 |
|
- co Ty robisz?! - usłyszałam Jego głos przekrzykujący mocną ulewę. przyśpieszyłam tempa, krztusząc się łzami i deszczem ścinającym mi w oczy. - zostaw mn... - zaczęłam, poślizgując się w tej samej chwili. opadłam na chodnik. - nie zbliżaj się! - wykrzyczałam. pomimo wszystko podszedł i usiadł obok. oparłam się o Jego udo. - zabijesz mnie. - wyznałam. uśmiechnął się, zbliżając swoją twarz do mojej. - nie zabiję. - szepnął cicho. 'nie, nie, nie, nie', przechodziło mi przez myśl. - ja Ciebie też. - dodał, całując mnie.
|
|
 |
|
ujrzenie Cię na korytarzu równa się na chwilę obecną z cudem. jednak, kiedy już po dwóch tygodniach przerwy pojawiasz się, nadchodzą te niepowstrzymane arytmie serce, przyśpieszony oddech. za każdym razem, nie mogę powstrzymać się od kilkunastu zerknięć w Twoim kierunku. obserwuję Cię, widzę te idealne kości policzkowe, pełne usta i lśniące patrzałki. nie wierzę, nie rozumiem jak ktoś o opisanym uprzednio wyglądzie, może od środka być zepsutym sukinsynem.
|
|
 |
|
trudno jest mi tylko pogodzić się z faktem, że 'kocham Cię' wypowiedziane przez Ciebie wczorajszego wieczoru było zakamuflowanym 'odchodzę'.
|
|
 |
|
wbrew pozorom lubię te wieczory kiedy siedzę, co chwila pociągając nosem, oraz ogarniając religię. wpieprzam co chwila bananowy mleczny start, i zastanawiam się dlaczego jest startem, a nie końcem, skoro zawsze wcinam go na kolację.
|
|
 |
|
następnym razem poproszę Boga o Ciebie na dłużej.
|
|
 |
|
przypomnij sobie kiedyś, że istniała taka jedna, która oddałaby wszystko za choć odrobinę uczucia z Twojej strony. taka, która była w stanie wyrzec się każdej przyjemności, aby mieć Ciebie. wspomnij, jej pocałunki, które nazywałeś idealnymi. i przypadkiem nie zapomnij, jak wierutnie kłamałeś jej w oczy, zapewniając o swoich pseudo uczuciach.
|
|
 |
|
złapał mnie za rękę i szarpnął ku sobie mocno. - kurwa, nic się nie liczy. tylko Ty, ja. my, mała. zapomnij o niej, niedługo się rozstaniemy. chuja kładź na to, że każdy ma coś przeciwko naszemu związkowi. nie zwracaj uwagi na idiotyczne uwagi ludzi. miej wyjebane. - powiedział podniesionym tonem. uśmiechnęłam się delikatnie. - mam wyjebane. - wyznałam cicho, patrząc Mu w oczy. - to dobrze. - odpowiedział cicho, próbując mnie przytulić. trzymałam Go na dystans. - na Ciebie mam wyjebane, idioto. - syknęłam, odwracając się.
|
|
 |
|
ostatnio, co wieczór, włączam archiwum i pomimo tego, iż znam owe rozmowy z nim na pamięć, czytam je na nowo. ranię się zupełnie świadomie. przypominam sobie, jak dawniej było mi dobrze. jak cudownym było życie z sercem... z jego osobą u boku.
|
|
 |
|
ta pusta nadzieja, że zatęsknisz i wrócisz, choć na minutę, czy dwie.
|
|
 |
|
odezwij się, jak przejdzie Ci faza na plastik.
|
|
 |
|
kiedy ktoś chciał wyciągnąć mnie do kina na jakiś romans - z góry odmawiałam, nie pytając nawet o tytuł. po cholerę łudzić się jeszcze bardziej, że podczas ogromnej ulewy, kiedy będę zmagać się tęsknotą, ujrzę go? będzie na mnie czekać, jak gdyby nigdy nic? oznajmi, iż tęsknił i kocha? nie lubię filmów - za bardzo odbiegają od rzeczywistości.
|
|
 |
|
kiedy się rozstawaliśmy powiedział, że widocznie nie jest gotowy do bycia z dziewczyną, nie dojrzał. następnego dnia widziałam go z nią.
|
|
|
|