 |
Zasypiam. Jeszcze szybko spoglądam na wyświetlacz telefonu mając cichą nadzieję, że choć pomimo tego, że jest to wręcz nierealne i niemożliwe bo zerkam na niego co 2 minuty , będzie tam wiadomość od Ciebie. Nie ma. Nie ma tej pieprzonej koperty. I wiem, że już nigdy jej nie będzie.
|
|
 |
Przytul mnie. Powiedz, że damy radę. Że będziesz silny, nie zostawisz mnie tu. Powiedz, że wcale się nie staczam, że nie ciągniemy się razem ku dołowi. Błagam... nie trzęś się tak. Bardzo drżą Ci dłonie. Obiecaj mi, że wszystko wróci do normy, a my pójdziemy naprzód ~ chimica
|
|
 |
#2 Po wódce, kiedy bez słów zaczęliśmy ściągać z siebie ubrania? Czy jeszcze później, gdy mijaliśmy się w szkole, witając buziakiem, a w głowie przewijały się dowody naszej cholernej słabości do siebie? Kiedy to się zaczęło, w której chwili zaczęliśmy się tak uwielbiać? ~ chimica
|
|
 |
#1 W którym momencie to się zaczęło? Już wtedy, tam na chodniku w środku miasta, kiedy podaliśmy sobie dłonie i powiedzieliśmy własne imiona, stojąc przy moim facecie, a zarazem Twoim przyjacielu? A może potem, po kilku dniach, kiedy już przed rozpoczęciem roku wybrałam się z Wami na papierosa? Czy to były pierwsze dni szkoły? Czy dopiero kolejne tygodnie, kiedy na powrót stałam się wolna? Podczas tamtych rozmów, gdy prosiłeś zarówno mnie jak i jego, byśmy się ogarnęli i wrócili do siebie? Czy też godząc się ze stanem rzeczy, a jednocześnie zaczynając śmielej ze mną rozmawiać? Na szkolnym korytarzu, kiedy zostawiałeś własnego przyjaciela, tak bliskiego mi kiedyś i przychodziłeś porozmawiać ze mną? A może w trakcie pierwszej wspólnej imprezy, kiedy zaczęliśmy całować się, oddaleni na metr od człowieka, który świadomy tego, najpewniej by nas tam zabił? ~ chimica
|
|
 |
Podoba mi się jak na mnie reagujesz, jak peszysz się lekko, uśmiechasz się, prosisz o buziaki, leżysz ze mną kilka godzin i mówisz mi o tym, czego nie mówiłeś żadnej innej, opowiadasz mi o swoich byłych, i o wszystkich imprezach, i o idiotycznych akcjach, przypałach, bierzesz marker i piszesz mi na biodrze swoje imię z serduszkiem, zabierasz laptopa i konwersujesz z moją przyjaciółką. Tak cholernie wpisujesz się w moje życie, a ja nie potrafię Cię hamować ~ chimica
|
|
 |
|
chciałabym, żebyś usiadł przy mnie i otarł moje łzy wtedy, kiedy najbardziej cię potrzebuję, a ciebie tutaj nie ma. rozmawiam z tobą, ale powiedz, czy ty mnie w ogóle słyszysz? zadzwoniłabym do ciebie, ale nie wiem czy jest taki numer, który połączy mnie z tobą, poza tym, czy bóg poszedłby na taki układ? byłam u ciebie, ale kolejny raz zastałam chłodny marmur. wciąż wyobrażam sobie, że zastanę tam ciebie, we własnej osobie, że otulisz mnie swoim ramieniem jak dawniej i porozmawiamy, tak po prostu. dziś jak nigdy potrzebuję twego wsparcia przyjacielu. wiem, że miałam dać ci spokój byś mógł odejść bez wyrzutów sumienia lecz nie potrafię, tak bardzo tęsknię./irrnormal
|
|
 |
Chciej mnie na co dzień, o poranku, do kawy ~ chimica
|
|
 |
Za każdym razem po prostu coś mi nie pasuje w tej sytuacji, a Ty irytujesz się już kompletnym niedoborem mojej osoby, wliczając w to durne buziaki na powitanie. Wkurzasz się i łapiąc mnie za ramiona, torujesz drogę, by chwilę potem mocno przycisnąć wargi do mojego policzka. Krótkie "cześć", po którym jeszcze przez chwilę jesteś tak maksymalnie blisko, kiedy na nowo tworzysz mętlik i znów mam ochotę powtórzyć wszystko to, co mieliśmy zostawić za sobą i odrzucić w niepamięć ~ chimica
|
|
 |
Przepraszam za każdy z tamtych sygnałów, które dały Ci do zrozumienia, że nasze pocałunki czy jakakolwiek inna forma zbliżenia, będą się powtarzały. Przepraszam za każde czułe słowo i każdą prowokację, które tak bardzo zachęciły Cię do mnie. Przepraszam za otwartość, bezpośredniość i danie Ci możliwości spróbowania ze mną tak wielu rzeczy, które dzisiaj pozostawiają niedosyt i cholerną ochotę na więcej. Przepraszam, że odmawiam, lecz walczę o swoje serce, które jest zbyt słabe, by poradzić sobie z traktowaniem Cię z dystansem ~ chimica
|
|
 |
Tak jakby coś siedziało mi przy uchu i wciąż zachęcało do Ciebie. Kusi. To coś przejmuje nade mną kontrolę. Nad moimi rękoma, które piszą do Ciebie wiadomość. Nad podświadomością, gdy zaczynam Cię pragnąć jak niczego i nikogo innego. Nad ustami, które wpijają się w Twoje wargi, kiedy pojawiasz się po pół godziny. Nad sercem chcącym znów bić w niewyobrażalnie szybkim tempie. Nad całym moim ciałem, które spocone znów chce każdym skrawkiem przylegać do Twojego. To przedziwne coś jest tu praktycznie ciągle; jest późny wieczór, a ja ledwo oddycham z powodu Twojego niedoboru. Co najdziwniejsze nie da się go nigdy zniwelować, wciąż mi Cię mało ~ chimica
|
|
 |
Do Ciebie piszę, kiedy coś się wali i potrzebuję pomocy, wsparcia, cholernego słowa otuchy, obecności, spotkania czy chociażby wyjścia na piwo. Z Ciebie ściągam koszulkę po pięciu minutach od momentu Twojego przyjścia do mnie. Tak, kochamy się, o ile można określić to w tak subtelny sposób. To z Tobą jest mi tak nieopisanie dobrze, bez krępacji, z uśmiechem na ustach. Ty opowiadasz mi o innych pannach, o bajerach, niepowodzeniach i sukcesach, bo wiesz, że nie będę zazdrosna. Ty zastanawiasz się nad moimi relacjami z innymi facetami, lecz nie przeszkadza Ci żadna z moich rozmów z nimi. Dajesz mi krótkiego buziaka w policzek na oczach tłumu i obydwoje uśmiechamy się w duchu, mając świadomość tego, że każda z tych osób, która świdruje nas wzrokiem zna nas wyłącznie jako przyjaciół ~ chimica
|
|
 |
Odpierdalasz tu jakąś schizę, piszesz po miesiącach kompletnego braku dawania znaku życia, chcesz mnie widzieć za chwilę, porozmawiać, burzysz obraz o Twoim idealnym związku i ogromie szczęścia. Jest noc, gubisz się gdzieś w tym świecie, nie jedziesz do Niej, chcesz mnie, rozmowy ze mną, moich słów, tego buziaka na wstępie, przytulić mnie, spalić szluga tu przy mnie i wdychać mój zapach. Milczenie nie pozwoliło Ci zapomnieć ~ chimica
|
|
|
|