, jako początek czegoś, co mocno mnie kształtowało i budowało jako człowieka. Czuję się tak jakbym chodziła po opuszczonym cmentarzu, gdzie leży tylko to, co materialne, ale tak wyraźnie odczuwasz to, co wewnątrz... :)
|
|
|
Gdzieś mam jego przeszłość, bo pamiętam swoją. Gdzieś mam to, co mówią o tym, jaki potrafił być - ja też nie świeciłam przykładem. Ranił, łamał serca, pozostawiał po sobie bałagan... i dzisiaj powinnam może obawiać się, że to samo zrobi tu, w moim życiu. Sęk w tym, że ja też bez głębszych słów wyjaśnień oświadczałam, że "to nie to" i wypisywałam się z czyjegoś jutro, które tak skrzętnie planował z moim udziałem. Odwracałam się na widok łez, nic sobie z nich nie robiąc. Zgasiłam empatię. Zobojętniałam na uczucia innych. Poszliśmy w dalszą podróż z życia - z takimi bagażami. Absolutnie nienastawieni na to, że w naszej relacji możemy napotkać na coś wartego uwagi na dłużej, ale zaciekawieni tym, co może nam dać. Minęły setki wspólnych dni, siedzimy w tym samym pociągu życia, a na każdej stacji wysiadamy razem, żeby zobaczyć i doświadczyć jak najwięcej - ale wspólnie.
|
|
|
Najtrudniej jest liczyć do dwudziestu czterech. Doba ma cholernie trudny wymiar, bo czujesz ciężar każdej przemijającej godziny - dzisiaj, w dniu który się nie powtórzy, nie wróci. Liczeniu do dwudziestu czterech towarzyszy przemijanie i umykająca szansa. Wewnętrznie czujesz, że powinieneś wykorzystać moment, wziąć się w garść, pójść po "swoje". Tylko co jest "twoje"? W każdych kolejnych dwudziestu czterech godzinach błyska pytanie, jak je przeżyć, by znów nie znaleźć się w martwym punkcie, gdzie po prostu nic nie wiesz. Teraz upijasz łyk herbaty, dwudziesta trzecia trzydzieści. Za moment minie kolejna pełna doba, położysz się do łóżka, zamkniesz oczy i pomyślisz o swoich marzeniach. Przyjdą kolejne dwadzieścia cztery godziny - czy odważysz się zawalczyć o to, by nie marzyć... a wspominać?
|
|
|
Życie jest okrutne, kiedy znowu dzielę towar na zegarku pięć po szóstej i chuj. Niepotrzebny mi nikt.
|
|
|
Ten rok to porażki, zero sukcesów, ekscesy z jakimiś pannami.
|
|
|
|