Zgniecione chusteczki i rzucone gdzieś w kąt. Ledwie tlące się światło rzucające cień na ścianę. Cichutko puszczona muzyka, spokojna. Ożywione wspomnienia, które tak chętnie odwiedzają każdego dnia umysł i kreują nowe myśli. Nowe sytuacje, nowe słowa, które nigdy się nie zdarzą, a słowa nie wyjdą po za granicę ust. Przerażająca bezsilność i ta świadomość, że znów nie jestem w stanie nic zrobić, bo to nie ja jestem winna. Mimo to, mam w oczach łzy, a w sercu czuję nadzwyczajny ból, kłucie po lewej stronie klatki piersiowej, to znowu ten znak. Znak bezradności, tak dobrze go znam, nienawidzę. Wspomnienia wygrywają swoją melodię, a marzenia stawiają powolutku kroki ku przepaści. Zagryzione zęby i zaciśnięte pięści, by nie pęknąć. Wdech, będzie lepiej. Wydech, się ułoży. Pusty wzrok, znowu on. A gdzieś w tym wszystkim ja, i pęknięte serce w tle. Miało być tak pięknie, może jutro się uda. Tracę świadomość, powolnie zamykam oczy. Mrugam coraz wolniej, zasypiam. Zapomnę, na moment.
|