 |
|
ten beznadziejny stan, kiedy czujesz się jak papierek po cukierku, a wzrokiem musisz wypowiadać słowa, których nie jesteś w stanie wykrztusić przez odrętwiałe usta.
|
|
 |
|
a w weekendy zamykam się w swoim pokoju i piję drogie trunki prosto z butelki. czerwonymi paznokciami drapię po ścianie, zdzierając purpurowy tynk. tańczę jak zdesperowana, a następnie pełna plastikowej euforii kładę się na dywanie i zwijam w kłębek, połykając dziesiątki małych tabletek, które zabierają mnie do mojego osobistego raju. wszystko jest kolorowe, fantastyczne, niemal nie dopisania przyziemnych istotom. następnie budzę się gdzieś, między jedną, a drugą nogą od stołu, kiedy słońce nie śmiało odzywa się przez moje bambusowe rolety. i półprzytomna wstaję, żeby znów zmierzyć się z tym parszywym światem.
|
|
 |
|
mężczyzna, który powie Ci, że jesteś piękna zamiast krnąbrnie palnąć, że 'niezła z Ciebie dupa'. facet, który tanią obmacywankę na przystanku tramwajowym zamieni w objęcie Cię swoimi ramionami tylko po to, abyś przez moment poczuła się bezpieczna jak kilkuletnia dziewczynka w objęciach ojca. mężczyzna, który kiedy zobaczy, że trzęsiesz się z zimna, elokwentnie odda Ci swoją bluzę, zamiast próbować Cię rozgrzać w nieco sprośniejszy sposób. ten, który pod Twoją bluzką będzie szukał serca, a nie biustu. mężczyzna, który zamiast klepnąć Cię w tyłek, czule pocałuje Cię w czubek nosa. facet, który przy kolegach, przedstawi Cię jako wybrankę serca, a nie dziewczynę na jedną noc. ten, który szybki numerek w publicznej toalecie zamieni na romantyczną noc, wyścieloną płatkami róż. mężczyzna, którego obecności dzisiaj już nie zaznasz.
|
|
 |
|
ten błahy triumf, że to właśnie mnie wybrał. właśnie mnie pomimo tego, że mógł mieć każdą inną. to moją osobę wyznaczył do codziennego przynoszenia śniadania prosto do łóżka z niechlujnie włożonymi stokrotkami do mojej ulubionej filiżanki. na tej samej tacy, co rano pedantycznie wykładał serce z płatków róż. to nic, że musiałam jeść je w samotności, bo zawsze spieszyło mu się do pracy. najważniejsze, było to, że życzył mi smacznego i czule całując w czoło, kazał być dzielną, na czas kiedy nie będzie go obok.
|
|
 |
|
` . To początek będzie jeszcze lepiej. Podejdź tu poczujesz się jak w niebie. Widzisz mnie ,a ja widzę Ciebie. Nie potrzeba nam nic prócz siebie. ` < 3
|
|
 |
|
" Jak sie macie po raz drugi
Ten co impry swoje lubi
Ten co po wódce gubi
Tanecznych kroków nie gubi
Jak w wodzie głupich wyśmienicie płyne kocham
Jak Druga Strefa chlam i tańcze nie to wynocha
Sprawdz mnie na drocha dziś na serio jeszcze trzeźwo
To super alkoholowy burd dziś podchodzę z rezerwą
Złapiesz najebany, wpierdol i tu głupot mi nie pierdol
Z jedną małą buteleczką jak wabel tu niema lekko
Grube impry Sequel weź to, czasy przechyl i przeklnij
Czy to sylwestrowy proch czy house party w stylu letnim
Wciskamy gaz do dechy bo lubimy się najebać
Powracam do tych dni w których promilowy letarg
Wygrywam dziś ten przetarg na zrobienie grubej impry
Gniazdo u Ryszarda jak to kiedyś wspomniał Biggie
Napizgani już na migi na rekuciu ktoś odjeżdza
I dupiaste panny z klasą w stylu trójskana nadjeżdza
I na pełne pery wjeżdzam u boku mam swą kobiete
Mieszam z Red Bulem Deper rozpoczynam impreze " ; D
|
|
 |
|
" Powiedz mi, ilu takich samych jak my
Powiedz mi, ilu nienawidzi takich jak my
Powiedz mi, czemu zabijamy by żyć
Powiedz mi, czemu tylko echo " .
|
|
 |
|
` Zostało tylko echo ...
Ciebie już tu nie ma, nie zmienimy już nic
Zostało tylko echo ...
Stoję i zaciskam swe pięści do krwi
Zostało tylko echo ...
W sercu mam ogień, ogień żłobi mi łzy
Zostało tylko echo ...
Tylko powiedz mi dlaczego, powiedz mi < / 33
|
|
 |
|
Dość już twoich i moich łez
Jak jest wiesz, masz twarz zasmuconą
Czujesz się źle, daję słowo
Być skałą, wokół której toną
Zgadzam się z tobą, z każdą racją
Zrobię na przekór, z premedytacją
|
|
|
|