 |
|
cuda się zdarzają. mi zesłali Anioła - pięknego, o czarnych włosach i nieskazitelnie szmaragdowym spojrzeniu.
|
|
 |
|
nie wiesz jak trudno było wyleczyć się z miłości do Twojej osoby. jak jeszcze wtedy nieposkładane serce domagało się Ciebie, Twojego gorącego oddechu i dłoni spoczywających na moim drobnym ciele. nie wyobrażasz sobie jak długo cierpiałam próbując znów zacząć normalne życie bez Twojej istoty u boku. nie lada wyczynem było przyswojenie codzienności bez czułej wiadomości na dzień dobry.
|
|
 |
|
nie tak łatwo zapomnieć tęczówki, które zapamiętywałam z chorą dokładnością cal po calu.
|
|
 |
|
upiłam kolejny łyk taniego wina uprzednio kupionego w 'Biedronce'. tylko alkohol potrafił uśmierzyć ból, spowodowany Twoich odejściem. pozwalał choć na chwilę zapomnieć o głębokich ranach żywcem wyrytych na moim sercu.
|
|
 |
|
było w nim coś spektakularnego. coś, dzięki czemu nie miałam ochoty go zadźgać, kiedy wysyłał mi sms'a o szóstej rano na 'dzieńdobry'. właśnie wtedy, kiedy mogłam pospać nieco dużej. budził mnie. a ja zamiast do niego zadzwonić i obsypać wyzwiskami, ubierałam na siebie szlafrok i siadałam na brzegu łóżka, godzinami obmyślając co mu odpisać. tak żeby mu pokazać, że wcale mi nie zależy.
|
|
 |
|
kobieta może poczuć się w stu procentach silną, niezależną i wyleczoną kiedy bez przeszklonych od łez tęczówek, jest w stanie pozbierać z podłogi ich wspólne, wyblakłe już fotografie. kiedy bez najmniejszego drgnięcia serca, usuwa wiadomości od niego. te, które jakiś czas temu powodowały u niej palpitacje serca. kobieta jest w pełni uzdrowiona z omotanego ją uczucia, kiedy potrafi stanąć w środku nocy na tarasie i zacząć myśleć o tym na jaki kolor pomalować jutro paznokcie zamiast zatruwać sobie podświadomość jego dennym oddechem.
|
|
 |
|
potrzebujesz czegoś spektakularnego. czegoś z fajerwerkami. dodającego adrenaliny. czegoś, co będzie pulsowało w Twoich skroniach jak alkohol spożyty w nadmiernej ilości. nie chcesz randki w ciemno, zorganizowanej przez Twoją przyjaciółkę. wolisz, żeby późnym wieczorem, potrącił Cię jadąc swoim lichym rowerem, a później ratując Ci życie, zakochał się w Twojej bezradności.
|
|
 |
|
zabrałaś mi to co niegdyś liczyło się dla mnie najbardziej. żywcem wyrwałaś mi serce, które żyło wtedy jedynie przyjaźnią do Niego. perfidnie uwiodłaś Go swoim tyłkiem, a potem kiedy już wystarczająco Go w sobie rozkochałaś postawiłaś ultimatum - Ty albo ja. nie był zbyt rozsądną osobą, więc rzucił przyjaźń dla miłości. teraz spotykamy się tu, przy Jego grobie - podstępnie Go zniszczyłaś, uprzednio odbierając wsparcie jakie mógł odnaleźć we mnie.
|
|
 |
|
nie mogłam inaczej, pomimo tego jak dawniej mnie zranił, jak wiele słów powiedział niepotrzebnie, jak zostawił mnie samą kiedy najbardziej Go potrzebowałam. stanął w moim progu taki bezbronny, złamane serce było ewidentnie wyczuwalne, oczy nie świeciły już tą pewnością siebie, a smutkiem. potrafiłam Go tylko przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze. że w imię przyjaźni, która kiedyś Nas łączyła, będę przy Nim zawsze - jak obiecywałam.
|
|
 |
|
po Jej policzkach spływały czarne smugi po tuszu, siedziała na miejscowym chodniku z butelką mocnego wina w ręku. wyjęła komórkę i trzęsącymi się palcami napisała: 'obiecałeś, że zrobisz dla mnie wszystko. w takim razie zniknij. nie wiem. wyjedź, rozpłyń się w powietrzu, leć w kosmos, zabij się... proszę Cię, odejdź z mojego życia!'. wysłała pewna swojego czynu. następnego dnia zobaczyła klepsydrę na Jego bramie na której jak wół widniało Jego imię i nazwisko. - nie to rozwiązanie miałeś wybrać. - szepnęła do siebie.
|
|
 |
|
- poproszę dwa razy banana w cieście. - nie mam banana! - to ananas. - nie mam ananasa! - to coś innego w cieście może? - co?! - ma pan coś innego w cieście z owoców?! - NIE MAM CIASTA!!! / rozmowa z pewnym chińczykiem w barze.XD
|
|
 |
|
niepewnie zapukał do mojego serca, potem śmiało zniszczył mi życie.
|
|
|
|