 |
Gonisz za szczęściem, które bezwładnie wymaka Ci się z rąk.
|
|
 |
- no siema , co tam ? [ i wtedy się pojawia tysiąc innych myśli .. z chęcią opowiedziałabyś mu wszystko po kolei , że wcale nie jest ok i że nie śpisz kolejną noc myśląc właśnie o nim co u niego , czy z jakąś inna pisze , czy właśnie ona zastępuje w tej chwili ciebie .. i po prostu odpowiadasz ] - dobrze a tam ?
|
|
 |
Może się zmieniłam i nie koniecznie na lepsze ale kolego, każda zmiana ma swój powód.
|
|
 |
Wkrótce z Tego świata znikną wszyscy szczerzy, kulturalni i przyjaźni ludzie, jedynie skurwysyny będą zawsze...
|
|
 |
I kto by pomyślał , że będę miała takiego pierdolca na Twoim punkcie.
|
|
 |
Żyjemy fikcją, bo tak łatwiej.
|
|
 |
siedzę na parapecie , w za dużym dresie, w ręku trzymam kubek kakao, które już jest całkowicie zimne. Patrze w gwiazdy i myśle " Czy ty kiedykolwiek tęskniłeś? " Czy tęskniłeś za moim głosem, oczami, żartami, zapachem, za moją obecnością? Czy Twoje myśli chociaż przez dwie sekundy skupiły się na mnie ? Czy tak ja siadałeś na parapecie i rozmyślałeś o mnie? Czy kiedyś powiedziałeś " cholernie,mi jej brakuje " ?
wątpię ;<
|
|
 |
O zbyt wiele prosimy, za mało dziękujemy.
|
|
 |
[3] - Wciągaj.
Nie myślałam nad tym, co robię. Podeszłam, wciągnęłam i poczułam coś dziwnego. Przyjemnego. Wszystkie kłopoty zniknęły. Położyliśmy się. Zaczęliśmy się całować. Wszystko było boskie. Nie wiem kiedy zasnęłam.
Następnego dnia dowiedziałam się, że ma na imię Michał. Wyszliśmy na spacer. Całowanie, przytulanie itp. Wróciliśmy i zaczęliśmy wciągać. W końcu stało się to moją codziennością. Na zmianę Michał, prochy, Michał i prochy. Wyniszczaliśmy się. To była nasza codzienność do końca wspólnego, krótkiego życia.
|
|
 |
[2] - To tutaj.
- No to idziemy do środka?
- Właź- otworzył drzwi.
W środku było kilkanaście osób. Chłopaki, dziewczyny. Wyglądali dziwnie. Słuchali dziwnej muzyki. Dziwnie wyglądali. Ale to było fajne.
- Chodź pokaże ci jak to się robi- Miał rozmarzony wzrok. Pociągnął mnie w głąb pokoju za rękę. Uklęknął przy jakimś stoliku. Wyciągnął Woreczek z białym proszkiem. Wysypał proszek na stolik, wziął jakiś banknot, Wszystko ułożył, zwinął go i zaczął to wciągać nosem. Podał mi.
|
|
 |
[1] Szłam ulicą. Właśnie zaczęły się wakacje. Z słuchawkami na uszach. Słuchałam KoRn, Daddy. Zatłoczone miasto, ulice, chodniki. Kobiety, dzieci, rodziny, zwierzęta. Biegną, myśląc o swoich sprawach. Doszłam do parku. Większość par siedzących i przytulających się. Usiadłam na ławce. Patrzyłam prosto przed siebie. Moje życie jest do dupy. Nagle dosiadł się do mnie jakiś chłopak.
- Siema. Co to za mina?
- Mina jak mina.
- Wszystko się wali i jest do dupy, co?- zaśmiał się gorzko.
- Brawo- popatrzył na mnie. Nawet ładny był. Tylko miał coś w sobie innego. W oczach, tym spojrzeniu.
- Pokazać Ci mój raj? Tam jest pięknie. Zapomnisz o wszystkim.
- Spoko- wstaliśmy i ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy w milczeniu. Zaprowadził mnie na jakieś odludzie, przed jakiś stary dom. Słychać było stamtąd dziwne odgłosy.
|
|
 |
w głowach mają pusto, patrząc na gówno w kiblu pewnie myślą że to lustro
|
|
|
|