 |
[1] Siedzę naprzeciwko Ciebie, uśmiecham się, skręcam jointa, wiem, że cholernie mnie teraz pragniesz, widzę to w Twoich oczach, a mnie to kręci, bo mogę się bawić Tobą, mogę zrobić co tylko chcę, a Ty tak po prostu będziesz mi posłuszny, śmieszne, kiedyś było na odwrót, jak to życie lubi nas zaskakiwać, teraz Ty nic dla mnie nie znaczysz, a ja dla Ciebie o wiele za dużo, wiem to dobrze, jestem pewna, że to uczucie Cię zniszczy, ale trudno. Podpalam jointa, tak, tego mi było trzeba, opieram głowę o oparcie fotela, jest mi tak dobrze, a Ty ciągle na mnie patrzysz, a mnie to bawi i znów się śmieję i podchodzi jakiś chłopak, niby zajarać ze mną, ale dobrze wiem, że nie chodzi o jaranie, rozmawiamy, ciągle się przybliża, a Ty się coraz bardziej denerwujesz. Wstaję, podchodzę do znajomych, śmieję się, popijam to wszystko wódką, bo toast urodzinowy, to wszystko jest tak śmieszne, gdyby nie ja nigdy by Cię tu nie było, to moja ekipa, a ja Cię do niej wciągnęłam. / believe.me
|
|
 |
[2] Wciągnęłam Cię do największego bagna, zniszczyłam Cię, zaraz po tym jak Ty zniszczyłeś mnie. I nigdy nie mów, że do siebie pasujemy, przecież widzisz co zrobiliśmy, popatrz wstecz, nigdy tacy nie byliśmy. Wspomnij swoje życie zanim mnie spotkałeś. Melanże z kumplami, w męskim gronie, z wódką, ale bez ciągów. Teraz popatrz na to co jest teraz. Dziwki, jaranie, wódka, zgony, pierdolone samobójstwa znajomych, ciągi, narkotyki, ciągłe melanże i brak jakichkolwiek hamulców. A to wszystko przeze mnie, to przeze mnie, to ja Cię z nimi zapoznałam. I widzę jak się staczasz, bo pojawiłam się w Twoim życiu i widzę jak niszczę każdego, kto chce ze mną się zaprzyjaźnić, bo dla nich to życie jest tak zajebiste, bo go nie znają. Ale to wszystko uzależnia. I ja już dawno straciłam nad tym kontrolę. / believe.me
|
|
 |
budząc się szybko pobiegłam do łazienki. nadal są, więc to nie był sen.
|
|
 |
Widzisz? Nie ma Cię teraz ze mną, a ja czuję się dobrze, nawet bardzo. Idę do szkoły i myślę jak jest zajebiście, przechodzę przez jezdnię i wiem, że wszystko jest okej, biegnę na autobus i jestem pewna, że może być tylko lepiej. Kiedyś twierdziłam, że nie potrafię się uwolnić od Ciebie, że zawsze będziesz częścią mojego życia, a teraz? Proszę Cię, nie znaczysz już nic, zupełnie nic, jesteś jak śmieć, kurwa, jak śmieć, a nigdy nikogo nie porównywałam do śmieci. Ale dobrze wiem, że kiedyś będziesz żałował, że nam nie wyszło. Kiedyś będziesz wyrzucał sobie, że pozwoliłeś mi kiedykolwiek, żebym odeszła. Kiedyś będziesz tak cholernie zazdrosny, bo przecież dobrze wiesz, co robię wieczorami. Kiedyś specjalnie przyjdziesz na tą samą imprezę, co ja, żeby tylko popatrzeć na mnie, zapewniam Cię. Będziesz miał mnie przed oczami 24 h na dobę i to wszystko będzie Cię zabijało od środka, bo będziesz wiedział ,że zjebałeś, zjebałeś tak bardzo, że nic teraz nie możesz zrobić. / believe.me
|
|
 |
nie mam żadnej pewności, że jutro to wszystko nie zniknie.
|
|
 |
trzymając go za rękę oczami wyobraźni wracałam do tamtych czasów. wyobraziłam sobie, że to właśnie z nim idę, uśmiechając się od ucha do ucha, drocząc się o najmniejszą rzecz. powróciłam dopiero przechodząc przez to najważniejsze miejsce. mocniej ścisnęłam trzymającą mnie dłoń, z całych sił powstrzymując wybuch płaczu. wciąż to we mnie siedzi. nie, to nie było głupie zauroczenie i mimo, że mówię, że już dawno mi przeszło, to tak wcale nie jest. po prostu ta odpowiedź jest łatwiejsza i mniej bolesna.
|
|
 |
nie kłam, chociaż ten jeden raz kurwa nie kłam. chwaliłaś się mną? pokładałaś we mnie nadzieje? uważałaś za najcudowniejsze dziecko? nie pierdol. wiem co o mnie mówisz innym, wiem że jestem dla ciebie nikim. masz problem, bo piję i palę? proszę, nie dbam o to. poczuj tą jebaną bezsilność. przegapiłaś swój czas. po tylu latach nie masz prawa bawić się w cudowną, opiekuńczą, dumną ze swojego dziecka matkę. a wiesz co jest w tym wszystkim najlepsze? dopiero teraz to zauważyłam. przez tą wieczną samotność, krytykę, odrzucenie, po prostu się boję. nie potrafię zaufać ludziom. nie potrafię pokochać. nie potrafię normalnie funkcjonować. za każdym razem, gdy cały dzień uśmiech nie schodzi mi z ust, jednym słowem potrafisz wszystko zamienić w paniczny szloch. więc teraz odpuść sobie robienie mi wyrzutów sumienia i najnormalniej się odpierdol.
|
|
 |
"boże, gdzie ty masz serce? nie czuję go"
|
|
 |
i znowu w mojej głowie pojawia się stanowczo zbyt dużo pytań.
|
|
 |
prawdę mówiąc z moimi uczuciami jest dokładnie tak jak z moim pokojem. nic nie jest na swoim miejscu. nie jesteś w stanie bezpiecznie przejść, bo w każdej chwili możesz potknąć się o coś lub wbić do stopy. nie usiądziesz na łóżku, bo praktycznie nie ma na nim miejsca. książki walają się po wszystkich możliwych zakamarkach. fiolki z lekami rozsypane na komodzie. kompletny chaos. zdesperowana mama codziennie próbuje choć odrobinę to wszystko ogarnąć, ale na końcu zawsze wraca do poprzedniej formy, a nawet jeszcze gorszej.
|
|
 |
z dziwnych powodów nie mogłam przestać się uśmiechać.
|
|
|
|