 |
Za to, że za oknem coraz zimniej. Za to, że w oczach znowu łzy. Za to, że jest wieczór. Za to, że moje serce powoli ponownie pęka. Za to, że cały świat znowu legł mi w gruzach.Za to, że tego wszystkiego, zła, jest dzisiaj za dużo. Za to, że nawet mój krzyk nie jest w stanie do Ciebie dotrzeć. Za to, że w moich oczach brak blasku. Za to, że w gwiazdach tkwi tyle nadziei, która podtrzymywała to wszystko. Za to, że chłód mrozi mi serce. Za to, że na Twojej koszuli nadal tkwi zapach, przypominający mi o Tobie. Za to, że w tych ciemnościach zabijają mnie myśli. Za to, że jestem tutaj sama. Za to, że źle. Za to, że jest gorzej, niż zwykle. Za to, że pękam. Za to, że poziom wartości stał się ekstremalnie niski. Za to, że sens uczuć wygasa. Za to, że ucieczka myśli jest niemożliwa. Za to, że moich szeptów nie usłyszysz już patrząc nocą w niebo. Za to, że dziś ostatni raz mówię do siebie o tym, jak to wszystko boli. Za to, że brak mi słów. Za to, że Ciebie nie ma, odszedłeś, piję dzisiaj, znów.
|
|
 |
A to wiesz? Wiesz, jaką porę roku uwielbiam najbardziej, a jakiej nienawidzę? Jaką herbatę lubię najbardziej, a iloma łyżeczkami cukru słodzę zwykłą? Czego w mojej szafie jest najwięcej i dlaczego? Jakiej muzyki słucham i która piosenka jest tą moją ulubioną? Jakie wieczory mnie męczą, ale jednocześnie jest ich najwięcej? Dlaczego lubię wracać do domu późną porą i najczęściej w deszcz? Jaki kształt ma mój ulubiony łańcuszek, który czasami gości na mojej szyi? Po której stronie śpi mi się lepiej, a co muszę mieć obok, bym zasnęła spokojna? Czego w sobie nienawidzę i jaki mam zły nawyk? Co uwielbiam narzucić na siebie, gdy jest zimno i w czym się najlepiej czuję? Ile zajmuje mi ogarnięcie się przed wyjściem gdziekolwiek? Co poprawia mi humor i co robię, gdy jestem smutna? Każdego wieczoru robię jedno i to samo, wiesz co? Wiesz w co chciałabym wierzyć, ale nie chcę kolejnych rozczarowań? Dlaczego nienawidzę planów i tak rzadko o nich mówię? Jakie kwiaty kocham, wiesz? Cokolwiek?
|
|
 |
Zgniecione chusteczki i rzucone gdzieś w kąt. Ledwie tlące się światło rzucające cień na ścianę. Cichutko puszczona muzyka, spokojna. Ożywione wspomnienia, które tak chętnie odwiedzają każdego dnia umysł i kreują nowe myśli. Nowe sytuacje, nowe słowa, które nigdy się nie zdarzą, a słowa nie wyjdą po za granicę ust. Przerażająca bezsilność i ta świadomość, że znów nie jestem w stanie nic zrobić, bo to nie ja jestem winna. Mimo to, mam w oczach łzy, a w sercu czuję nadzwyczajny ból, kłucie po lewej stronie klatki piersiowej, to znowu ten znak. Znak bezradności, tak dobrze go znam, nienawidzę. Wspomnienia wygrywają swoją melodię, a marzenia stawiają powolutku kroki ku przepaści. Zagryzione zęby i zaciśnięte pięści, by nie pęknąć. Wdech, będzie lepiej. Wydech, się ułoży. Pusty wzrok, znowu on. A gdzieś w tym wszystkim ja, i pęknięte serce w tle. Miało być tak pięknie, może jutro się uda. Tracę świadomość, powolnie zamykam oczy. Mrugam coraz wolniej, zasypiam. Zapomnę, na moment.
|
|
 |
A gdy stanę przed Tobą patrząc w Twoje oczy, przytul mnie. Nie puszczaj do chwili gdy poczujesz, że to ja chcę się na moment od Ciebie oderwać. Nie każ iść mi obok tak samotnie, złap moją dłoń i daj mi poczuć, że jesteś dla mnie. Siedząc obok, przygarnij mnie do swojego boku i otul ramieniem, będę wiedzieć, że przy Tobie jestem bezpieczna. Idąc miastem, nie pozwól, by ktokolwiek był w stanie zerwać uścisk Naszych dłoni. Swoimi słowami i gestami maluj uśmiech na mojej twarzy, podobno jest tak piękny. Daj się wyrwać z tej monotonnej rzeczywistości, bądź przy mnie całym sobą, nikogo nie udawaj. Uśmiechaj się, patrz na mnie tym czułym spojrzeniem, w chwili bezdźwięcznej ciszy. Będąc w Twoim mieszkaniu, połóż się obok mnie na łóżku i pozwól zasnąć przy Twoim boku słuchając bicia Twojego serca, utul mnie. Gdy otworzę oczy, bądź obok, cholernie blisko. Jeszcze bliżej. Ogarnij mnie ramieniem, tak mocno. Czuwaj obok mnie i nie daj mnie już nikomu skrzywdzić, o tak niewiele proszę Ciebie dziś.
|
|
 |
Pokochasz moje zielone tęczówki, które widzą zbyt dużo bólu? Pokochasz moje popękane serce i skleisz je w jedną całość, bym nauczyła się kochać od nowa? Pokochasz mnie w za luźnym swetrze, delikatnym rumieńcu na policzkach i w brązowych włosach opadających za ramiona? Mój wzrost nie będzie dla Ciebie uciążliwy, a wręcz kochany? A czy moje przywiązanie do ludzi,które narasta każdego dnia, przestanie mnie zabijać u Twojego boku? Mając świadomość posiadania mnie, będziesz szczęśliwy? Pokochasz moją czułość i te delikatne pocałunki, którymi obdarowywałabym Twoje usta? Pokochałbyś zasypianie u mojego boku, z moją głową na Twojej klatce piersiowej? Uwielbiałbyś nocne wypady na miasto i spontaniczne pomysły? Pokochać troskę o Ciebie i każdy uśmiech skierowany w Twoją stronę? Nie pozwoliłbyś, by pękło mi serce? Otoczyłbyś mnie bezpieczeństwem i otulił ramieniem w chłodny wieczór? Powiedz, czy możesz? Czy możesz mnie pokochać właśnie taką? Tak prawdziwie, szczerze, najmocniej i do bólu? Możesz?
|
|
 |
Byłem za dobry, wybaczałem, łudziłem się, że będzie dobrze, że zmienisz się, wszystkie moje starania poszły na marne, nie ma sensu inwestować w coś dwa razy. / pojebanywujekk
|
|
 |
Mam nadzieje, że dajesz sobie radę, bo ja już kurwa wymiękam. / pojebanywujekk
|
|
 |
Kiedyś po prostu nie wytrzymam tutaj, nie przez tych ludzi - przez siebie. już biję się od środka za samo to, że jestem jaka jestem i muszę udowadniać, na drugim planie innym, lecz na pierwszym przede wszystkim sobie, że dam radę. / definicjamiloscii
|
|
 |
Na drugi plan schodzi to jak, z czym na sumieniu, czy z jointem czy szlugiem między palcami, z jaką przeszłością - po prostu masz być. Masz być tutaj, bo ja jestem. / definicjamiloscii
|
|
 |
To takie prymitywne. Słuchać jak ktoś mówi Ci, że odchodzi i uświadamiać sobie, iż wcale nie zabiera Cię ze sobą, a porzuca tutaj samą; reagować lekkim uśmiechem, pozorującym zrozumienie. Tak, rozumiem, tak, tak, tak, podczas kiedy całe wnętrze krzyczy z pytaniem: dlaczego? Byłam niewystarczająca? Niezbyt dobra? Przekonujesz siebie, że jesteś w stanie skończyć to z klasą, patrząc mu w oczy. Uparcie odsuwasz od siebie świadomość, że wpatrujesz się w jego źrenice bez łez, które szklą Twoje spojrzenie. "Oczywiście. Rozumiem", zapewniasz. Nie przytula Cię na pożegnanie, a kiedy odwraca się, mimowolnie wyciągnięte ręce wędrują w jego stronę, przeszywając chłodne powietrze. Koniec września, liście spadają Ci pod stopy. Pękło Ci serce, to nic. / definicjamiloscii
|
|
 |
Teraz boję się najbardziej. Czuję się, jakby jakaś niewidzialna ręka kolejno podstawiała mi drewniane klocki po których się wspinam. Jestem jak mała figurka podążająca po przewracającej się wieży od jednego złego ruchu. Boję się, że to, gdzie jestem teraz, cała ta konstrukcja nagle runie. Tu nie ma czego się złapać, uczepić, nic. Spadnę z tym wszystkim na samo dno, a potem wydostając się z kupki małych elementów, nawet nie ruszę naprzód. Stanę zagubiona, mając masę alternatyw na skręt w prawo czy lewo pod różnymi kątami, lecz nie będzie drogi, którą podążałam wcześniej - na cholerny szczyt. / definicjamiloscii
|
|
 |
Teraz wszyscy razem, później każdy w swoją stronę.
|
|
|
|