Chciałabym umrzeć, czasami. Tylko czasami, gdy jest mi tak cholernie źle, tak jak teraz. Ale po chwili żałuję. Żałuję tego egoistycznego pragnienia. Żałuję, bo uświadamiam sobie, że są ludzie którzy mnie potrzebują. Nie, nie potrzebują mnie. Potrzebują mojej pomocy, potrzebują motywującego słowa i podniesienia na duchu. Potrzebują tylko tego co mogę im dać, nie potrzebują mnie jako człowieka, osoby. Potrzebują siły, którą sobie wmawiam, by nie klęczeć całe życie. Czuję, że ktoś podciął mi skrzydła, odebrał coś co było w moim życiu bardzo ważne. Wiem, że nie ma nikogo, absolutnie nikogo, komu by zależało. Nikt mnie nie zna, nie rozumie moich myśli, psychicznych zachowań. A ja zamykam się w sobie coraz częściej i za każdym razem coraz głębiej. Nikt nic nie wie, nikt nie słyszy jak krzyczę, jak płaczę, nikt nie widzi jak cierpię. Bo po co ma patrzeć?
|