 |
Ciepły, majowy dzień. Byłam już koło domu, gdy otrzymałam esemesa - '' Stoi na przystanku, kilometr od Twojego domu, ma za dziesięć minut autobus, biegnij ''. Wsiadłam na rower sąsiada, nie pytając się go o zgodę i pojechałam w wyznaczone miejsce. Nawet na mnie nie spojrzał, był taki obojętny. Jednakże, dostrzegłam łzy, wypływające spod jego przymkniętych powiek. Chciałam go przytulić, nie miałam odwagi. Trzęsłam się jak galareta. Po moim wykładzie, nieskwitowanym ani jednym słowem, odeszłam, podając mu rękę. Tamtego dnia, dotknęłam go ostatni raz w życiu.
|
|
 |
Kobiety i dziewczyny, codziennie rano nakładają makijaż. Podkłady, róże, tusze, cienie, konturówki, błyszczyki, pomadki. Wieczorem zmywają to wszystko i zasypiają tak jak stworzył je Bóg. Mam podobnie, tylko ja nie maluję się kosmetykami, a emocjami. O świcie rysuję na mojej twarzy uśmiech, wprowadzam dołeczek w prawym policzku, oraz błyszczące oczy. Lecz gdy tylko księżyc pojawi się na niebie, wycieram wszystko dokładnie, dopiero wtedy jestem prawdziwa - szara, smutna, nikomu niepotrzebna.
|
|
 |
Odszedł od nas kilka lat temu, nie miał czasu na spotkania ze mną, ale tego dnia obiecał mi długi spacer, rozmowę, zakupy - sam na sam. Miał przyjechać po mnie o piętnastej, ale o osiemnastej nadal nie widziałam czerwonego audi pod moim oknem. Po czterech godzinach czekania, usłyszałam dźwięk dzwonka. Jest! - pomyślałam. Ku mojemu zaskoczeniu nie był sam, za rękę trzymał ładną, młodą blondynkę! - Jak mogłeś? - zapytałam. Trzasnęłam drzwiami. Dwadzieścia minut później napisał esemesa - ' Narobiłaś mi wstydu, trzysta złotych przeznaczone na zakupy przelewam Ci na konto. ' Dureń - pomyślałam, pieniądze wpłacone kilka miesięcy temu leżą tam do dziś, te ze wczoraj, z tamtego tygodnia, każde od tamtego momentu, niedługo będę bogata, uzbieram na studia i zapomnę.
|
|
 |
www.formspring.me/wanilia ! :D zapraszam wszystkich, pytajcie o co tylko chcecie, chętnie pomogę, doradzę, czy opowiem coś o sobie! :D
|
|
 |
pewnie zapomniałeś, że nie piję niesłodzonej herbaty, że gdy liczę do dziesięciu specjalnie omijam czwórkę i że boję się ciemności, lecz to nieważne. tak bardzo chcę byś wrócił, schował moją małą dłoń, w kieszeni swojej bluzy, by nie zmarzła. tęsknię za słodkimi pocałunkami w czoło, za barwą twojego głosu. jaka szkoda, że tak wiele rzeczy zmienia czas, jaka szkoda, że Ciebie też zmienił.
|
|
 |
wyszedł odrobinę wcześniej, biegła za nim, krzytusząc się łzami. ' poczekaj ' - krzyczała. zatrzymał się. w niebieskich patrzałkach swojego kochanka dostrzegła nutę ironii. - ' dlaczego jesteś z nią? przecież nie kochasz tej Barbie, łamiesz jej tylko serce. ' - ' nie wtrącaj się Mała.' - odparł. 'nienawidzisz jej, dobrze o tym wiem. ' - ' ale na Tobie.. zależy... ' przerwał jej w pół zdania. - ' odejdź, nie przeszkadzaj mi. ' - usłyszała. usiadła na wykrzywionym krawężniku, trzęsąc się z nerwów. z ledwością odpaliła malboro, zaciągała się powoli, równocześnie wycierając smugi tuszu rękawem za dużej bluzy. idealny dzień zepsuty przez zwykłego palanta - pomyślała i powłukując nogami poszła do domu.
|
|
|
|