 |
- skończ, dobra? - mruknęłam maskując zażenowanie uśmiechem. przeszedł z pozycji leżącej do siedzącej i położył dłonie na moich kolanach. - ej, mówię serio. w gruncie rzeczy to wariactwo. no wiesz, na przykład kwestia tego, iż w Twoim chrapaniu odnajduję esencję słodkości, a na punkcie Twojego nieogaru z włosów o poranku, wręcz szaleję. albo teraz chociażby... - zadziorny uśmiech rozświetlił Mu twarz, kiedy uniosłam pytająco brwi, spodziewając się kolejnej dawki chorych wizji. nie złapałam oddechu, podczas gdy On zdążył już pociągnąć moje dłonie, wygodnie się ułożyć i ściągnąć mnie na siebie. ciepło Jego ciała przenikało w każdy centymetr mojego. - jeszcze tego nie ogarniam, ale pierwsze efekty konkretne. jak tam pisało? miłość? poproszę o przedłużenie recepty. nawiasem miało być trzy razy dziennie. jeśli tak dalej pójdzie, to przedawkujemy... - boże, skończ - urwałam, definitywnie zamykając Mu usta pocałunkiem.
|
|
 |
mam trochę piegów na nosie, włosy związane w iście nieogarnięty kucyk, wystygłą kawę w wysokim kubku i popsute serce. naprawdę popsute. niczym jogurt pokryty pleśnią, grubo po terminie, bo ten cudowny koleś nie miał akurat na niego ochoty.
|
|
 |
potrząsnął głową, gdy zaczęłam odchodzić. została jedynie ta nadzieja, że nie podniesie się z ławki, że nie ruszy za mną, że nic nie powie. zerwał się, a w mgnieniu oka zaciskał w dłoniach moje nadgarstki. - nie ogarniam coś. pierwszy kwietnia, czy ot tak wzięło Cię na ściemnianie? bawi Cię to, śmieszy w jakiś sposób, sprawia Ci radość? bo wiesz, mi nie. - wysyczał wręcz. podniosłam podbródek i spojrzałam Mu w oczy. nagle nie było zdań, słów, sylab. nagle straciłam język, którym dotychczas się posługiwaliśmy. - powiedz mi, że nie dotykam Cię teraz ostatni raz... obiecaj, iż to jest na niby. - szeptał, głaskał mnie swoimi słowami, jakby one miały wszystko zmienić. wyswobodziłam się z uścisku, odwracając się. Jego krzyk rozniósł się echem: - pieprzony żart, kocham Cię!
|
|
 |
pyknięcie czajnika wyrwało mnie z zamyślenia. ocierając łzę przypadkowo znalezioną na policzku, wstałam od stołu. wszystko było nie tak - zdrętwiały łokieć od podtrzymywania głowy, papierowe zakończenie sznureczka od torebki herbaty, które przy zalewaniu jej wrzątkiem znalazło się w środku, kukułka wyskakująca z zegara o niewłaściwej godzinie. niebo lśniło miliardem małych punkcików, takie samo jak miesiąc, tydzień temu, takie samo jak w środę, wczoraj; jakby maskując paskudną pomyłkę dokonaną przez świat.
|
|
 |
Wiesz kim jest przyjaciel? Przyjaciel to ktoś do kogo możesz zadzwonić o trzeciej nad ranem i wkurwiać na cały świat, a on chociaż jest kurewsko śpiący wysłucha Cię i powie, żebyś nie przejmował się tym chujowym światem, odłoży słuchawkę a za 10 minut stanie w Twoich drzwiach i zapyta: "to komu idziemy wpierdolić ?" [ chill.out ]
|
|
 |
i wzięło mnie dzisiaj na te pieprzone sentymenty . powspominam sobie dawne chwile przez chwile. [ stryczu ]
|
|
 |
Chcę poczuć Twój oddech na mojej szyi, Twoje usta dotykające moich. Chcę poczuć jak Twoje palce splatają się moimi tworząc idealną i nierozłączną całość. Chcę poczuć ciepło bijące od Twojego ciała. Chcę poczuć jak Twój wzrok przeszywa moje ciało milimetr po milimetrze. Chcę to znowu poczuć ! [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
Stała na starym zarywającym się mostku. Przechylając się przez spróchniałą belkę dokładnie widziała własne odbicie w gładkiej tafli jeziora. Nagle wszystko wróciło. Wspomnienia związane z wakacjami spowodowały, że do jej oczu napłynęły łzy. Ponownie pochyliła się a małe kropelki w jednej chwili stały się górskimi potokami. Spływał po jej zimnych policzkach po czym wpadały do wody burząc spokój idealnie gładkiej tafli. [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
Klęcząc nad nim zanosiła się płaczem. Krzyczała w głos, że nie pozwoli mu tak odejść, nie teraz.. Cały czas powtarzała sobie, że wszystko będzie dobrze. Mocno ścisnął ją za dłoń i popatrzył w zielone zaszklone oczy ! Ostatnie słowa, które zdołał wyszeptać to "Kocham Cię, mała !" Puścił jej dłoń a z jej ust wydobył się przerażający krzyk... [ ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
Kocham śledztwa, które przeprowadza moja mama, kiedy po wejściu do domu moje ubranie przesiąknięte jest dymem nikotynowym. Nawet na komendzie nie zadają tak szczegółowych pytań. [ciamciaa ♥ ]
|
|
 |
Kiedy sądziłam, że już nic nie może zepsuć tego szczęścia, wtedy Ty, ten zwyczajny szary człowiek zadajesz mi cios, po którym długo nie umiałam się pozbierać. Ale już jest lepiej i chce żebyś wiedział, że nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej z Tobą. Spacery, wypady do kina czy na zwykłe lody były dla mnie cudownym i niezapomnianym przeżyciem. Wspomnienia z tych dni zostaną we mnie na zawsze ! I każdego wieczora proszę Boga abyś wrócił bo bez Ciebie nie potrafię normalnie funkcjonować. Ja po prostu nadal tak niewyobrażalnie Cię Kocham !
|
|
|
|