 |
Ktoś mnie zranił mocno i widziałam piekło,
Które przysłoniło mi całe świata piękno
Chciałam to naprawić i znowu źle trafiłam
|
|
 |
za swoją prawdę mógłbym zabić mówił,
za swoją damę mógłbym walczyć do ostatniej krwi kropli
wziął klucz, trzasnął drzwiami, wyszedł zabić swój krzyk,
zabić ból, wstyd a ty spij, odpocznij.
|
|
 |
ich setki słów na wietrze ich gesty, ból to piękne,
ból przeciwko światu i całej reszcie
|
|
 |
położyła spać się, gdy łza obmyła twarz jej,
kolejny raz zwątpiła w nas i w cały świat i w prawdę,
gdy cały świat im kradł marzenia, świat zabił uczucia,
on już nie był tym kim wcześniej usłyszał, zamilkł, usiadł,
zranić musiał jakoś prawdy szukać, światło zanim miasto poszło spać,
on płacił łzami na głos i oczy, oddech dawał mu natchnienie,
zamiast snu miał drżenie rąk, wrażenie upadł we mgle
|
|
 |
Do bram raju aż się wspiełam
Żeby ujrzeć wreszcie rajski świat
Rzekłam - gadać chcę z Aniołem
Do siwego stróża spoza krat
Spytał nieba stróż o powód
Mej wędrówki do niebieskich bram
Rzekłam chcę mieć jakiś dowód
Że gdy minie czas - nie będę sama
Nie jest łatwo pojąć nawet to
To że co rano słońce świeci
Że świat będzie jakim stworzą go
Niepoczęte jeszcze dzieci
Zapytałam o sens w życiu mym
I o prawdę zapytałam
Rzekł - ma córko problem leży w tym
Żeś pobłądziła życiem całym
Śmiał się nieba Stróż i wyznał że
Szkoda czasu na gadanie
Bo choć nawet czegoś dowiem się
To i tak się nic nie stanie
`
Co się stanie z całym światem gdy
Odejdziemy w zapomnienie
I co zrobić ze swym życiem by
Ciut na lepsze świat odmienić
Nim meteor obok nóg nam spadł
Strażnik zabrał mnie do raju
A tam całkiem jak u babci sad
W którym śliwy zakwitają
Nie jest łatwo pojąć nawet to
To że co rano słońce świeci
Że świat będzie jakim stworzą go
Niepoczęte jeszcze dzieci
|
|
 |
Choć raz pomyśl tak, jakby poza mną nie było całego świata. Choć raz pomyśl tylko o mnie. Choć raz, pomyśl o mnie tak, jak ja myślę cały czas o Tobie.
|
|
 |
w jego oczach odbija się cały świat
|
|
 |
Być pewien, znać siebie
Znajdź co najlepsze masz
|
|
 |
My spadamy jak deszcz
Przechodzi Cię dreszcz
Czujesz nasz gniew
Sceptyce wbrew
|
|
 |
Czasem dotykamy dna żeby większą siłę mieć
|
|
 |
Nie ma takich bram w które my nie możemy wejść
Nie ma takich zmian których my nie możemy wnieść
|
|
 |
Cztery miesiące i cztery dni. Czternasty maj. Osiemnasty sierpień. Wczoraj. Dzisiaj. Jutro. I ciągle ten sam ból. Te same miejsca, te same myśli. Ten sam słony smak łez. Ta sama tęsknota. Ciągle ta sama miłość.
|
|
|
|