 |
- ale obiecujesz? - tak. - na zawsze? - i dwa dni dłużej ♥ / notte.
|
|
 |
a ty dalej bij się z myślami, że mogłeś mnie mieć, że mogłeś mnie kochać, że mogłam być wierna tylko i wyłącznie tobie, no bij się frajerze i doceń co straciłeś. / notte.
|
|
 |
i chciałabym krzyknąć na całe gardło, że go kocham, ale nie zrobię tego, bo mama śpi, a ja obawiam się, że nie dostanę jutro śniadania. / notte.
|
|
 |
- ale kochasz? - strasznie bardzo, powiedział składając na moje usta najcudowniejszy w świecie pocałunek. / notte.
|
|
 |
tak strasznie żałuję chwili w której życie przeleciało mi przed oczami. może gdybym nie zawahała się i skoczyła byłoby lepiej? może nie musiałabym cierpieć? nie musiałabym znosić jego obojętności i braku zaangażowania? może byłabym szczęśliwsza? może patrzyłabym na niego z góry i pomagała obierać dobrą drogę? może byłabym blisko, choć naprawdę tysiące kilometrów? może mogłabym mu pomóc, by choć przez chwilę zastanowił się co stracił? może cierpiałby i bił się z myślami, że mnie już nie ma? żałuję, że głupia byłam i cofnęłam się dwa kroki do tyłu, specjalnie dla niego, na jego prośbę i błagania. / notte.
|
|
 |
- cholera jasna, krzyknęłam patrząc na jego obojętność. możesz wytłumaczyć mi, dlaczego tak cholernie ranisz? dlaczego jesteś taki obojętny? rajcuje cię widok, gdy ktoś cierpi? gdy cierpi osoba, która kocha cię nad życie? podoba ci się to? krzyczałam mu prosto w twarz. on stał dalej wpatrzony w moje oczy, nie robił nic. nic nie mówił. jedynym dźwiękiem, który było słychać, był jego głośny oddech. podszedł do okna i zaczął mówić. - wiesz, ja po prostu nie mogę zrobić nic byś była szczęśliwa. owszem możesz być, ale nie ze mną. od dziś musisz radzić sobie sama, mnie już nie ma. dla ciebie nie istnieje, wydusił przez zęby. zadowolona jesteś, że wszystko powiedziałem ci w twarz? spojrzałam na jego smutne oczy, po policzku spływała mi łza. usiadłam na łóżku, chowając głowę w kolana. - wyjdź i nie mieszaj mi nigdy więcej w życiu, jasne? wyszeptałam zanosząc się płaczem. a on? wyszedł, tak bez słowa, bez żadnego pohamowania. zostawił mnie, bym radziła sobie sama, skurwiel. / notte.
|
|
 |
czasem mijając go na ulicy, miałam ochotę podejść spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że tęsknię, że usycham i więdnę bez niego. układałam w głowie scenariusz co by wtedy zrobił. myślałam sobie, że przytula mnie i obiecuje, że zostanie przy mnie, że mogę być bezpieczna, że mam jego, wiec mam wszystko. zazwyczaj wszystko kończyło się zwykłym 'cześć' i każdy z nas szedł we własną stronę. szkoda, że miłość uwielbiała nas omijać. / notte.
|
|
 |
tylko oni mogą obudzić mnie o trzeciej rano krzycząc pod moim oknem. tylko oni mają wstęp do mojej lodówki. tylko oni wszystkim się rządzą i robią mega pierdolnik w kuchni. tylko oni mogą żalić się na świat, a ja zawsze potrafię jakoś ich pocieszyć. tylko z nimi mogę pić browara przy monopolowym. tylko ich nazywam przyjaciółmi i szczerze, wiem co robię, bo tylko ONI zasługują na takie miano. / notte.
|
|
 |
- czasem potrafię być obrzydliwie miła, ale to się zdarza bardzo rzadko. - dlaczego? - bo zazwyczaj mnie wkurwiasz. / notte.
|
|
 |
czy mnie to boli? nie. mnie to wewnętrznie rozpierdala.
|
|
 |
ranił mnie, a mimo wszystko nadal chciałam dzielić z nim smutki i momenty radości. byłam nim oczarowana. był jak światło w tunelu. ciągle drążyłam nowe ścieżki by być jak najbliżej. chciałam mieć go na wyłączność. chciałam by czuł to samo. chciałam, żeby uzależnił się ode mnie tak mocno, jak ja od niego. chciałabym, żeby mnie kochał, zawsze, bez względu na wszystko. / notte.
|
|
|
|