 |
obiecał że nie zostawi. ja obiecałam że się nie nigdy nie poddam. on złamał obietnicę, więc dlaczego ja miałam się trzymać swojej? krótkie pytanie, 'wszystkie chwyty dozwolone?' jego niepokój w oczach i zaciśnięte usta. stał, patrząc jak odchodzę. jak wkraczam w świat przed którym tak spazmatycznie mnie bronił. gorzki uśmiech na twarzy i pewność siebie. dźwięk rozbijającego się szkła o ścianę. jego wściekłość zdawała się unosić w powietrzu. przegrał. spieprzył wszystko co było możliwe.
|
|
 |
Nie wiesz jakie to uczucie toczyć bitwę o przegrane sprawy.
|
|
 |
a teraz? wszystko mimowolnie stało się dla mnie obojętne. takie inne. czasem warte uwagi, a czasem odtrącenia. to wszystko jest teraz zupełnie nie do ogarnięcia. tak jakby życie dawało jakieś zagadki życiowe, których nie odgadniemy, lecz godzinami będziemy się zastanawiać nad jedną rzeczą. wszystko powoli traci całkowity sens czegokolwiek.
|
|
 |
Szukając siebie w tym buszu, w znakach na niebie, w kartki arkuszu, w pokrytej asfaltem glebie...
|
|
 |
każdy może powiedzieć ci że jest szczęśliwy. że kocha życie, i wszystkich wokół. niektórzy powiedzą ci nawet że kochają poniedziałki, i matematykę. chemię i fizykę, ale nie powiedzą ci co robią kiedy się wszystko pieprzy z pierwszym lepszym napotkanym na drodze problemem. nie powiedzą, że sobie nie radzą i właśnie sięgają po kolejkę żeby choć na chwilę zapomnieć. nie powiedzą; 'nie ogarniam', tylko rzucą krótkie; 'dolej'. topią się w tym całym morzu zwanym życie, odbierając sobie ostatnie koło ratunkowe. bez żadnych zbędnych zastanowień czy próśb, o pomoc. nie ma wołania, i krótkiego; 'potrzebuję cię'. nie ma już nic.
|
|
 |
uzależnił mnie od siebie, tak jak człowiek uzależnia się od muzyki. ulubionego piwa albo kawy. a jednak, było to całkiem coś innego. mocniejszego, i nad wyraz, istotnego. przyzwyczaił mnie do swojego głosu, uśmiechu i poczucia humoru, za które czasem chciałam go udusić. wprowadził mnie za rękę do swojego własnego świata. przekroczyłam te drzwi, zamykając je na srebrny kluczyk. na początku zawiesiłam go sobie na rzemyku, i nosiłam na szyi, aż w końcu któregoś dnia wyrzuciłam go do rzeki, naiwnie wierząc że już nic nas nie rozdzieli. jednak wyważył drzwi, i wyrzucił mnie zapominając o moim sercu, które wciąż się gdzieś mu plącze pod nogami. zapomniał jak wiele nas łączyło i ile dla mnie znaczył.
|
|
 |
człowiek musi marzyć. musi wrzucać do codziennej szarej zupy trochę koloru. kilka pasm tęczy i trochę barwnika o ulubionym zapachu. musi wierzyć, i iść na przód. musi mieć nadzieję i mimo wszystko nie może się poddawać. kochać i być kochanym.
|
|
 |
zbyt mocno w to wszystko wierzyłam. naiwnie ufałam mu nie martwiąc się o żadne jutro. nie, przecież jutro nawet dla mnie nie istniało. liczyło się tylko to co jest teraz. ta godzina, i ta minuta. druga pięćdziesiąt dziewięć, przechodziła w równą trzecią. wtulałam się w jego opadającą swobodnie klatkę i czułam jego zapach, który spędzał z powiek sen. czułam się bezpieczna. miałam przed sobą drogę. ze znakami w postaci jego dłoni. bez żadnych dziur czy przeszkód. czułam się szczęśliwa. miałam wszystkie istniejące możliwości. miałam wszystko. /happylove
|
|
 |
to to uczucie, które mówi ci że jesteś na właściwym miejscu. to ten dotyk, którego tak zachłannie pragnęłaś. to te oczy, których tak spazmatycznie szukałaś. to te ręce, które tak idealnie pasują do twoich. to ten sam bieg serc i uśmiech, który pokochałaś. głos, który wyróżniał się na tle innych. to ten oddech, którego ci tak brakowało. to on był tą częścią układanki, którą gdzieś, kiedyś zgubiłaś. to on jest twoim powodem dla którego tu jesteś.
|
|
 |
"Ból rzuca twoim sercem o ziemię, miłość zmienia wszystko na lepsze. Nie, nie wszystko będzie tak, jak być powinno, ale wiem, że życie w swojej esencji jest dobre."
|
|
 |
najgorsze, są noce. wspomnienia dopadają wtedy najmocniej. starasz się na nowo stać małą dziewczynką kurczowo zwijającą się pod kocem. a one wychodzą. wypełzają jak potwory spod łóżką i duszą. duszą Cię płaczem perfekcyjnie przyciskając do poduszki. odbierając Ci oddech, zrzucając głaz na Twoją klatkę piersiową. chcesz zamknąć powieki, ale masz zakaz. dławisz się wspomnieniami, wyrzutami sumienia i świadomością, że zapewne wyczerpałaś swój limit na szczęście. zapewne nie na tyle dobrze, na ile miałaś szansę.
|
|
 |
jedyne czego pragnę na te święta to spokoju. ucieczki. obudzenia się z koszmaru,którego nieusilnie staram się pozbyć poprzez szczypanie się po ciele każdego ranka. łudzę się, że to wszystko jest tylko imaginacją. zostawiłam koło łóżka filiżankę po kakao. codziennie rano budzę się i przecierając oczy spoglądam na nią. z nadzieją, że znowu poczuję zapach brązowego napoju. znowu ujrzę unoszącą się parę. znowu obrócę się, żeby dostać całusa w czoło i gwałtownie objąć Cię w pasie. ale z każdym porankiem uświadamiam sobie, że chęć tego wszystkiego jest znikomą abstrakcją, a od rzeczywistości nie ma ucieczki.
|
|
|
|