 |
przebudziła się, prawą dłonią sięgając do jego pleców. uniosła się na łokciach i pochylając nad nim szepnęła: - Hej, kochanie. wstawaj. - ale on nadal spał twardym snem, przynajmniej na to wyglądało. - Kochanie ? - powiedziała, ale i tym razem nie zareagował. - Dobrze, pośpij jeszcze, a ja pójdę zrobić nam kawy. - to mówiąc, odwróciła się i włożyła aksamitny szlafrok na nagie ciało. cichym krokiem udała się do kuchni, starannie zamykając drzwi. niczym na skrzydłach przyrządziła napój wkładając w to całe swoje serce. z uśmiechem na ustach i motylami w brzuchu, wróciła do pokoju. z kawą na tacy, drzwi otworzyła łokciem. - Wstawaj, zrobiłam kaw... - urwała. łóżko było puste. spojrzała na pomięty banknot, który zostawił na pościeli. przez piekące pod powiekami łzy dostrzegła otwarte okno. z całych sił rzuciła tacą o ścianę. gorący napój tworzył wielką czarną plamę na białej farbie, a ona zanosząc się płaczem przeklinała dzień, w którym się poznali. / n
|
|
 |
jakie to straszne uczucie znajdować się w ramionach jednego mężczyzny, myśląc o zupełnie innym. całować go, wyobrażając sobie wargi tego drugiego. tęsknić za nim, choć nigdy nie będzie twój. kochać mimo wszystko, mimo, że pod ręką ma się prawdopodobny ideał. / nieswiadomosc
|
|
 |
po co było tyle starań, wysiłku i wyrzeczeń dla miłości, która nie przetrwała pierwszej próby ? rozpadła się jak porcelanowa filiżanka w kontakcie z posadzką, a jej kawałki za nic nie chcą zejść się do kupy. / nieswiadomosc
|
|
 |
nie ważne ile łez wylałam, ile papierosów wypaliłam, ile razy tłukłam butelki po whisky. to tylko liczby, czyż nie ? liczby, których uwierz mi, nie chciałbyś poznać. byłam taka naiwna, staczałam się wraz z Tobą, będąc wrakiem samej siebie. tak bardzo bałam się stracić kontrolę nad swoim życiem. ale Ty ją przejąłeś. i jakbym nie próbowała, zawsze popełnię błąd. mimo, że już nie ma Cię obok, wciąż mną sterujesz, każdy pokój, mi Ciebie przypomina, każda ściana wciąż odbija echo Twoich słów. dom przesiąknięty obecnością kogoś, kogo już nie ma. kogoś kto odszedł, zostawiając niezatarty ślad. / nieswiadomosc
|
|
 |
każda strata, każde kłamstwo, każda prawda, której zaprzeczasz. każdy żal i każde pożegnanie było błędem zbyt wielkim by kiedykolwiek zapomnieć. / nieswiadomosc
|
|
 |
zapomnij o całym bólu, który nauczyłaś się tak doskonale ukrywać. nie oczekuj, że ktoś przyjdzie i ocali cię przed samą sobą.
|
|
 |
każda miłość ma swoją historię. każda niespełniona ma tragiczny koniec, każda szczęśliwa wionie nudą, każda zakazana w końcu ginie. / nieswiadomosc
|
|
 |
nigdy nie posiadałam nic cudowniejszego niż świadomość, zniknięcia z tego brudnego świata. ucieczka i przeniesienie się w najcudowniejsze miejsce na ziemi. w Twoje ramiona, które są moim małym wehikułem, pomagających mi przez chwilę nie istnieć.
|
|
 |
i mogła leżeć na zimnej, marmurowej ziemi, cała potargana, umorusana w tuszu do rzęs. zaziębnięta, w sukience, która swoim wyglądem wcale jej nie przypominała. przechodni patrząc z góry, nie zwracali na nią uwagi. przecież w dłoni trzymała woreczek z białym proszkiem, co równoznaczne było z jej furiactwem, roztargnieniem i głupotą. nie zasługująca na krztę współczucia, przeniosła się na inny marmur. równie zimny. perfekcyjnie odsuwając znicze, ułożyła się płycie, układając głowę tuż przed nagrobkiem. wiedziała, że tylko na jego pomoc może liczyć. tylko on jest w stanie, dać jej ciepło, którego nie zaznała nigdy więcej, zaraz po tym, jak wyrwano go z jej objęć, zakopując 5 metrów pod ziemią.
|
|
 |
szept jest najbardziej podniecającą formą rozmowy. lubię kiedy szepczesz w moje usta. rozchylone, gotowe i zwarte do konwersacji. mimo sprzeciwów, zapełniające się Twoim oddechem zamiast słowami odpowiedzi.
|
|
|
|