|
II. Akceptujesz swojego towarzysza i zastanawiasz się, jak długo ta znajomość będzie trwać. Wiesz, że nie chcesz znów się rozczarować i nie czujesz, że tak będzie. Zaczynasz żyć. Pierwszy raz od dwóch lat zaczynasz żyć i wierzyć w istniejące szczęście. Choć może to szczęście teraz jest oddalone od Ciebie o setki tysięcy kilometrów, to czujesz, że jest dobrze, jak jest. Chcesz czegoś więcej? To wiesz, że nie musisz się bać mówić o własnych marzeniach. Cieszysz się pierwszy raz tym co los podarował Ci w prezencie. Cieszysz się tym, że zyskałaś coś o czym jeszcze kilka tygodni temu marzyłaś, co było dla Ciebie nieosiągalne. Dostałaś, a raczej odnalazłaś kogoś przy kim potrafisz się uśmiechać, przy kim czujesz, że żyjesz. To niesamowite uczucie, bo wiesz, że dzięki Tobie ta osoba też się zmienia i zmienia swoje życie. To miłe, kiedy możesz powiedzieć, że Twoje szczęście jest w postaci jednej osoby, z którą dzieli Cię tyle kilometrów, a jednak dusze są wam tak cholernie bliskie.
|
|
|
Kiedyś wydawało mi się, że wiem na czym polega szczerość i prawdziwe uczucie. Miałam wrażenie, że znam smak miłości i przyjaźni. Sądziłam i wierzyłam, że potrafię rozgraniczyć te dwa różne, ale jakże bardzo silne i podobne do siebie charakterem uczucia. Lecz myliłam się. Nigdy tego w pełni nie potrafiłam zrobić. Zawsze uciekałam w takie myśli, bo wydawało mi się, że to jest prosty sposób na oszukanie własnego serca przed wybraniem złej ścieżki, ale gdzieś pomiędzy tym wszystkim była chęć poznania czegoś niezwykłego, może bardziej ekscytującego? Uważałam, że przecież jestem młoda, że mam całe życie przed sobą, że nie muszę tak szybko dojrzewać, jak inni by tego chcieli. Jednak pomyliłam się we własnych analizach i rozmyślaniach. Pomyliłam się, bo wybierałam zawsze złe ścieżki. Często żałowałam, że na siłę chciałam komuś ufać, że chciałam, aby ktoś mógł ufać mi samej, Ale zrozumiałam dopiero po upływie czasu, jak to może człowieka zniszczyć.
|
|
|
I. Boję się tak naprawdę samotności, ciszy i spokoju, który może pewnego dnia znów ogarnąć całe moje ciało, mój umysł. Boję się tego, że moje życie znów zamieni się w jeden, wielki chaos podczas, którego nie poradzę sobie tak szybko, kiedy będę musiała zmierzyć się z szarą rzeczywistością, kiedy będę musiała wyjść na przeciw wszystkiemu co będzie mi pisane... Boję się dnia, kiedy ktoś postawi mnie na nowo przed faktem dokonany. Boję się, że będę musiała walczyć na nowo o uczucia, o to, aby zyskać to co kiedyś utraciłam. Boję się, że miłość może mnie na nowo uwikłać w czymś szalenie pokręconym, czymś co można nazwać labiryntem bez żadnej drogi ucieczki. Mój największy lęk stanowi właśnie samotność. Bo pomimo faktu, że lubię żyć czasami oddalona od ludzi, to jednak w głębi duszy czuję strach, obawę, że kiedyś postąpię źle, że popełnię kolejny błąd, za który będę płacić do końca życia.
|
|
|
II. Bo nie wiem, czy uda mi się naprawić to co zniszczę i czy kiedykolwiek jeszcze będę w stanie mieć siłę do tego, aby się podnieść. Powodem tego lęku, strachu jest odrzucenie przez ludzi. Jest świadomość tego, że jednego dnia mam wszystko i jest wręcz idealnie, a na drugi dzień budzę się i nie mam już nic, ponieważ ludzie w dosłownie chwili odeszli, zniknęli tak jakby nigdy nie istnieli. A radzę sobie z tym, jak tylko mogę. Staram się twardo stąpać po ziemi i tłumaczyć sobie, że to nie było nic trwałego, że tak widocznie musiało być. Jednak ból w sercu potęguje kłamstwa ze zdwojoną siłą. I są one niekiedy bardziej odczuwalne niż człowiek mógłby przypuszczać. To jest coś przed czym nie da się uciec, od czego nie da się uwolnić. To coś z czym należy nauczyć się żyć mimo wszystko...
|
|
|
Zaledwie miesiąc nas dzieli od kolejnej rocznicy, od momentu, gdy odszedłeś na zawsze. Ludziom wydaje się, że nic nie czuję, że nie pamiętam, a jednak wbrew pozorom to wciąż boli. Nie tak, jak wtedy, ale jednak ból po Twoim odejściu został. I została pustka, której nikt nie potrafi wypełnić, wiesz? Nie umiem żyć tak, jak chcę. Nie umiem zaufać, nie umiem obdarzyć kogoś uczuciem. Choć bronię się przed tym, to gdzieś w głębi duszy chciałabym nauczyć się na nowo szczęścia. Czy kiedyś jeszcze gdzieś znajdzie się to szczęście? Nie, nigdy. Sam dobrze o tym wiesz. Masz świadomość, że ja nie wierzę w uczucia. Doskonale wiesz również, ile wspomnień pozostawiłeś przy mnie. Czy naprawdę to nigdy się nie skończy? Czy tęsknota za tym czasem, kiedy byłeś przy mnie obecny nie zniknie z mojego życia, a ja nadal będę czuć się zniesmaczona nienawiścią i żalem względem Ciebie? Bo, jak mam pokonać to co jest moją największą słabością każdego roku? To pozostanie, ja to wiem, ale...nie chcę tego pamiętać.
|
|
|
strach, ból, bezsilność, samotność, brak zaufania, ograniczony dostęp do miłości, brak przyjaciół, niski stopień cierpliwości, szum myśli, zagubienie, emocjonalny rozpad nadziei, ucieczka w nieznane, niespełnione marzenia, tęsknota, łzy, pustka ... i ta pieprzona niechęć do życia. jak długo ten koszmar będzie trwać? ile można to jeszcze zniosić zanim podejmie się ryzyko i wybierze ostateczną drogę?
|
|
|
Rodzina? Pojęcie dla mnie względne. Nie umiem określić kim oni są dla mnie. Czy to jedyne osoby, które trzymają mnie przy życiu? Czy może to jedynie moja słabość nie pozwala mi na to, aby odejść w obecnej chwili z tego świata? Bo są ludzie, którzy mnie otaczają dzień w dzień, ale ja ich krzywdzę. Wiem i widzę to. Choć nie umiem nad tym zapanować. Nie potrafię przestać krzyczeć i warczeć na nich. Od nowa wdał się pomiędzy nas wszystkich kryzys, nie umiemy rozmawiać ze sobą, jak kilka miesięcy temu. Spieprzyłam, bo to ja wszystko spieprzyłam. I teraz za to płacę. Choć płaczę, jak tylko mogę, to serce jest rozszarpywane. To strasznie boli. Nie panuję już nad tym. Nie umiem tego określić. Nie wiem, jak mam to nawet nazwać Czy jeszcze kiedyś coś się ułoży? Czy życie się na tyle zmieni, że ich przeproszę i się zmienię? Czy dalej dla nich będę oschła i pyskata, bo taka właśnie jestem z natury? Czy kiedyś docenię ten dar, którym jest rodzina? Czy podziękuję im kiedyś za tą walkę?
|
|
|
Nie myślę o Tobie często, ale serce podpowiada, że chciałoby, abyś był przy mnie, abyś pokazał mi, że jestem kimś dla Ciebie ważnym, że nie jestem tylko nic nieznaczącą zabawką, której z łatwością się pozbyłeś z życia. Myślę o tobie bardzo często w ciągu ostatnich miesięcy i czuje pustkę, bo nie ma ciebie. Nie chodzisz ze mną na spacery, nie załatwiasz ze mną spraw, o których nie mam pojęcia. Nie uczysz mnie podstawowych czynności, które trzeba umieć, aby być dobrym kierowcą. Nie uczysz mnie również tego, jak świat może być okrutny. Jesteś nieobecny w moim życiu i to dlatego tak cierpię teraz. Bo nie ma ciebie, nie ma twojej osoby jako mojego ojca w życiu, który pokazałby tym wszystkim skurwielom, gdzie jest ich miejsce. To przez twoje odejście płaczę co wieczór i walczę o kolejny dzień przetrwania. Nie chronisz mnie przed złem, nie dajesz szans na spokojne życie... Bo nie pamiętasz o mnie, nigdy nie pamiętałeś. Odszedłeś zanim zaczęłam mówić i chodzić...
|
|
|
Co Twoim zdaniem jest nie tak ze mną? Dlaczego taka jestem? Rozpuszczona, rozkapryszona dziewczyna, która do dziś nie wie czego w pełni chce od życia? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, czy od razu potrafiłeś oceniać z góry? Nigdy nie widziałeś we mnie tego co chciałam Ci pokazać, nigdy nie dostrzegłeś, że potrafię być też i twoim dzieckiem. Zawsze czułam się odrzucona, bo nie było Cię w moim życiu, nie istniałeś. I każdego wieczora zastanawiałam się, gdzie zrobiłam błąd, co takiego złego zrobiłam, że odszedłeś ode mnie pozostawiając mnie samą z tymi wszystkimi problemami i kłopotami. Nie byłeś przy mnie, gdy pierwszy raz upadłam, gdy płakałam, gdy się cięłam, kiedy próbowałam się zabić, bo nie miałam w tobie wsparcia. Nie byłeś przy mnie, gdy mój świat upadł, gdy ja sama umierałam. Nie było cię, gdy dorastałam, gdy tęskniłam. Nie przychodziłeś do mnie podczas snów, aby dać mi ukojenie. Nigdy mnie też nie przytuliłeś, nie powiedziałeś, że żałujesz, i że chcesz cokolwiek naprawić.
|
|
|
To nie jest już to samo co było kiedyś. Coś się skończyło. Będę pisać nowy rozdział, gdzie ludzie będą nieobecni. Nie chcę samej siebie oszukiwać, nie chcę płakać po nocach... Nie chcę znosić tej chorej łaski ze strony obcych mi osób, kiedy zobaczą mnie zapłakaną. Nie chcę już znosić więcej tych upokorzeń i kłamstw. I nie będę. Bo postawie się i pokażę sobie i innym, że stać mnie jeszcze na coś nowego, na coś co jest nieosiągalne.Wydaje się, że jest to niemożliwe? A ja wiem, że jeśli czegoś chcę, to osiągnę to. Jeśli będę chciała iść dalej przed siebie to pójdę i znajdę to szczęście, którego pragnę od dawna, a które mnie tak notorycznie omija i oszukuje. Może stanę się przy tym egoistką, ale chyba tak będzie lepiej. Bo odkąd pozwalam ludziom na wkraczanie do mojego świata, to wciąż się na nich zawodzę, a chcę przestać. Chcę zacząć żyć tak, jak jeszcze nigdy dotąd nie żyłam. Czy to złe, że pragnę iść do celu za wszelką cenę?
|
|
|
Niedzielny poranek. Od godziny nie mogę już spać. Głowa jest pełna myśli i niezrozumienia. Czuję narastający ból w sercu. Próbuję z tym walczyć, chcę się tego pozbyć, ale nie wiem, może jestem za słaba na taki ruch? Przed oczami mam ostatnie wydarzenia, które miały na nas wpływ. Otacza mnie to wszystko i próbuję nadal z tym walczyć, ale nie daję rady. Stawiam przed sobą opór, pytam się serca dlaczego i tym razem zniszczyłeś to co było idealnie zorganizowane? Czy Twoim marzeniem była chęć kolejnej zemsty, poczucia się lepiej niż kiedykolwiek? Mam przez to tyle pytań, których Ci już nie zadam. Bo Ty wybrałeś inną drogę. Wolałeś postawić wraz ze swoimi znajomymi na kłamstwa, a więc nie licz na powrót do mojego życia. Tym razem sama Cię z Niego usuwam. Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Dla mnie właśnie umarłeś, a Twoje ciało znikło. Umarłeś dla mnie poprzez spalenie się na dnie piekła. Nie wracaj, nigdy więcej. Ja zapomnę, że byłeś kiedyś w moim życiu. Zapomnę...przysięgam.
|
|
|
Kto mu dał prawo do tego, aby wracać do mojego życia? Dlaczego On mnie tak niszczy swoimi powrotami, obietnicami a na końcu kłamstwami? Czy wyleczę się jeszcze kiedyś z tego uzależnienia od Niego? Czy uda mi się zapomnieć o Jego istnieniu? Bo zburzył na nowo równowagę, która odzyskałam przez ostatnie pięć miesięcy po Jego odejściu. A teraz? Oszukał mnie. Zrobił to czego nie wybaczę po raz kolejny z rzędu. Choć nie wiem, jak mocno będzie prosić... Nie wybaczę tego, jak łatwo wbił mi nóż w plecy.
|
|
|
|