 |
|
Nie odejdę, mam szacunek do życia
Choć bywa, że nie zawsze ono smakuje jak dzisiaj
Oddychaj, by pokonać energii destrukcję
Żaden lekarz nie wypisze ci recepty na sukces
|
|
 |
|
Ona rzuca się w ramiona, zdejmuje jego spodnie
Cała płonie, rozpalona, siada na niego wygodnie
Robią to na podłodze, pieprzą się jak zwierzęta
Ona krzyczy - dochodzę
Rano ta sama gehenna
|
|
 |
|
Ona widzi we mnie wroga, podłym gestem rani
Ja tak bardzo ją kocham, przecież nie jestem ze stali
|
|
 |
|
Teraz nie będzie spokoju, wpadła w szał
W jego stronę leci talerz, atakuje go pięściami
Na ustach toczy pianę, pruje skórę paznokciami
On próbuje bronić się, ma pozdzieraną twarz
Na podłogę kapie krew, usłyszano wrzask
Nie wytrzymał już, ponieważ przekroczyła granicę
W serce wbiła nóż, pięść uderzyła w policzek
Ona upada na glebę, jej głowa uderza o nią
Uczucie bycia w niebie, miesza się z patologią
|
|
 |
|
Ona wita go fochem, eksploduje krzyk
Zaczyna mieszać go z błotem, powstrzymuje łzy
|
|
 |
|
powoli równomiernie osadza się na mnie kurz,
odłóż mnie spowrotem na swoje miejsce,
lub zamknij w pozytywce, trzymaj na szczęście.
|
|
 |
|
Czekam na Ciebie tu, jak od tysiąca lat
i niby tyka czas, zegar bije na wspak.
|
|
 |
|
kropla za kroplą, sam się tutaj skraplam,
to lód z mojego serca topi się, nie działa zamrażarka.
|
|
 |
|
Spełnienie snów, tylko Ciebie mi brakuje do szczęścia,
to mój miłosny blues, prosto z serca.
|
|
 |
|
Znowu jesteś Ty. Ten sam, nie żaden inny. Zastanawiam się czy można kochać kogoś tak, że wszystko inne nie ma znaczenia? Tak nieprzerwanie, permanentnie? Tak, ale tylko CIEBIE.
|
|
 |
|
Skoro tak łatwo Ci mnie zastąpić to droga wolna.
|
|
 |
|
" Pamiętaj o mnie gdybym ja kiedyś zapomniał. "
|
|
|
|