|
są takie momenty,kiedy każdy z nas ma dość...dość krzyczących wiecznie rodziców,dość wysłuchiwania z ust mamy swoich wad,dość deszczu,dość upałów,dość łez wycieranych nocą w poduszkę,dość samotnych spacerów ze słuchawkami w uszach,dość wszystkiego. wtedy najchętniej wybieglibyśmy z domu pakując w torbę portfel,prince polo,butelkę z mineralną wodą i ucieklibyśmy na dworzec czekając na pociąg do wiecznego szczęścia.na pociąg do miejsca gdzie nikt nas nie zna,gdzie można by było ułożyć wszystko od nowa.ułożyć tak jak sami tego chcemy. pojechać w miejsce,gdzie moglibyśmy być reżyserami własnego życia.
|
|
|
Istotka, która ma sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Niebieskooka, brązowowłosa istota, która kocha tak potężnie, że toksyczność uzależnienia trwa w niej od kilku dobrych lat. Istota, która uzależniła się tak mocno, że nie istnieje na świecie taka moc, która zdołałaby to zniszczyć. Istota, mała istota człowiecza, która uznała świat za ruinę wspomnień miłości zaprzyjaźnioną z cierpieniem. Istota, która chce kochać, ale nie potrafi zrzucić z swych ramion ciążącej na niej przeszłości. Istota, która marnuje swoje życie z każdym wdechem, spojrzeniem zawierającym w sobie stuprocentowy ból. Istota, która cierpienie uznała za swoją matkę, a płacz był jej bratem, który zawsze ją dobijał. Istota, która została pozbawiona jakiegokolwiek cholernego sensu życia. Istota, która ma przy sobie tylko złudne, niszczące ją emocje- nic po za tym. Istota, która się zgubiła drogę, kierując swoje stopy w złym kierunku. Istota, która potrzebuje Twojej pomocy, zrozum to w końcu.
|
|
|
Znowu złego coś doskwiera, korci, wierci w brzuchu dziurę. Głośno krzyczy, dużo płacze, zaraz jadem Cię zatruje. Ostre cięcia, jakby nożem zadane z głębi duszy. Paraliż, amnestia, nagła śmierć podłych katuszy. Krew, łzy i pot, nie do zniesienia ból. Drwiłeś z miłości? Teraz zamiana ról. Prosisz o litość, błagasz resztką sił, ale krzyk jest głuchym echem- z bólu będziesz się wił. Własną krwią się dławisz i cholernie się dusisz. Zaczynasz się poddawać, chyba jesteś już głuchy. Postać podchodzi do Ciebie cichym dreptem, słyszysz przy uchu jak mówi do Ciebie szeptem. "Umieraj, prędzej samotność to Twój mentor. Nie masz już nikogo, nie masz nic- znikaj prędko". Nie potrafisz powstać, by unicestwić śmierci zmorę. Nagły bezdech, krótka chwila- nie masz sił, to już koniec.
|
|
|
Czym tak naprawdę jest szczęście? Z pewnością jest uczuciem, które daje odczucie zdumienia, którego nie sposób się wyzbyć. Oczy kipią iskrami potencjalnej euforii, radości, fascynacji, nuty podniecenia i zachwytu. To coś czego nie sposób konkretnie określić. To coś pięknego, co daje nam siłę, urozmaica życie i nasyca serce. Radość przepełnia nas w całości pożądając tych emocji z co raz większą pasją. Opanowuje nas pogoda wesołego ducha, która zostaje zauważona przez innych spoglądających na nas z zazdrością ludzi. To potęga, niezniszczalna potęga szczęścia.
|
|
|
Ulotne chwile przelatują nam przez palce. Jeden moment, jedna chwila, jedno zdarzenie, jedna sekunda. To wszystko dzieje się w naszym życiu zbyt szybko. Rzeczy pierwsze, te najlepsze, najważniejsze. W pamięci, gdzieś głęboko zostaje zapisana ta cała kumulacja. To tkwi w nas i ze zdwojoną siłą nas niszczy. Serce zwalnia tempo, a psychika zaczyna wariować. My zaczynamy wariować. Gubimy sens, gubimy się w samych sobie. Tracimy wartości moralne, życiowe. Gdzie jesteśmy? Gdzieś na krawędzi pomiędzy złudzeniami, a iluzją.
|
|
|
|