 |
|
Wiesz, myślę, że chciałabym Ci wybaczyć. Tak naprawdę zapomnieć, potrafić machnąć ręką i mijając Cię, uśmiechnąć się bez żadnej ironii i ukłucia żalu. Chciałabym życzyć Ci szczęścia, mimo tego, że Ty moje spierdoliłeś. Pozbyć się z serca tego cienia, który przybiera Twój kształt, żeby nic więcej go nie zatruwało. Naprawdę chciałabym, ale nie potrafię. Nadal są przecież noce kiedy pamiętam, przypominam sobie każdy dzień po Twoim odejściu i nie umiem zdecydować się, który był najgorszy, bo każdy łamał serce na nowo. Wiem ile łez wylałam, ile razy dawałeś i łamałeś obietnice, ile razy wybaczałam zupełnie bez sensu. Przypominam sobie całe Twoje skurwysyństwo, to jak głęboko w dupie miałeś fakt, że cierpię, że kręciłeś tym nożem w moich plecach z uśmiechem na ustach. Chciałabym wybaczyć, ale nie umiem tego zrobić komuś, kto tak wiele spierdolił, komuś od kogo nawet nie usłyszałam "przepraszam", choć przecież kiedyś twierdził, że kocha. Nie wybaczę, nie zapomnę, nienawidzę./esperer
|
|
 |
|
i w tym całym syfie w którym żyje na co dzień dostaje wiadomość od Ciebie. i chcesz wyjść, pogadać, na fajkę, na piwo, kończymy przy 4 piwach i paczce fajek, gadamy, śmiejemy się jakby miesiąc 'niegadania' nic dla nas nie znaczył, jakby go nie było i znów zbijamy sobie piątki i znów tylko my rozumiemy swoje sarkastyczno-ironiczne docinki, dziękuje
|
|
 |
|
Wiesz, że kocham płakać tylko wtedy, gdy pada deszcz? Że potrafię tłumić w sobie emocje miesiącami i cierpliwie czekać, czekać na to, aż poczuję na sobie delikatne muśnięcie pierwszej kropli? Wiesz, że kocham wtedy życie? To uczucie, że mogę wyjść na ulicę z podniesioną głową i mogę iść przed siebie bez obawy, że każdy wzrok będzie skierowany ku mnie? Razem z deszczem odchodzą moje zmartwienia. Odchodzi wszystko, co zżera mnie od środka. Łzy stają się niewidzialną słabością, która mnie opuszcza. Opuszcza na chwilę i wraca z każdym dniem, aż do kolejnego momentu pojawienia się pierwszej kropli. W międzyczasie szumi we mnie wiatr. Silny i porywczy
|
|
 |
|
I proszę, nie dzwoń, po prostu przyjedź, można u mnie palić.
|
|
 |
|
wszyscy siedzimy i myślimy o ludziach którzy odeszli z naszego życia
|
|
 |
|
Ale nagle zjawiasz się ty i robisz dziwny szum
|
|
 |
|
Jesteś ryzykiem, które zawsze podejmę.
|
|
 |
|
teraz zostań, tak na dłużej,proszę
|
|
 |
|
mogliby mnie przynajmniej ostrzegać, kiedy chcą odejść, a nie odwracają się w najmniej spodziewanym momencie..
|
|
 |
|
i jestem tego świadoma, że dokładnie teraz biegnę po swoje marzenia, dosłownie po trupach do celu, dosłownie tracąc przy tym wszystkich moich bliskich, ale czego się nie robi dla osiągnięcia kulminacyjnego momentu swojego życia?
|
|
 |
|
ciągle tylko pachnę fajkami i męskimi perfumami, ciągle inne silne ramiona odprowadzają mnie wstawioną pod dom, ciągle tylko wchodze i wychodzę z barów, ciagle tylko odpalam szluga i widzę ile z dymem zycia mi ucieka
|
|
 |
|
wierzę głęboko, że gdzieś po drugiej stronie świata, czeka na mnie mój mężczyzna i jest dokładnie taki o jakim marzę.
|
|
|
|