|
moje serce kocha, więc nie mów, że jest niczyje.
|
|
|
patrzyłam na niego sklejonymi od łez rzęsami. - jeśli odejdziesz, mój świat bez Ciebie runie - wyszlochałam. - jesteś moim początkiem, moją podporą - kontynuowałam, a on ciągle milczał. kurczowo złapałam się jego prawej dłoni. - nie odchodź, nie po tym, co przeżyliśmy - zawahał się i wziął mnie w swoje ramiona. zrozumiał, że nikt nie jest w stanie dać mu tak wiele. oddałam mu całe swoje serce.
|
|
|
paliłam kilka paczek papierosów dziennie, jedna po drugiej. nie byłam w stanie wytrzymać kolejnych dni bez jego obecności. zatruł moje serce. i chyba nigdy nie sądził, że przyczyni się także do zatrucia moich płuc.
|
|
|
pokochałam skurwiela, spierdoliłam sobie życie.
|
|
|
kiedy odszedł, skradł moją całą radość. zgasił coś, co rozświetlało moje życie.
|
|
|
gdyby tylko wiedział, co moje serce wyprawia na jego widok.
|
|
|
jego oczy jak spadające gwiazdy zwiastowały nowy, lepszy świat.
|
|
|
jak nigdy potrzebowałam go obok. chciałam, by odgonił wszystkie raniące mnie sprawy, otulił swoim męskim ramieniem, które gwarantowało moje bezpieczeństwo. dotyk jego dłoni, oddech na moim karku i cudowne, blade usta sprawiały, że miałam siłę, by żyć.
|
|
|
mam w domu szklanki, które były kiedyś słoiczkami od nutelli.
|
|
|
moje motyle, które miałam w brzuchu, już dawno są martwe. za to zalęgły się ćmy. łaskoczą mnie od środka co noc. kiedy myślę o nim, serce staje się dla nich światłem, do którego chcą jak najszybciej dotrzeć.
|
|
|
co wieczór tak jak dym papierosowy, wciągałam jego zapach do płuc.
|
|
|
lubię mój metr osiemdziesiąt pięć, mam tak blisko do jego ust.
|
|
|
|