 |
pamiętasz? jak cudownie Nam kiedyś było? jak powoli się poznawaliśmy? jak świetnie się rozumieliśmy? nie mieliśmy nikogo, z kim moglibyśmy wtedy pogadać tak szczerze, jak ze sobą. Pamiętasz jak z każdym dniem uzależniałeś mnie od siebie? jak byłeś dla mnie odskocznią od wszystkich problemów, jak zawsze mimo wszytko potrafiłeś sprawić, żebym się uśmiechnęła? jak za każdym razem starałeś mi się pomóc? jak mówiłeś mi o wszystkim, co Cię bolało, co nie dawało Ci spokoju? a jak mi ufałeś, tak bardzo, pamiętasz? jak wciąż chciałam coraz więcej Ciebie? jak z czasem zapragnęłam mieć Cię na wyłączność? wtedy właśnie zniknąłeś. pamiętasz, kurwa? no własnie, nie pamiętasz. nic nie pamiętasz. a mi te pieprzone wspomnienia ryją banię każdego dnia. a chora nadzieja nie daje normalnie żyć, rozumiesz? poznałam wspaniałego człowieka, który po tym, jak mu zaufałam okazał się taki jak reszta. tak cholernie mi Cię brakuje. to boli, wiesz ? / dajmiszczescie
|
|
 |
[cz.1]przebudziwszy się jakiś czas temu, nie mogąc na nowo usnąć, przewracała się z boku na bok. obróciwszy się do do niego, opuszkami swoich palców przejechała po jego spierzchniętych ustach. obudził się. jeżdżąc po pościeli ręką, chcąc ją przytulić zauważył że leży w łóżku osamotniony. podniósł się, ujrzawszy ją siedzącą po turecku na podłodze. ten codzienny widok nie zdziwiłby go, gdyby nie fakt, że na palcu wskazującym trzymała pistolet, kręcąc nim jak zazwyczaj swoimi kruczo czarnymi włosami. odskoczył, opierając się o ścianę. przykrywszy kołdrą swoje nagie ciało, przerażony jak nigdy dotąd spytał co wyprawia. - widzisz kochanie... wydaje mi się, że w naszym związku, a raczej byłym związku brak urozmaiceń. dobrze bawiłeś się ostaniej nocy? - co to ma do rzeczy, co ty do cholery wyprawiasz? - próbował krzyknąć, jednak wydukał to z siebie drżącym głosem. - ja też się dobrze bawiłam ostatnimi nocami zalewając poduszki łzami jak tsunami ubogie kraje.
|
|
 |
[cz.2]- po co Ci ta broń, co Ty zamierzasz zrobić?! - zabić się. - odpowiedziała. w tym samym momencie nacisnęła spust, ledwno kończąc zdanie. nastała cisza. krew spływała jak jej łzy po policzkach przez ostatnie dni, noce, ranki, popołudnia i wieczory. leżał. martwy. ona nienagannie się podnosząc, czując się jak najsprytniejsza oszustka stulecia, kucnęła na łóżku tuż koło jego ciała. nienagannie splunęła mu w jego zakrwawiomą twarz.
- zabrałeś mi siebie kochany. nie pozwolę Ci być eoistą. skoro ja nie mogę Cię mieć to Ty również.
|
|
 |
wydawało mi się, że moje największe wyzwanie w życiu było tym które mi postawiłeś, kiedy musiałam cię zwyczajnie zdobyć, żeby cię zwyczajnie mieć. jednak byłam omylna bo moim największym życiowym wyzwaniem, również postawionym przez ciebie było to, kiedy kazałeś mi być zwyczajnie szczęśliwą. zwyczajnie bez twojej obecności.
|
|
 |
[cz.1]ze stoickim pokojem weszła do budki telefonicznej. z taką samą równowagą przeładowała magazynek, wykręcając numer do niego. jak oszalała frustratka poinformowała go gdzie się znajduję, nie prosząc, swoim oszalałym tonem - rozkazując mu się pojawić w tym miejscu. zdezorientowany i przerażony, nie jej zachowaniem, nie telefonem, samą nią jak najszybciej mógł chciał zjawić się dokładnie w tej samej budce. kiedy znalazł się po drugiej ulicy tuż naprzeciwko niej, ona nadal w niej stała. ujrzawszy go, podniosła broń i przyłożyła ją do skroni przyciskając na tyle mocno, że aż jęknęła z bólu. podbiegł do budki. jednak ona trzymała drzwi od wewnątrz. - otwieraj! - krzyczał zdesperowany, uderzając w szklaną szybę która dzieliła ich jak dotąd jego nieokreślone, niezdecydowane uczucia. destrukcyjnie się wykręcając pocałowała szybę i bezwstydnie puściła mu oczko ze wzrokiem zepsutej wariatki. zniesmaczony, przestał podejmowania próby otwarcia drzwi uznając ją za oszalałą.
|
|
 |
[cz.2]oparła się o telefon. odsunął się, a wtedy ona wymierzyła broń w sam środek swojej głowy. strzeliła. krew roztrysła się po każdej z czterech szyb budki, a ona usunęła się na jednej z nich. upadł. klęcząc przejechał dłonią po jednej z czerwonych ścian po której krew spływała w zwolnionym tempie, o zabarwieniu identycznym jak jej ulubione czerwone wino.
|
|
 |
powiedz, ile razy możesz się na kimś zawieźć? ile razy historia może się powtórzyć? ile nocy jest w stanie przepłakać człowiek? ile alkoholu może w siebie wlać, żeby zapomnieć? ile szlug może spalić, żeby wraz z dymem wypuścić wspomnienia, ilu niewinnych ludzi może zranić, traktując ich jako pocieszenie? no kurwa proszę Cię, powiedz ile? bo mi się wydaje, że ja tą granice przekroczyłam / dajmiszczescie
|
|
 |
wiesz, czasami miewam takie momenty, najczęściej jestem wtedy sama. kładę się na łózko i szukam sensu w tym wszystkim. w tym otaczającym mnie syfie, który przez niektórych zwany jest życiem.
i chociaż może się wydawać, że mało wiem, jestem młoda i pewnie niedoświadczona, ja wiem wystarczająco dużo. wiem, jak fałszywi i podli potrafią być ludzie, wiem jak bardzo potrafią zranić drugą osobę, wiem jak ogromny ból mogą zadać. nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale ja boję się jutra. boję się tego co będzie za miesiąc czy dwa, bo z czasem jest coraz gorzej / dajmiszczescie
|
|
 |
wyszłam z domu ze zniczem w ręku.mijałam ludzi, którzy stali w ciszy nad pomnikami bliskich im osób, mieli smutne oczy przepełnione żalem, tego dnia pewnie jeszcze bardziej im ich brakuje, mijałam takich, którzy błądzili alejkami cmentarza szukając właściwego miejsca, bo przyjeżdżali na niego raz w roku. kiedy dotarłam do jego grobu, nogi same mi się uginały, do oczu napływały łzy. zapaliłam znicz. byłam tam sama, a przynajmniej tak mi się wydawało. W myślach rozmawiałam z nim codziennie, czułam że mnie widzi, że wie, jak bardzo za nim tęsknie, i jak cholernie mocno go teraz potrzebuję. nagle usłyszałam niepewne 'cześć'. tak, to byłeś Ty - ten głos poznałabym wszędzie. i chociaż tyle dzieli nas od czasu, kiedy się rozstaliśmy, podszedłeś do mnie i tak po prostu mnie przytuliłeś, widziałeś, cierpię. oboje staliśmy płacząc, bo było to pierwsze takie święto od czasu, kiedy umarł nasz wspólny przyjaciel, w sumie to był dla nas jak brat.i dziękuję, tak zwyczajnie, że byłeś wtedy ze mną./dms
|
|
 |
nie raz byłam gotowa dać Ci kolejną szansę. i nie raz ją otrzymałeś. Ale zawsze kończyło się tak samo, więc nie dziw się, dlaczego teraz tak alergicznie na Ciebie reaguję. / dajmiszczescie
|
|
 |
wiesz, kiedy będę mogła być pewna, że mi przeszło? kiedy gdy tak po prostu, przypadkiem Cię spotkam, pierwszą moją myślą nie będzie to, aby się do Ciebie przytulić, a zaraz potem wykrzyczeć Ci w twarz jak bardzo mnie skrzywdziłeś od tak zostawiając i odchodząc. / dajmiszczescie
|
|
 |
radziłam sobie za każdym razem, więc poradzę sobie również teraz / dajmiszczescie
|
|
|
|