 |
bez Ciebie nie daję rady,wróć.
|
|
 |
kolejny dzień bez Ciebie.. nie potrafię już normalnie funkcjonować,oglądając twoje zdjęcia ciężko mi oddychać. dlaczego już Cię nie ma? dlaczego los rozdzielił nasze serca? nie wiem,jak stawiać kroki. na prawdę nie chcę tak żyć.. zgubiłam drogę,zgubiłam samą siebie. gdzie jesteś? wylewam znów krople łez. jak dalej iść,kiedy nie ma obok osoby,która dawała ci bezpieczeństwo każdej chwili? wróć,bo bez Ciebie jest mi ciężko..
|
|
 |
czuję,jak serce krwawi,całe życie spadło na dno. łzy skraplają się po bladych policzkach. kolejna noc bezsenna,kiedy ból nie pozwala mi zasnąć. tak wiele myśli krążą w mojej głowie,tak wiele pytań chcę Ci zadać,ale czy usłyszysz mój głos? dlaczego odwracasz wzrok,kiedy cierpię? gdzie jesteś dziś? z Tobą świat był piękny,bez Ciebie odczuwam,że opadam coraz niżej. wróć i pokaż mi po raz kolejny,czym jest szczęście. pomóż mi wstać i stawiać kroki,jak dawniej. wskaż drogę,którą muszę przejść bez Ciebie.
|
|
 |
wiem,jak bardzo mnie nienawidzisz.
|
|
 |
|
Wstaje rano wmawiam sobie że dam radę, staram się uśmiechać pokazywać że jest dobrze ale ile razy można oszukiwać siebie, ile razy można ukrywać płacz. Ile razy można upadac by nie podnieść się już nigdy. No ile razy powiesz mi?
|
|
 |
"wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to właśnie za Tobą będę tęsknić najbardziej."
|
|
 |
popełniłam błąd,dziś to wiem.wybacz
|
|
 |
przepraszam, że nie spełniam oczekiwań większości. przepraszam, że podążam własną drogą, rozważnie stawiając kroki. przepraszam, że mam własne zdanie, którego potrafię bronić jak lwica. przepraszam, że czasami słucham podszeptów serca. przepraszam, że nie pozwolę sobie na bycie marionetką w czyichś rękach. przepraszam, że mówię to co myślę, choć czasami wypadałoby się ugryźć w język. przepraszam, że jestem sobą, bo najwidoczniej ten fakt boli Cię najbardziej.
|
|
 |
skarbie, co powiesz na mały spacer? złap moją dłoń, a ja poprowadzę Cię alejkami mojej duszy. poznasz wszystkie lęki, wszystkie demony skryte we mnie, poznasz mnie od środka, od podstaw. zobaczysz to, czego nikt jeszcze nie widział. zatrzymując się na kolejnych rozwidleniach, opowiem Ci o wzlotach i upadkach, o chwilach, które wywoływały śmiech i wyciskały łzy. nie ukryję żadnej tajemnicy, obiecuję. zrzucę maskę, opadnie kurtyna, zobaczysz prawdziwą mnie. tylko zanim zaczniemy, daj mi słowo, kochany. daj mi słowo, że po tym wszystkim zostaniesz, że nie uciekniesz przerażony. przyrzeknij proszę, że nie zlękniesz się tej słabszej strony mnie. tej, która wymaga opieki i miłości. dostałeś szansę, o jakiej inni mogą pomarzyć. nie zmarnuj jej.
|
|
 |
nie mam już sił na kłótnie. nie mam sił na powtarzanie Ci do znużenia jak bardzo Cię kocham. nie mam sił na walkę pomiędzy Tobą a nimi, bo wiesz, jak mocno kocham was wspólnie. wprowadziłeś mnie między wasze szeregi, pozwoliłeś poczuć się akceptowaną i chcianą. nie odbieraj mi tego teraz. nie kiedy otworzyłam na nich serce.
|
|
 |
gdy tylko drzwi zamknęły się z hukiem, a on zniknął z moich oczu, wszystko nagle pękło. z płaczem pobiegłam do pokoju w głowie tworząc najczarniejsze scenariusze. wychodząc odebrał mi wszystko. sprawił, że spadłam na same dno, umarłam. telefon rozproszył ciemność panującą dookoła ukazując na ekranie imię przyjaciółki. nie umiałam już nawet udawać, ona i tak dobrze wiedziała o co chodzi. po kilkunastu minutach była obok, uspokajała, starała się doprowadzić do porządku, zabrała do ludzi, którzy tak wiele znaczą. ale nawet to nie przyniosło ukojenia, bo on tam był, bo udawał jakby nic się nie stało. gdy ja pękałam od środka on bawił się w najlepsze. był blisko, ale tak daleko. był, choć na tę chwilę nie mogłam go nazwać moim.
|
|
|
|