przebudziła się, prawą dłonią sięgając do jego pleców. uniosła się na łokciach i pochylając nad nim szepnęła: - Hej, kochanie. wstawaj. - ale on nadal spał twardym snem, przynajmniej na to wyglądało. - Kochanie ? - powiedziała, ale i tym razem nie zareagował. - Dobrze, pośpij jeszcze, a ja pójdę zrobić nam kawy. - to mówiąc, odwróciła się i włożyła aksamitny szlafrok na nagie ciało. cichym krokiem udała się do kuchni, starannie zamykając drzwi. niczym na skrzydłach przyrządziła napój wkładając w to całe swoje serce. z uśmiechem na ustach i motylami w brzuchu, wróciła do pokoju. z kawą na tacy, drzwi otworzyła łokciem. - Wstawaj, zrobiłam kaw... - urwała. łóżko było puste. spojrzała na pomięty banknot, który zostawił na pościeli. przez piekące pod powiekami łzy dostrzegła otwarte okno. z całych sił rzuciła tacą o ścianę. gorący napój tworzył wielką czarną plamę na białej farbie, a ona zanosząc się płaczem przeklinała dzień, w którym się poznali. / n
|