 |
|
Jego 'kocham Cię', było takie absurdalne. nielogiczne. wbrew wszystkim zasadom. postanowieniom. wyrwane z zupełnie innej bajki. nie uwierzyła. nie przed Nim stanęła w śnieżnobiałej sukni i welonie.
|
|
 |
|
muskał opuszkami Jej nagie ramię. - kochanie? - szepnęła cicho. - po raz setny: tak, na prawdę, Cię kocham. - odparł z najpiękniejszym uśmiechem, zakładając jeden z blond kosmyków za Jej ucho.
|
|
 |
|
- nie potrafię tak już. - pisnęła cicho, połykając łzy. przytulił Ją, po czym od tak, odszedł. do końca żywiła nadzieję, że to Ją kocha. że przestanie spotykać się z tamtą lafiryndą, dla Niej. znosiła Jego podwójne życie. obiecywał, że wszystko będzie dobrze, stanie się normalne. nie pozostawało nic, jak po prostu, zaufać. okazał się draniem. w Jego definicji miłość była tylko namiętnymi pocałunkami, seksem, orgazmem co weekend. kiedy odchodził Jego 'kocham', nabrało nowego znaczenia - 'kocham się z Tobą pieprzyć'.
|
|
 |
|
'niech to trwa, nigdy się nie kończy, nawet śmierć nas nie rozłączy.' - wysłał Jej w wiadomości na gadu. znał ją. wiedział, że ma cholerny sentyment do tego kawałka. wiedział, że ją zranił. wiedział, że teraz siedzi, wpieprzając czekoladę o smaku toffi, powtarzając pod nosem, że nie będzie płakać. wiedział, że chce, żeby przy Niej został. wiedział, że ot tak nie przestanie Go kochać. wiedział, że bez względu na stopień głupoty, jaką wyrządzi, Ona zawsze zgodzi się na kolejną szansę, mówiąc, że miłość przetrwa wszystko.
|
|
 |
|
splatając jej palce ze swoimi, obiecywał, że nigdy nie zrani. kłamca. jej ukochany oszust.
|
|
 |
|
odrzucił połączenie. stanęła przed lustrem. powstrzymując się od płaczu, podkreśliła oczy czarną kredką. wychodząc cicho z domu, zawarła postanowienie - będzie silna. poniesie konsekwencje za swoją słabość do nieczułych drani.
|
|
 |
|
tam wszystko jest takie proste. nie istnieją problemy. czujesz na twarzy ciepły oddech, kiedy całujesz w nos. wyczesujesz grzywę. z padoku, dobiega kojące rżenie. tam jest nieistotne to, że Wam się nie układa. tam jesteś szczęśliwa...
|
|
 |
|
pozwolę Ci odejść. pozwolę. ale najpierw patrząc mi prosto w oczy, wykrzycz, że nic nie znaczę. wykrzycz, że nawet to kiedy wtulałam się w Twój dwudniowy zarost było nieporozumieniem. pozwolę Ci odejść. pozwolę, jeżeli mi udowodnisz, że postępujesz zgodnie z sercem. że nie stawiasz się mu na przeciw ze względu na swoją chorą dumę, tym samym odbierając mi szansę na szczęście.
|
|
 |
|
Bo ludzie tęsknią za całkowitą odmianą, a jednocześnie pragną, by wszystko pozostało takie jak dawniej.
|
|
 |
|
Mówisz, że nie jesteś szczególnie uzdolniony. Ależ jesteś. To w końcu ty, a nie ktoś inny wpadł mi do oka, wpuścił do brzucha stado motyli, zawrócił mi w głowie i wcisnął watę w kolana. Już wiesz, do czego jesteś zdolny?
|
|
 |
|
hej chłopaku. nie mów nic. czas na miłość!
|
|
 |
|
cóż za pech, kiedy odziedziczasz cechy albo po mamusi - totalnej zdzirze bez mózgu, lub tatusiu - kretynowi bez serca. na litość boską, mogli poprosić... wolałabym wydać trochę kasy na zabezpieczenie dla nich, niż patrzeć na kolejne dziecko nastoletniej pary.
|
|
|
|